Mord za worek monet
Fajbusiewicz na tropie
17 marca 1997 roku wieczorem syn pani Janiny, mieszkanki Przemyśla, złożył wizytę matce mieszkającej przy placu Legionów. Miał kłopot z dostaniem się do jej domu. Nikt nie otwierał drzwi. Odczekał jakiś czas, sądząc, że kobieta na chwilę wyszła. Kiedy jednak się nie pojawiła, postanowił skorzystać z zapasowych kluczy. Gdy dostał się do środka, znalazł matkę martwą. Leżała na łóżku. Wokół była krew.
Sekcja zwłok wykazała, że kobietę uduszono, ale także zadano blisko 20 ran kłutych. Sprawca nie splądrował mieszkania. Pierwsze ustalenia wskazywały na to, że pani Janina została zamordowana tego dnia po południu. Najprawdopodobniej oglądała telewizję. Pilota znaleziono w pościeli. Policjanci wnioskowali, że gospodyni czuła się swobodnie w obecności przyszłych zabójców.
Sprawcy zachowywali się tak, jakby wiedzieli, po co przyszli. Zabrali worek z monetami, bliżej nieokreśloną kwotę pieniędzy (handlujący w mieście Ukraińcy pozostawiali u pani Janiny na przechowanie pieniądze z utargów), nie ukradli natomiast złotych kolczyków, złotego zegarka i innych cennych przedmiotów.
69-letnia pani Janina miała zawiły życiorys. Urodziła się na terenie dzisiejszej Ukrainy, we Lwowie, i tam wychowywała się w rodzinie zastępczej. Jej nieżyjący mąż też pochodził z tamtych stron, ale poznała go już tu, w Przemyślu. Mieli czwórkę dzieci. Jedno z nich zginęło tragicznie w pożarze. Kolejne – syn – w czasie zabójstwa przebywało w zakładzie karnym. Jak ustalono, pani Janina kontakty z dziećmi utrzymywała sporadycznie. Jeden z wnuczków był u niej zameldowany, ale nie mieszkał z nią. Źródłem utrzymania starszej pani była renta po mężu (400 złotych) oraz przychody z tak zwanej dzikiej noclegowni, którą prowadziła u siebie w domu. Korzystali z niej Ukraińcy i inni obywatele dawnych państw ZSRR. Do 1993 roku dość często wyjeżdżała na Ukrainę, handlując alkoholem. Sama nie piła. Była osobą szalenie nieufną. W domu na noclegi przyjmowała tylko osoby znane bądź polecone. Nikomu nie udostępniała kluczy do mieszkania. Nie wpuszczała do domu syna kryminalisty, gdyż podejrzewała, że ten donosi na nią policji.
Ponoć w młodości Janina, będąc w rodzinie zastępczej, miała ukraść woreczek z różnymi monetami srebrnymi i złotymi. W trakcie śledztwa wyszło na jaw, że 15 lat wcześniej pani Janina sprzedała kilka starych monet. Antykwariusz, który je kupił, nie żył już od kilku lat i nie udało się ustalić, co to były za monety. Wiele wskazuje, że to o ten woreczek właśnie chodziło sprawcom zbrodni. Syn zamordowanej nie bardzo chciał rozmawiać na ten temat.
Kobieta prowadziła w Przemyślu raczej ustabilizowany tryb życia. Nie była skonfliktowana z nikim z sąsiadów. Miała bardzo skromne potrzeby osobiste. Uskarżała się na chore serce. Co zaskakujące, a ustalone w czasie oględzin jej mieszkania, w jednym z pokoi był magazyn towaru przechowywanego przez obywateli Ukrainy. Ów magazyn był nietknięty, nic z niego nie zginęło.
Po wielu miesiącach śledztwa ustalono, że zabójstwa dokonali najprawdopodobniej dwaj mężczyźni i kobieta (niska, około 160 cm wzrostu, krępa, szpakowata). Udało się stworzyć portrety pamięciowe dwójki młodych mężczyzn. Wszystkich widziano, jak nocowali wcześniej u pani Janiny. W jednej z kilku wersji dotyczących sprawców zbrodni przyjęto, że mogą to być obywatele Ukrainy.
Wiesz coś o tej zbrodni, pisz: rzecznik@rz.policja.gov.pl