Pora na begonie
Ogrody Czytelników
Robimy gruntowny przegląd roślin, które przechowywaliśmy przez zimę. Czarne i suche pędy wycinamy. Tniemy też cienkie i wyciągnięte gałązki. Całą roślinę skracamy, aby lepiej się rozkrzewiła. Pędy przycinamy nad drugim, trzecim węzłem (miejsce, z którego wyrastają listki). Datury, oleandry, fuksje, lantany, pelargonie przesadzamy do większych doniczek lub wymieniamy wierzchnią warstwę ziemi i zaczynamy nawozić nawozem do roślin kwitnących. Jeżeli zależy nam na szybkim zwiększeniu masy zielonej, to na początek stosujemy nawóz z większą zawartością azotu. Rośliny przenosimy do jaśniejszego i cieplejszego pomieszczenia.
Wysiewamy do na ziół. Moja begonia wyhodowana z cebuli już trzeci rok cieszy swoimi kwiatami. Begonie przechowuję w chłodnej piwnicy w trocinach, a na przełomie lutego i marca doniczek nasio- zaczynam pędzenie. Pędzenie to nic innego jak wysadzenie cebuli do małej doniczki i trzymanie jej w ciepłym pomieszczeniu, aby zaczął się pro- ces wegetacyjny. Do donicy wysadzam pod koniec kwietnia. Begonia rośnie w zwykłej ogrodowej ziemi wymieszanej z obornikiem. Moim zdaniem ważnym elementem sukcesu jest nawożenie naturalnym obornikiem „od chłopa”. Latem rzadko ją podlewam, nie używam żadnych nawozów sztucznych. Donica ustawiona jest po stronie północnej.
Jan Zubek, Sucha koło Strzelec Opolskich jola.b@angora.com.pl
Irbis potrafi sadzić 15-metrowe susy. Karakal, łapiąc ptaki, wyskakuje dwa metry do góry, puma to największy dziki kot, który miauczy.
(...) Podobno udomowiliśmy je 10 tys. lat temu. To nieprawda (co przyzna każdy kociarz) – przecież wiadomo, że to one nas udomowiły i sprytnie zamieniły w swoich niewolników. Przypomnijmy w tym miejscu stare zestawienie naszych domowych przyjaciół. Pies myśli: „Człowiek mnie karmi, kupuje mi zabawki, wyprowadza mnie na spacer... Chyba jest bogiem”. Natomiast kot: „Człowiek karmi mnie, kupuje mi zabawki, sprząta w mojej kuwecie... Chyba jestem bogiem!”.
Pewne jest jedno: kot to zwierzę doskonałe, genialny myśliwy i strateg! Nijak nam równać się z nim, jeśli chodzi o możliwości zmysłów. Mam na myśli zarówno nasze domowe mruczki, jak i dzikie, zagrożone wyginięciem tygrysy czy irbisy. Wzrok mają znacznie lepszy od naszego. Widzą co prawda mniej ostro, nie radzą sobie z kolorem czerwonym, ale za to ich pole widzenia to nawet 280 stopni! A człowieka? Co najwyżej 180 stopni. My, chcąc widzieć coś ostro, musimy się skupić na tym przedmiocie. Kot nie ma takiego kłopotu.
Poza tym jego oko potrzebuje sześć razy mniej światła niż nasze, by coś dostrzec. – Dzieje się tak za sprawą tapetum lucidum, czyli warstwy pigmentu, błony odblaskowej umiejscowionej między siatkówką oka a naczyniówką. Można powiedzieć, że korzysta z noktowizji – wyjaśnia Marcin Wierzba, biolog i zoopsycholog. – Światło wpada do oka, przechodząc przez siatkówkę i odbijając się od tapetum lucidum, trafia z powrotem do siatkówki i przy okazji pobudza poboczne receptory, co zwiększa skuteczność widzenia np. o świcie czy o zmierzchu.
Węch mają też lepszy od nas – pięciokrotnie. W ich jamie nosowej jest ok. 100 mln receptorów węchowych, w naszej – 20 mln... Ale i nas, i koty pokonują tutaj psy, które takich wyspecjalizowanych komórek mają nawet 280 mln. Na tym nie koniec, bo koty korzystają jeszcze z tzw. narządu Jacobsona, dzięki któremu mogą się komunikować ze sobą na swój ulubiony sposób, a więc za pomocą substancji chemicznych zwanych feromonami. Dlatego wszystkie kocury obsikują kąty, a każdy mruczek ociera się o swoich ludzi w domu. Po prostu znakuje ich swoim zapachem (tak jak
Stowarzyszenie dla Natury „Wilk” zajmuje się monitorowaniem i ochroną polskich drapieżników, głównie wilków, ale też rysi i żbików oraz niedźwiedzi. Jak mówi jego prezes, dr Sabina Pierużek-Nowak, w Polsce największa populacja rysi żyje w Karpatach. Na stronie Stowarzyszenia: www.polskiwilk.org.pl znajdziecie więcej informacji na ten temat, w tym zdjęcia, filmy i linki. np. ludzie robią z krowami, wypalając im znak na skórze...).
Słuch? Znowu człowieka czeka łomot – dość powiedzieć, że my mamy 6 mięśni odpowiedzialnych za poruszanie uchem. I to teoretycznie, bo nasze są niedorozwinięte. Kot ma ich 14 i wszystkie działają świetnie, dzięki czemu może każdym uchem śledzić inne odgłosy. A gdy już jego owłosiony radar namierzy coś ciekawego, oboje uszu skupia się na tym, pozwalając dokładnie zmierzyć odległość od celu.
Jak wyjaśnia Marcin Wierzba, wrocławski biolog i zoopsycholog, nasze koty domowe wyspecjalizowały się w polowaniu na małe zwierzęta – takie jak myszy czy ptaki – dlatego słyszą w innym zakresie częstotliwości niż my. – Ludzie słyszą dźwięki do 20 kHz, a koty – nawet do 50 kHz. One muszą rejestrować wysokie częstotliwości, takie jak piski czy uderzenia skrzydeł, żeby móc skutecznie polować – tłumaczy.
Kocia brać dysponuje jeszcze jednym cudownym narzędziem – wibrysami, czyli specjalnymi, sztywnymi włosami po bokach pyska (wąsami) oraz na łapach i na brwiach. – Są elementem ich zmysłu dotyku – tłumaczy biolog. – To specyficzne, sztywne włosy: wykrywają wibracje, reagują, gdy zwierzę zawadzi o jakiś obiekt. Włos, którym kot dotknął czegoś, jest wprowadzony w drgania, te przekazują do komórek pod skórą, u nasady włosa, a stamtąd nerwami impuls płynie do mózgu. Koty wykrywają wibrysami np. ruch powietrza wywołany przez mysz, która przebiega w pobliżu – dodaje Marcin Wierzba. Dlatego nawet w zupełnej ciemno- ści potrafią się poruszać bez nabicia sobie guza.
Pies przyjdzie na zawołanie, kot odbierze wiadomość i skontaktuje się z tobą w wolnej chwili.
Mary Bly Czy można go wytresować jak psa? Marcin Wierzba twierdzi, że tak. Robi się to podobno identycznymi metodami. –Z nimi jest o tyle trudniej, że są „socjalne fakultatywnie”. Nasze koty domowe nie są niezależne zupełnie – szukają kontaktu z nami i czasem cierpią, gdy go brakuje. Ale same regulują, ile tego kontaktu potrzebują.
Pies chce być z tobą non stop, a kot musi pobyć sam i zająć się swoimi sprawami – śmieje się zoopsycholog, potwierdzając słowa amerykańskiej pisarki. Jak dodaje, ze szkoleniem kotów jest o tyle trudniej, że żyją w „świecie 3D”, a więc wskakują gdzieś, biegają na różnych poziomach, rozprasza je znacznie więcej rzeczy niż psa. – Ale na pewno można nauczyć kota aportowania, przybijania piątki i wielu innych sztuczek – zapewnia treser.
Bóg stworzył kota, żeby wiek mógł głaskać tygrysa.
V.M. Hugo No dobrze: kot domowy żyje z nami, jest mały, więc z jego „cywilizowaniem” pewnie będzie łatwiej. A co z jego dzikimi kuzynami: gepardami, lwami, panterami, których wiele żyje w niewoli (i to nie tylko w ogrodach zoologicznych)? Tomasz Grabiński, lekarz weterynarii, który od wielu lat zajmuje się dzikimi kotami we wrocławskim Ogrodzie Zoologicznym, mówi, że one wcale nie różnią się bardzo od swoich mniejszych domowych pobratymców. Owszem, czło-