Roboty przenicują bankowość
Inteligentni sztuczni pracownicy przechodzą testy – na razie na zapleczu i na pół etatu. Wkrótce wyjdą do klientów i zaczną doradzać.
Ma 120 cm wzrostu, waży 30 kg, porusza się z prędkością 3 km na godzinę. Ma wbudowane cztery mikrofony, dwie kamery, trzy sensory dotykowe i 10-calowy tablet do prezentacji oferty banku, choć służy głównie do zabawiania klientów, puszczania gier, muzyki. Ma na imię Pepper i nie jest nieczułą maszyną jak bankomat, bo potrafi rozpoznać emocje rozmówcy: wie, co oznacza uśmiech i jak odczytać zmarszczone brwi. Kosztuje 2 tys. dolarów. Nao jest cztery razy droższy, ale też znacznie mądrzejszy od Peppera. Może zapamiętać dane 5,5 mln klientów i informacje o 100 produktach. Można z nim porozmawiać o bankowości i o pogodzie, a także zapytać o kierunek – wskaże go w 19 językach, bo tyle ich zna. Pepper od kilku miesięcy pracuje w bankach – w placówkach Mizuho Financial Group w Japonii i oddziałach NBD w Emiratach – a wkrótce pojawi się na Tajwanie. Nao wita gości w sieci japońskiego Mitsubishi UFJ. Roboty można spotkać także w Brazylii (Link 237 Banco Bradesco) i w Rosji (Sberbasza Sbierbanku). W Polsce też już są, ale zamiast zabawiać klientów rozmową, niewidoczne na zapleczu wykonują poważniejsze zadania.
Frontem do klienta
Niedawno mBank zakończył testy kilkunastu maszyn zatrudnionych do wykonywania prostych czynności biurowych. Nie były to jednak humanoidalne roboty rodem z „Gwiezdnych wojen”, lecz strumieniowe systemy zarządzania danymi.
– Nasz robot to softwarowy strumień pracy, np. przepisujący dane z Excela do systemu. Robot znajduje plik, otwiera, kopiuje we właściwe miejsce i wysyła – wyjaśnia Jarosław Mastalerz, wiceprezes i COO mBanku.
Kolejny program biurowy? Nic z tych rzeczy. Robotyka zmieni sposób działania branży bankowej. Proces ten można porównać do wdrożenia automatyzacji w przemyśle, w którym maszyny sukcesywnie zastępowały proste, ręczne czynności. Na rynek wkracza nowa generacja inteligentnych, uczących się programów, które już teraz z powodzeniem mogą zastąpić człowieka w prostych pracach biurowych, np. przepisywać papierowe faktury do systemu. Robot rozpoznaje tekst, obraz, przekłada mowę na tekst.
– W każdej firmie jest mnóstwo pracy niewymagającej szczególnego zaangażowania intelektualnego; są to proste czynności, do których wykonywania trudno znaleźć pracowników ze względu na niską płacę. Robot doskonale zapełnia takie etaty – mówi Jarosław Mastalerz.
Roboty mogą też wykonywać bardziej skomplikowane zadania, takie jak przetwarzanie baz danych, np. w celu wyszukiwania nieścisłości w danych klientów rozsianych po różnych systemach, mogą monitorować spłatę zaległości, wyłapywać fraudy itp. Według Accenture, używając robotów do eliminacji manualnej pracy, banki mogą zaoszczędzić 30 proc. kosztów i zwiększyć efektywność, ponieważ programy mogą „pracować” 24 godziny na dobę przez siedem dni w tygodniu.
Z czasem inteligentne programy będą brały na siebie coraz więcej obowiązków, na początek backoffice’owych – w księgowości czy dziale analiz wniosków kredytowych, bo z powodzeniem mogą zastąpić analityka kredytowego. W przyszłości staną frontem do klienta i zajmą się doradztwem finansowym.
Doradca jest kobietą
Roboadvisory to drugi obok robotyki trend rozwijający się na rynku bankowym. Ostatnio nastąpił prawdziwy wysyp botów pomagających w zarządzaniu finansami. Zazwyczaj noszą imiona żeńskie, co być może wynika z ich pokrewieństwa z Siri – aplikacją Apple’a rozpoznającą mowę i realizującą komendy głosowe. Tydzień temu na londyńskiej konferencji Finnovate autorskie rozwiązanie z zakresu robodoradztwa – bota o imieniu Myra – pokazał krakowski Comarch. Program jest w stanie przeprowadzić analizę portfela klienta i wskazać propozycje inwestycyjne. Z Myrą można komunikować się głosowo. W tym roku ma trafić do produkcji.
Również w tym roku ma zacząć doradzać Erica, roboadvisor w Bank of America, a w Singapurze wystartuje Miss Kaya, która będzie się specjalizować w doradztwie dla kobiet. Nad botem specjalnie dla pań pracuje też start-up Ellvest, w który w ubiegłym roku zainwestowało kilka znanych kobiet – wśród nich jest Venus Williams.
W tym roku pierwszych robodoradców mogą się też spodziewać klienci polskich banków. Wdrożeniem takiego rozwiązania jest zainteresowany ING Bank Śląski, który w tym miesiącu zaczyna rozmowy z dostawcami oprogramowania.
Na razie jedynym działającym botem w branży finansowej jest Amex bot, program działający w ramach Messengera. Posiadacz karty American Express otrzymuje za pośrednictwem komunikatora informacje o saldzie, sposobach obniżenia zadłużenia, specjalnych ofertach i promocjach u partnerów.
Pod lupą Brukseli
Roboadvisory nie jest trendem nowym, bo już siedem lat temu w USA powstała firma Bettermant, oferująca automatyczne, komputerowe doradztwo, która dzisiaj zarządza 4 miliardami dolarów i obsługuje 100 tysięcy klientów. Podobnych firm narodziło się w Stanach już kilka, nie wszystkie jednak radzą sobie równie dobrze. Rynek platform do automatycznego zarządzania finansami, którego przewagą są niskie prowizje, za oceanem zgromadził już 50 mld dolarów. W Europie jest znacznie mniejszy – szacuje się go na 1 mld euro. Mimo niewielkiej skali przyciągnął już jednak uwagę regulatorów. Pod koniec stycznia, podczas spotkania G-20, Mark Carney, szef Banku Anglii, powiedział, że robodoradztwo potencjalnie może generować ryzyko systemowe.
Na początku stycznia Parlament Europejski zasugerował powołanie Europejskiej Agencji ds. robotyki i dobrych praktyk, przy czym Bruksela patrzy na zjawisko szeroko, obejmując m.in. rynek samosterujących samochodów. Eurodeputowani w specjalnym raporcie zwracają uwagę na wpływ rozwoju inteligentnych robotów na prawo, etykę (proponują w długim terminie określenie statusu prawnego „electronic person”) i rynek pracy. Firma badawcza Forester prognozuje, że w ciągu pięciu lat liczba etatów w amerykańskich bankach wskutek automatyzacji procesów zmniejszy się o 5 proc. PwC w analizie pilotażu robotyki w Danske Banku szacuje natomiast, że do 2019 r. co czwarte stanowisko pracy zostanie dotknięte zmianami wywołanymi przez roboty. Zastąpią one 16 proc. etatów, ale wygenerują też zapotrzebowanie na 9 proc. dodatkowych stanowisk.
Eksporterzy drugi raz z rzędu wypracowali nadwyżkę w handlu zagranicznym. Wartość polskiego eksportu w 2016 roku osiągnęła 798,2 mld zł, import był o 21 mld zł niższy. Pierwszy raz nadwyżka zaistniała w 2015 roku i wynosiła niecałe 10 mld. Według danych Głównego Urzędu Statystycznego ubiegłoroczny rekord został pobity przede wszystkim dzięki sprzedaży do krajów Unii Europejskiej, w czym pomogła dość słaba, w stosunku do euro, polska waluta.
Money.pl Tak dużych inwestycji małe i średnie firmy w Polsce nie podejmowały od 7 lat. Opublikowany przez Pekao SA raport ujawnia, że aż 49 proc. z nich zdecydowało się na inwestowanie. Najczęściej robili to producenci (55,5 proc. firm), sektor budowlany (54,9 proc.), branża usługowa (49,8 proc.) oraz handel (41,4 proc.). – Na przestrzeni ostatnich kilku lat firmy małe i mikro okrzepły i umiejętnie konkurują na rynku. Myślą o rozwoju i poprawie efektywności działania, o czym świadczy rosnąca trzeci rok z rzędu liczba inwestujących oraz wielkość nakładów inwestycyjnych. Korzystne warunki makroekonomiczne, dobra dostępność finansowania zewnętrznego oraz duże potrzeby inwestycyjne pozwalają zakładać, że rosnąca aktywność mikro i małych firm będzie w kolejnych latach podtrzymana – prognozuje prezes Pekao SA Grzegorz Piwowar. Największe przeszkody w rozwoju, jakie od lat napotykają mali i średni przedsiębiorcy, to m.in. wysokie podatki i koszty pracy.
Money.pl PRL-owski symbol luksusu, „Baltona”, znakomicie prosperuje w kapitalistycznej rzeczywistości. Rozpoczęła działalność w 1946 roku jako firma zaopatrzeniowa dla statków pływających po Bałtyku. Niedługo później rozszerzyła działalność i jej odbiorcami stały się wszystkie polskie statki, lotniska i placówki dyplomatyczne, a nawet organizatorzy wypraw naukowych. W 1956 roku „Baltona” zaczęła otwierać pierwsze sklepy wolnocłowe oraz sklepy specjalne dla ówczesnej władzy. W latach 80. miała już 250 tysięcy takich placówek. Miała również własne marki produktów spożywczych. Na przełomie wieków wydawało się, że nadchodzi jej zmierzch. W 2010 została sprywatyzowana i działa do dziś nie tylko w Polsce. Jej sklepy znajdują się na Ukrainie, we Francji, w Belgii i Niemczech. Oprócz handlu zajmuje się też gastronomią, prowadząc kawiarnie i restauracje. W styczniu tego roku jej przychody wyniosły 28,3 mln zł – 22 proc. więcej niż w tym samym okresie roku 2016.
Innpoland.pl Wybrała i oprac. E.W.