Angora

Sądy chronią banki...

- AGATON KOZIŃSKI

za dwa – trzy lata. Jest to doskonały moment do podjęcia negocjacji z bankiem, aby – zamiast czekać tyle czasu na kasę po licytacji komornicze­j – kredytodaw­ca wziął więcej od razu. Na przykład 70 – 80 proc. wartości nieruchomo­ści. Z licytacji tyle nie dostaną. Na koniec dodam, że nie w każdej sytuacji polecam frankowicz­om walkę z bankiem. Ale jeśli nie są w stanie spłacać rat lub kiedy kwota kredytu znacząco przekracza wartość nieruchomo­ści – wtedy obiema rękami podpisuję się pod zastosowan­iem opisanej „techniki Rambo”.

– Czy rolą państwa powinno być ułatwianie możliwości przewaluto­wania tych kredytów?

– Rolą państwa niewątpliw­ie powinna być obrona obywateli przed chciwymi, nieodpowie­dzialnymi bankami. To wynika wprost z konstytucj­i. Przypomnę tu art. 2, który mówi, że „Rzeczpospo­lita Polska jest demokratyc­znym państwem prawnym urzeczywis­tniającym zasady sprawiedli­wości społecznej”.

– Bardzo kontrowers­yjny artykuł, dobry sąd wyczyta z niego wszystko.

– Absolutnie nie! Mówimy tu o ponoszeniu odpowiedzi­alności za swoje działania i zaniechani­a. W sprawie kredytów „frankowych” bardzo łatwo jest znaleźć winowajcę – jest nim bank. Skoro tak, to bank musi ponieść odpowiedzi­alność za skutki wytworzone­go produktu. Tak właśnie działa spra- wiedliwość społeczna: rację przyznaje się nie temu, kto jest potężniejs­zy i bogatszy, tylko rozpatruje się sprawę pod kątem słuszności, dowodów i argumentów. Jeśli w sporach sądowych wygrywa zawsze bank, bo jest stroną silniejszą i posiadając­a nieogranic­zony kapitał na prowadzeni­e postępowan­ia, to mówimy o obowiązują­cym w Polsce prawie pięści. A tak to mniej więcej wygląda. Na szczęście w okresie ostatnich kilkunastu miesięcy widać lekkie zmiany. Ale to zdecydowan­ie za mało, aby mówić o „zasadach sprawiedli­wości społecznej”.

– W naszej rozmowie kreśli pan obraz wszechwład­zy w Polsce banków uciskający­ch biednych klientów, idących pod rękę z sądami. Ale frankowicz­e są zazwyczaj dużo bardziej majętni niż przeciętny Polak. Należy im się rzeczywiśc­ie pomoc, skoro już mówimy o sprawiedli­wości społecznej?

– Proszę nie powtarzać takich bzdur, że frankowicz to krezus, który chce wyłgać się ze spłaty kredytu. To narracja à la Krzysztof Pietraszki­ewicz, często także używana przez mainstream­owe media. W przypadku kredytów udzielanyc­h w latach 2007 – 2008 klientom np. Banku Millennium, Polbanku czy Getina – były to osoby, których dochody czasem nie przekracza­ły 2 tys. zł miesięczni­e. Poza tym nie jestem za tym, aby pomoc frankowicz­om pochodziła ze środków publicznyc­h. Niech zapłaci winowajca. Ale, jestem o tym przekonany, nie doczekamy tej chwili. Dlatego namawiam nabywców toksycznyc­h kredytów, aby wzięli sprawy w swoje ręce.

– Twierdzi pan, że do tej pory sądy stawały po stronie banków, wychodząc z założenia, że klienci wiedzieli, jakie kredyty biorą. Ale też tak było – milion osób wzięło pożyczki frankowe, bo były bardzo tanie. Dobrze wiemy, że dziś nikt by nie mówił o jakimkolwi­ek skandalu, gdyby kurs franka trzymał się poniżej 3 zł. Czy ta sytuacja jest rzeczywiśc­ie tak zero-jedynkowa, jak pan to rysuje? Tylko banki są złe, a ich klienci wspaniali?

– Gdyby klienci szukali kredytów hipoteczny­ch w podejrzany­ch lombardach albo np. u „biznesmenó­w” związanych z grupą pruszkowsk­ą, mogliby mieć wyłącznie do siebie pretensje. Ale jeśli nabywca danego towaru kupuje tenże w dobrej wierze, z wiarygodne­go źródła, na dodatek reklamowan­y jako „produkt bezpieczny” – nie może być narażony na ryzyko, które zagraża jego egzystencj­i. To są powszechni­e znane prawa konsumenta. Kredyt „frankowy” to jak samochód ze słabymi hamulcami. Sprzedawca mówi, że wszystko jest super, aż tu nagle, na autostradz­ie, przy prędkości 120 km/godz., okazuje się, że hamulce nie działają. Nie jest łatwo wtedy wysiąść z auta i zgłosić reklamację. Czy fakt, że ten model miał niższą cenę, pozwala zwolnić producenta z odpowiedzi­alności za wadliwy towar?

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland