Nie wierzę w teorię o napadzie rabunkowym
Czy odnalezione dowody wyjaśnią zagadkę śmierci Piotra Jaroszewicza?
– Kto zabił Jaroszewiczów? – Tego jeszcze nie wiemy, ale udało się znaleźć – jak się wydawało zaginione – dowody w sprawie zabójstwa byłego premiera PRL i jego żony. – Udało się, czyli... – Nawiązałem kontakt z młodszym synem Piotra Jaroszewicza – Janem. Przez lata od zabójstwa rodziców unikał rozmów z dziennikarzami. Słyszałem, że w 2010 roku odebrał z sądu pudło kartonowe z rzeczami zabranymi z willi w Aninie. Potwierdził i przyznał, że miał jakiś irracjonalny lęk i nigdy do tego pudła nie zaglądał. Namówiłem go i zajrzeliśmy razem. – I co znaleźliście? – Ku naszemu zaskoczeniu m.in. folie daktyloskopijne z odciskami palców znalezionymi na miejscu morderstwa. Te same, które uważano przez lata za zaginiony dowód! Rozmawiałem z ekspertami i uważają, że ślady są zachowane bardzo dobrze.
– Czyli poznamy morderców? Do przedawnienia sprawy zostało 5 lat.
– Nie wiemy, ale będzie można ich użyć do identyfikacji za pomocą komputerowego systemu AFIS i być może odnaleźć osoby zamieszane w to zabójstwo. W pudle były też zakrwawione rzeczy ofiar, a także bandaż, którym napastnicy opatrzyli głowę byłego premiera, przesłuchując go i torturując. Szanse rosną także dzięki dzisiejszej technice, dzięki testom DNA, z których przy ówczesnych słabych laboratoriach nie można było skorzystać.
– Są różne teorie, dlaczego zginął Piotr Jaroszewicz...
– Skłaniam się ku wersji, według której zginął, gdyż coś wiedział albo komuś wydawało się, że może coś wiedzieć... – Co? – Coś ważnego, co mogło zagrażać ludziom, którzy nakazali go zlikwidować. Nie wiadomo, o co dokładnie mogło chodzić. Teorii jest wiele, poczynając od teorii tzw. matrioszek, czyli sowieckich agentów ukrytych na szczytach władzy w PRL i po 1989 roku.
– Ta teoria pozornie brzmi dość fantastycznie.
– To nie jest mój wymysł. Są historycy twierdzący, że sowiecki wywiad, wykorzystując to, że trwa wojna i wiele osób ginie, zabierał ich dokumenty i biografie, by wysłać w to miejsce swoich agentów. Na przykład wracali niby ze zsyłki do Polski, przedstawiali się jako te same osoby – już dorosłe, a zsyłane jako dzieci...
– Jest taka legenda ciągnąca się za Wojciechem Jaruzelskim.
– To prawda. Bogdan Roliński, który przeprowadzał z Jaroszewiczem wywiad rzekę, miał powiedzieć, że były premier PRL chciał ujawnić w kolejnych książkach prawdę o rosyjskich „matrioszkach”. Jedną z nich miał być Jaruzelski. Choć na to nie ma oczywiście żadnych dowodów. Operację „matrioszek” trudno udowodnić, ale gdybym miał powiedzieć, czy jest nieprawdopodobna... Jestem w stanie wierzyć, że Sowieci stworzyli taki system „agentury wtórnikowej” i podstawiali agentów.
– Była też teoria o tym, że Jaroszewicz był jedną z trzech osób, które odnalazły niemieckie dokumenty w Radomierzycach. Dokumenty
Zginął, bo znał największą tajemnicę KGB?
Czy były premier Piotr Jaroszewicz (†83 l.) zginął, bo poznał tajemnicę tzw. radzieckich matrioszek? Czy był niewygodny, bo wiedział, kto i za ile współpracował z bezpieką? A może zabójcom chodziło o plany polskiej broni jądrowej czy hitlerowskie archiwa? Jedno jest pewne: Jaroszewicz miał wiedzę z czasów PRL, która dla wielu mogła być niebezpieczna! Wkrótce możemy poznać odpowiedzi na te pytania.
Od 25 lat śledczy nie są w stanie znaleźć jakiegoś sensownego tropu, który doprowadziłby do morderców byłego premiera Piotra Jaroszewicza i jego żony Alicji Solskiej (†67 l.). Zostali zabici w swoim domu w Aninie pod Warszawą we wrześniu 1992 roku. AA agentów Gestapo lub materiały o kolaboracji wielu osób z całej Europy. Dwie osoby, które miały tam być z Jaroszewiczem, zamordowano w latach 90...
– Sprawdzałem ten wątek i moim zdaniem to nieprawda. Pan Tadeusz Steć, który miał być tam z Jaroszewiczem, w tym czasie był w seminarium zakonnym w Tyńcu. Moja producentka rozmawiała zresztą z panem Henrykiem Piecuchem, który przyznał, że stworzył ten mit Radomierzyc. To ślepy zaułek.
– Teorie o zabójstwie dokonanym przez albo ze względu na agentów SB w dawnej opozycji? Doszli do władzy i nie chcieli odwrócenia zmian po 1989 roku albo zmiany hierarchii po rewelacjach Jaroszewicza...
– To byłby jakiś wyraźny motyw. Jaroszewicz mógł coś wiedzieć o tych powiązaniach części PZPR i opozycji.
– Mógł wiedzieć? Jego władza skończyła się jeszcze przed sierpniowymi strajkami w 1980 roku...
– Nie ma dowodów, ale być może ci, którzy przyszli go zabić, zabrali to wszystko? Andrzej Jaroszewicz, starszy z synów, mówi, że ojciec chciał napisać książkę ujawniającą nazwiska znanych osób będących tajnymi współpracownikami SB. Wspominał też o tym Albin Siwak. Był też wątek posiadania przez Jaroszewicza dokumentów kompromitujących Jaruzelskiego lub Kiszczaka.
– W takiej sytuacji nie zamordowaliby go wcześniej niż w 1992 roku?
– Oczywiście nie wiadomo, czy takie dokumenty miał... Tych hipotez jest wiele i nie zaryzykowałbym, że któraś wydaje mi się najbardziej prawdopodobna. Najmniej prawdopodobna wydaje mi się jednak ta o morderstwie na tle rabunkowym.
– Pamiętam, że mordercy nie skradli ani obrazów Kossaka, ani grafiki Picassa, zostawili książeczki czekowe.
– Zostawili biżuterię, zbiory monet, srebrne i zabytkowe świeczniki... To było na wierzchu, niczego nie zabrano! Rabuś na to wszystko zwróciłby uwagę! Po tym, co widziałem, nie wierzę w napad rabunkowy.
– Czytałem rozmowę z policjantami prowadzącymi wówczas sprawę. Upierali się przy motywie rabunkowym, że złapali sprawców, ale nie udało się udowodnić winy.
– Wydaje mi się, że po prostu bronią własnej pracy... Nie chcę tego oceniać, bo aż tak się w nią nie zagłębiłem. Z tego, co mówią synowie Piotra Jaroszewicza albo były technik kryminalistyki Piotr Duchnowski, na miejscu śledztwa panował bałagan. Zadeptywano ślady przed zabezpieczeniem, przyjeżdżały wycieczki ówczesnych VIP-ów chcących zobaczyć, jak mieszkał były premier PRL. Amatorszczyzna, dodatkowo pod presją przełożonych i polityków. Śledztwo prowadzono źle, a oskarżonych uniewinniono, i to na wniosek prokuratury! Trudno tego bronić.
– Jest możliwe, że ktoś w samej policji usiłował ukręcić łeb śledztwu w sprawie Jaroszewiczów? Trzymanie się wersji o rabunku, „zaginięcie” dowodów, które były pod nosem...
– Też mnie to dziwi. Niby trwa prokuratorskie śledztwo w sprawie zaginięcia dowodów i te dowody sąd oddaje synowi ofiary... Gdyby nie to, że przypadkiem tym się zajmowałem, może leżałyby w pudle jeszcze kilkadziesiąt lat. „Zaginięcie” dowodów zdarzyło się też choćby w sprawie tajemniczego morderstwa księdza Niedzielaka.
– Chodzi o księdza związanego z opozycją, zamordowanego w 1989 roku.
– Tak. Może dowody też leżą w jakimś pudle? Mamy tu albo totalny bałagan, co też jest złą wiadomością, albo to czyjeś świadome działanie. Czyli możliwy spisek na życie Jaroszewicza przeprowadzony przez osoby o olbrzymich wpływach w prokuraturze i organach śledczych.
– Prokuratura po „dobrej zmianie” wyjaśni sprawę?
– To, co mnie martwi, to właśnie brak reakcji prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry. Ze względu na wagę sprawy i na to, że te dowody już raz „zaginęły”, nie chciałem iść z tym do pierwszej prokuratury z brzegu. Chciałem mieć pewność, że znów ktoś tego nie „zgubi”. Jestem trochę zawiedziony, bo myślałem, że w tak ważnej sprawie minister sprawiedliwości wykaże większe zaangażowanie.
– Może dlatego, że to Jaroszewicz? Gdyby był jakiś dowód na zbrodnie Tuska, to inna sprawa. A tak...
– (śmiech) Może i tak? Wtedy już dawno byłbym zaproszony na kawę do ministra.