Lublinem przez dzieje
Tomasz Wilczkiewicz
Rarytas dla fanów komiksów. Bohaterowie tego fantastyczno-przygodowo-historycznego wydania to ojciec i syn, którzy przypadkiem znajdują wielką ciężarówkę Lublin 51. Odpalają silnik i... przenoszą się w czasie do momentu, gdy po raz pierwszy pojawił się gród „LUB LIN”. Para rozpoczyna podróż w czasie. Staje się częścią wielu prawdziwych wydarzeń związanych z miastem leżącym nad Bystrzycą. Jest to tym bardziej ciekawe, że ściga ją czarny charakter – fizyk kwantowy profesor Eugeniusz Szwarcwald. Czytelnik poznaje prawie 700-letnią historię miasta zwanego perłą wschodu, jednocześnie doskonale się bawiąc. Akcja zawiera genialne gagi oraz błyskotliwe i dowcipne dialogi.
Szata graficzna jest niezwykle urokliwa. Ma w sobie coś z filmowej animacji. Kojarzy się z najlepszymi kreskówkami. Struktura wyrazistych i barwnych plansz jest przejrzysta. Tomasz Wilczkiewicz – rysownik „Angorki” i „Angory” – zamieścił na stronie przeważnie sześć kadrów. Rysunki zawierają wiele szczegółów. W tle widzimy piękne ulice, autentyczne zabytki i ludzi ubranych w szaty z danej epoki. Regionalne klechdy podane są w pięknej i eleganckiej formie. Mamy tu do czynienia z opowieścią familijną. Dzięki temu komiksowi cała rodzina może ciekawie spędzić czas.
To wydanie kieszonkowe, z grzbiecikiem, na kredzie. Niezwykle poręczne podczas zwiedzania miasta lub czytania w podróży.
80 stron. Cena 21 zł. Wydawnictwo – Lubelska Regionalna Organizacja Turystyczna. Kupno – www.wak.net.pl.
Pod koniec stycznia (w weekend w dniach 27, 28 i 29) już po raz trzynasty odbyła się w naszym kraju akcja polegająca na zimowym liczeniu ptaków w parkach i ogrodach, zorganizowana przez Ogólnopolskie Towarzystwo Ochrony Ptaków. Każdy chętny (na pewno ktoś z Was w to się zaangażował...) mógł odnotować, ilu przedstawicieli danego gatunku ptaków przez godzinę przylatuje do parku, ogrodu, na skwer przed blokiem czy do przydomowego karmnika. Wyniki owej obserwacji należało następnie wpisać do specjalnego formularza i odesłać organizatorom akcji.
Pomysł przyszedł do nas z Wysp Brytyjskich, gdzie w zimowej akcji pn. Big Garden Birdwatch biorą od dawna udział setki tysięcy osób, a policzonych ptaków są miliony.
Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że ornitolodzy posługują się – wzbudzającą kontrowersję – nazwą Zimowe Ptakolicze-