1 mln zł za wodę – to rachunek pani Janiny
Kościół w Woli Michowej pod wezwaniem Matki Boskiej Częstochowskiej, który stoi tuż przy trasie z Cisnej do Komańczy (Bieszczady), jest budowlą nową – z 2010 roku. Świątynia zbudowana w tak bardzo karpackim stylu pięknie wpisuje się w bieszczadzki pejzaż. Ponadto wspaniale koresponduje z charakterem zabytkowych cerkwi, które zachowały się na tych terenach do naszych czasów. Fot. Roman Jagoda
Baszta Niedźwiadka to najstarszy fragment obwarowań wrocławskich z XIII w. Pierwotnie był to prostokątny wykusz, który w XIV w. – po dobudowaniu dodatkowej kondygnacji – został czworoboczną wieżą z otworami strzelniczymi, wyposażoną w XV lub XVI wieku w działobitnię. Zniszczona w 1945 r. w 75 proc. została zrekonstruowana. Nazwa pochodzi od wmurowanej w narożnik rzeźby niedźwiadka, którą znaleziono w okolicznych gruzach. Baszta położona jest między ulicami Piaskową a Kraińskiego, na tyłach Hali Targowej.
Fot. Bogusław Grodecki
Zamek w Gołuchowie – pierwotna, wczesnorenesansowa murowana budowla o charakterze obronnym, kilkukondygnacyjna, na planie prostokąta, z basztami w każdym narożniku. Zamek został wzniesiony w latach 1550 – 1560 dla Rafała Leszczyńskiego (starosta radziejowski i wojewoda brzesko-kujawski).
Fot. Antoni Bajbak Byłeś w ciekawym miejscu, napisz:
awojtowicz@angora.com.pl
– Na fakturze za zużytą wodę i ścieki miałam zapłacić blisko milion zł – opowiada nasza Czytelniczka Janina Nowak z Sulechowa. – Takich pieniędzy nie mam. Nie starczyłoby życia mojego, moich dzieci i wnuków, żeby zapłacić tyle pieniędzy.
Pani Janina mieszka w bloku spółdzielczym w centrum Sulechowa. Zazwyczaj płaci za wodę i odbiór śmieci trochę ponad 20 zł miesięcznie. Nasza Czytelniczka jest już na emeryturze. – Płacę wszystko na czas, co do grosza, bo gdy nazbierają się jakieś zaległości, to wtedy trudno z lichej emerytury oddawać długi. Wszystkie wpłaty mam udokumentowane w książeczce – opowiada pani Janina. – W końcu grudnia 2016 r. też zapłaciłam. Wyszło za zimną wodę prawie 29 zł.
W mieszkaniu naszej Czytelniczki spółdzielnia niedawno wymieniła wodomierze. Przeprowadzono też odczyt wskazań liczników wody. Dlatego nie zdziwiła się, że w skrzynce na listy znalazła pismo ze spółdzielni mieszkaniowej. W środku była faktura.
– Jak zobaczyłam kwotę, to aż oniemiałam. To był dla mnie szok. Musiałam usiąść i wziąć leki na nadciśnienie, bo boję się drugiego udaru. Na fakturze wezwano mnie do zapłaty 957 tysięcy 17 złotych i 51 groszy! – opowiada mieszkanka Sulechowa. – Co najdziwniejsze, tyle wody miałam wykorzystać w ciągu 1,5 miesiąca, od 19 listopada do 31 grudnia 2016 r. Trudno mi sobie nawet wyobrazić, ile to jest litrów wody. Co dziwnego, fakturę dostałam 25 stycznia z terminem płatności... 25 stycznia. Wyobraziłam sobie, jak biorę z domu milion złotych i idę z tymi pieniędzmi do kasy spółdzielni.
J. Nowak poszła do spółdzielni, ale z fakturą. Chciała rozmawiać z osobą, która wystawiła rachunek. Niestety, nie zastała jej w pracy. – Poszłam więc do prezesa. A u niego był już inny lokator w podobnej sprawie – mówi pani Janina. – Prezes, gdy zobaczył fakturę, zaczął się śmiać, ale nic nie wyjaśnił, tylko odesłał mnie do osoby podpisanej pod fakturą. A jej przecież nie było. W spółdzielni mieszkaniowej traktują nas, lokatorów, jak zło konieczne. Następnego dnia przyszli do mnie dwaj panowie. Nic nie zrobili, tylko zerwali z wodomierzy plomby.
Jak spółdzielnia tłumaczy tak wysoki rachunek za wodę? – Okazało się, że monterzy w trzech mieszkaniach źle zamontowali wodomierze – mówi Karol Cegłowski, prezes SM Sulechów. – Oczywiście lokatorzy dostaną pisma w tej sprawie i nikt nie musi płacić tak olbrzymich kwot.