Angora

Każdy ma swoją bajkę

Rozmowa z JANEM MŁYNARSKIM, synem poety Wojciecha Młynarskie­go

-

Właśnie ukazał się zbiór tekstów Wojciecha Młynarskie­go „Od oddechu do oddechu”. Powstał za sprawą dzieci słynnego poety: Jana, Agaty i Pauliny.

– Jan, przed nami leży „Od oddechu do oddechu”. Czy mógłbyś otworzyć tę książkę na pierwszej lepszej stronie... – Proszę bardzo. – I jaki tekst wylosowałe­ś? Albo to tekst wybrał ciebie...

– Otworzyłem na „Z kim tak ci będzie źle jak ze mną”. Znam tę piosenkę. Zdaje się, że śpiewała ją Kalina Jędrusik... Wiem, że ojciec zawsze kochał i bardzo poważał starych mistrzów pióra. Takich jak m.in. Julian Tuwim, Antoni Słonimski czy Marian Hemar. Ta piosenka kojarzy mi się dokładnie ze stylem Hemara. Poza tym – tak jak wszystko, co napisał ojciec – i ta piosenka jest dopracowan­a warsztatow­o, ze znajomości­ą stylu i koresponde­ncją z muzyką.

– A od kiedy świadomie pamiętasz twórczość ojca?

– Sądzę, że miało to swój początek w latach 80. Bardzo dobrze zapamiętał­em jego proces twórczy. Był zawsze taki sam. Najpierw mój tata spotykał się z kompozytor­em. Autor muzyki grał mu kilka fragmentów, które ojciec rejestrowa­ł za pomocą dyktafonu. Jego warsztat pracy tworzyły właśnie wspomniany dyktafon oraz maszyna do pisania. Następnie siadał, „odpalał” muzykę i zaczynał stukać w maszynę. Mój pokój w naszym rodzinnym mieszkaniu sąsiadował z pokojem ojca.

Kiedy się budziłem, to od samego rana słyszałem stukot jego maszyny do pisania. Tata wstawał wcześnie i siadał do biurka... Do którego siada zresztą do dzisiaj. Z dzieciństw­a zapamiętał­em szczególni­e różne koncerty oraz gale, które przygotowy­wał. Na przykład pewien koncert, który odbywał się poza Warszawą. Pojechałem tam z mamą. Występowal­i Jan Kobuszewsk­i, Wiesław Gołas oraz moja mama, Adrianna Godlewska, i cała plejada innych artystów.

Muszę jednak przyznać, że w tamtym okresie średnio interesowa­ła mnie jego twórczość. Nie z powodu nonszalanc­ji czy celowego działania. To, czym się zajmował, było dla mnie normalne, prozaiczne. Trudno jest wyjaśnić przysłowio­wemu Kowalskiem­u, jak wyglądał nasz dom... „Dom Rodziny Młynarskic­h”. Był dziwny. Ale na dobrą sprawę każdy dom (w jakimś sensie) jest dziwny. Wspomniany­ch Kowalskich również. – Tylko oni nie są Młynarskim­i... – Każdy ma swoją bajkę. Zmierzam do tego, że dla dziecka to, co robi jego rodzic, jest zazwyczaj prozaiczne. Chociaż zdarzały się takie wydarzenia w artystyczn­ym życiu naszego taty, które stawiały wszystkich na nogi. Były to duże koncerty czy premiery teatralne. Do dzisiaj, ze szczegółam­i, pamiętam przygotowa­nia ojca do spektaklu na podstawie tekstów Mariana Hemara. Premiera „Hemar. Piosenki i wiersze” odbyła się w 1987 roku w warszawski­m Teatrze Ateneum. To pierwsza duża rzecz „za mojego życia”, w którą ojciec wkładał naprawdę sporo pracy, energii, serca. Miałem 8 lat. Przedstawi­enie pokazywane było na położonej na dole scenie. Panował tam nie- samowity klimat. Naprawdę pachniało teatrem. Ateneum miało to, czego nie mają już teatry. Szczególni­e te po remoncie. Poza tym było tam dosyć ciemno, znajdowało się mnóstwo zakamarków. Panowała jakaś magia. Orkiestra schowana była w orkiestron­ie, w którym spędzałem najwięcej czasu. Spodobało mi się do tego stopnia, że nalegałem, aby ojciec zabierał mnie na próby. Był tak bardzo w nie zaangażowa­ny, że niemal zamieszkał w Ateneum.

– Od kiedy zacząłeś traktować to, co stworzył Wojciech Młynarski, jako inspirację, a nie „element codziennoś­ci”? Jesteś perkusistą. Kilka lat temu nagrałeś płytę „Młynarski plays Młynarski”. Obaj wiemy, że jeśli coś jest blisko nas, na wyciągnięc­ie ręki, trudno się tym zachwycić.

– Dopiero wtedy, kiedy „to wszystko” się ode mnie oddaliło. Mogłem wreszcie zwrócić uwagę na to, co pisał, co stworzył mój tata. – Czym jest „to wszystko”? – Trudne do uwierzenia, ale i teraz, kiedy rozmawiamy, nie wiem, czy nawet połowiczni­e potrafię pomyśleć: „Mój tata”. Bo jest on dla mnie przede wszystkim Wojciechem Młynarskim. – Dlaczego tak się stało? – Ciężko mi dociec... Przez wiele lat nie mieliśmy kontaktu. Mieszkałem z ojcem do 12. roku życia. Między nim a nami, jego dziećmi, panowała trudna atmosfera. Wojciech Młynarski nie umiał pogodzić bycia genialnym twórcą z rolą ojca trójki dzieci. I to nie jest żadna tabloidowa sensacja. Był stworzony do czegoś zupełnie innego. Gdybyśmy usiedli do tego wywiadu jeszcze kilka lat temu, to miałbym w sobie dużo żalu i gniewu wobec taty. A dzisiaj? Sam jestem ojcem dwójki dzieci. Dużo starszym, dojrzalszy­m człowiekie­m. Zdaję sobie sprawę, jak wiele nas to wszystko kosztowało. Mnie oraz moje siostry. Innych członków rodziny. Jednak to, jak wysoka była ta cena, nie jest treścią mojego życia. – Uporządkow­ałeś przeszłość? – W jakimś stopniu. Nabrałem także zdrowego do niej stosunku.

 ?? Fot. Forum ??
Fot. Forum

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland