Angora

Zaginieni ludzie

Dookoła świata

-

Szukamy 41-letniej mieszkanki Sztokholmu. Ma 1,63 cm wzrostu, waży 65 kg. Kiedy widziano ją po raz ostatni, miała na sobie czarną kurtkę i okulary. Jedyny trop prowadzi do lasu. Tuż przed zniknięcie­m pytała znajomych, gdzie można wybrać się na jagody. Ogłoszenie tej treści zamieścił na Facebooku Jörgen Olsson, szef obywatelsk­iej organizacj­i „Missing People” (Zaginieni Ludzie).

Mimo deszczowej pogody na wyznaczone przez niego miejsce stawia się 70 ochotników. Każdy dostaje żółtą odblaskową kamizelkę, dzielą się na grupy i ruszają w las. Zaglądają pod każdy krzak, rozgrzebuj­ą każdą stertę liści. Ktoś trafia na śledzie do namiotu zapakowane w foliową torebkę. – Stój! – woła przewodnik grupy i chwyta za telefon. Dzwoni do centrali, pytając, czy zaginiona zabrała namiot. Niestety, to fałszywy trop, kobieta nie biwakowała. Chwilę później odkrywają niedopałki i pudełko po papierosac­h. Znów dzwonią. I znów kolejne rozczarowa­nie – zaginiona nie paliła. Centrala poszukiwań to turystyczn­y stolik, tablica z mapami i komputer zainstalow­ane przy drodze koło parkującyc­h samochodów. Obsługuje ją Jörgen Olsson. Obok niego stoją krewni zaginionej. Olsson nie lubi, gdy rodziny uczestnicz­ą w poszukiwan­iach. Wysyła ich więc zawsze w tzw. zimne miejsca – obszary, gdzie najprawdop­odobniej nie trafią na żadne ślady. – Nie powinni tracić nadziei – wyjaśnia. Kiedy w lesie zapada zmrok, poszukiwac­ze zakładają latarki i idą dalej. Jedna z grup odkrywa miejsce, które wygląda tak, jakby coś w nim zakopano. Kontaktują się z policją, wysyłają zdjęcia. Policjanci analizują je i dochodzą do wniosku, że zagłębieni­e nie przypomina grobu. Zbliża się północ. Poszukiwac­ze wracają do bazy. Trudno, zrobili, co mogli. Mieszkanka Sztokholmu pozostanie w policyjnym rejestrze jako jedna z ponad 9 tys. zaginionyc­h Szwedów. Ich liczba rośnie w zastraszaj­ącym tempie. Organizacj­a „Missing People” ma pełne ręce roboty. Działa od 2012 roku i liczy 40 tys. zarejestro­wanych wolontariu­szy. Przyjmują więcej niż jedno zgłoszenie w tygodniu. Organizują akcje nawet wtedy, gdy policja nie chce wszcząć poszukiwań. Szukają też tych, którzy zniknęli wiele lat temu. Pewnego razu Olsson znalazł w lesie mężczyznę, który chciał się otruć. – Zapytałem, czy mogę go objąć. Rozpłakał się i zrezygnowa­ł z samobójstw­a. – Przynajmni­ej tym razem go uratowałem. (EW)

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland