W suplementach diety są drobnoustroje, substancje rakotwórcze i narkotyki
Również w czterech próbkach stwierdzono niższą niż deklarowana na opakowaniu liczbę bakterii probiotycznych. Co więcej, w jednej próbce wykryto bakterie chorobotwórcze, które mogą powodować zagrażające życiu zakażenia. „Podkreślić należy, że nawet przy stosunkowo niewielkiej skali badań zleconych przez Najwyższą Izbę Kontroli odsetek produk- 316 opakowań tego produktu. Łącznie od 2012 r. jeden tylko importer rozprowadził ponad 10 tys. opakowań tego suplementu po 90 tabletek każde.
Minister zdrowia pod pręgierzem
Dostaje się za to Ministerstwu Zdrowia: „Minister zdrowia nierze- telnie wypełniał obowiązki związane z nadzorem nad przestrzeganiem prawa żywnościowego w odniesieniu do suplementów diety” – twierdzi NIK.
Ale głównym negatywnym bohaterem kontroli jest Główny Inspektorat Sanitarny. Czemu? Bo to na tej instytucji w pierwszej kolejności spoczywa kontrola rynku suplementów. Wprowadzenie suplementu diety do obrotu wymaga jedynie powiadomienia GIS, w którym podaje się m.in. nazwę i postać produktu, proponowaną kwalifikację, skład jakościowy i ilościowy oraz wzór oznakowania w języku polskim.
W prowadzonym przez GIS rejestrze od 2007 roku wpisano łącznie ponad 24,5 tys. suplementów diety. A specyfików wciąż przybywa. Tylko do połowy 2016 roku złożono ponad 3 tys. nowych powiadomień, co oznacza, że na rynek trafia średnio 500 substancji miesięcznie.
„W Głównym Inspektoracie Sanitarnym nie dostosowano warunków organizacyjnych do wielkości rynku suplementów diety. Liczba pracowników (...) była zdecydowanie niewystarczająca, aby organ ten rzetelnie wykonywał powierzone obowiązki” – zauważa NIK. To właśnie GIS ma prawo kontrolować preparaty, które już znajdują się na rynku. Szkopuł w tym, że wedle raportu NIK nie robi tego. „Przez rażąco długi czas prowadzono zarówno proces weryfikacji, jak i postępowania wyjaśniające. Uderzające jest, że wobec blisko połowy ogólnej liczby powiadomień, które wpłynęły do GIS w latach 2014 – 2016 (ok. 6 tys. produktów), w ogóle nie rozpoczęto procesu weryfikacji. Oznacza to, że w stosunku do tak wielkiej liczby wprowadzanych na rynek suplementów diety nie podjęto nawet próby ustalenia, czy produkty te są bezpieczne dla konsumentów”.
3 tysiące dni kontroli
Nawet jeśli GIS zaczynał badać podejrzany suplement, to trwało to latami. Średni czas postępowania wynosi 2256 dni, czyli ponad 6 lat, a najdłuższe z tych postępowań trwało ponad 3100 dni, czyli ok. 8,5 roku. „Szczególnie uderzające w interes konsumentów jest pozostawanie w obrocie przez wiele lat niezweryfikowanych produktów – jak stwierdzono w toku kontroli – niejednokrotnie zawierających niedozwolone, szkodliwe dla zdrowia składniki” – ostrzega NIK.
Kontrolerzy krytykują cały system, który pozwala na wprowadzenie do obrotu suplementów diety natychmiast po złożeniu powiadomienia do GIS. „Stwarza to możliwość wystąpienia zagrożenia dla zdrowia lub życia konsumenta” – uważają.
A rynek suplementów diety rozwija się w Polsce bardzo dynamicznie. W pierwszej połowie 2015 r. Polacy kupili niemal 95 mln opakowań suplementów, wydając na ten cel ponad 1,5 mld złotych. To o 10 mln opakowań więcej niż w porównywalnym okresie 2014 r. i 22 mln więcej w porównaniu z pierwszym półroczem 2012 r.
„Nierzetelna realizacja zadań związanych z wprowadzaniem do obrotu suplementów diety, nieskuteczny nadzór nad ich jakością zdrowotną, a także w niedostatecznym stopniu prowadzona edukacja żywieniowa w zakresie tych produktów nie zapewniają w Polsce odpowiedniego poziomu bezpieczeństwa suplementów diety” – konstatuje Najwyższa Izba Kontroli.