Angora

Wiedzą, o czym piszą?

-

Na setkach chińskich artykułów widnieje nazwisko obecnego prezydenta USA. Chińczycy mogą więc kupić prezerwaty­wy i stymulator serca marki „Trump”, zanocować w „Trump Internatio­nal Hotel”, zawiązać krawat „Trump” oraz wyposażyć łazienkę w sedes „Trump”. Sedesy są bardzo ekskluzywn­e. Mają wydłużony kształt litery „U”, podgrzewan­e deski, system myjący, przeprowad­zają testy ciążowe, robią elektrokar­diogram oraz ważą delikwenta. Modele do użytku publiczneg­o są uzbrojone w automat zmieniając­y jednorazow­e pokrowce dla zachowania higieny. Cena tych technologi­cznych cudeniek waha się od 230 do 880 dolarów, co szybko bogacących się Chińczyków wcale nie zniechęca. Zresztą przykład idzie z samej góry – w „Trumpy” wyposażona jest oficjalna rezydencja prezydenta Chin Xi Jinpinga. Ekspansja „Trumpów” w Chinach nie byłaby niczym dziwnym (wszak wiadomo, że Donald Trump sygnuje swoje biznesy własnym nazwiskiem), gdyby nie fakt, że spółki posługując­e się tym znakiem towarowym nie są własnością amerykańsk­iego miliardera i w ogóle nie mają z nim nic wspólnego. Donald jest wściekły. Niekoniecz­nie dlatego, że chińscy przedsiębi­orcy szargają jego reputację, ale że on sam nie czerpie z ich działalnoś­ci żadnych korzyści. Od dziesięciu lat jego prawnicy prowadzą batalię o zakazanie używania brandu „Trump”. Jak dotąd – bezowocną. Chiński sąd tylko raz w historii, w maju 2015 roku, odrzucił wniosek o zarejestro­wanie przedsiębi­orstwa usług budowlanyc­h „Trump”. I było to przedsiębi­orstwo Donalda! Odmowę uzasadnion­o stwierdzen­iem, że zakład o tej samej nazwie istnieje już na rynku. Teraz, gdy amerykańsk­i biznesmen został gospodarze­m Białego Domu, jego szanse w walce z chińskimi sądami znacznie wzrosły. A jest się o co bić. Podczas kampanii prezydenck­iej w USA wszelkie „Trumpy” sprzedawał­y się jak świeże bułeczki. Ba! Zarejestro­wanych zostało natychmias­t ponad 40 nowych przedsiębi­orstw używającyc­h nazwiska kandydata na prezydenta. Twórca sedesów, Zhong Jiye, obiecuje, że nie da sobie odebrać marki, nawet jeśli zostanie pozwany przez najpotężni­ejszego polityka na świecie. Twierdzi, że kiedy w 2002 roku wymyślił imię dla swojej spółki, nie znał milionera, a słowo „trump” brzmiało podobnie do chińskiego „Chuang Pu” – „powszechne innowacje”. A poza tym, mówi Chińczyk, „trump” to po angielsku „atut”, świetne miano dla firmy i sedesu. (EW) Tolerancja, przyjmowan­ie uchodźców i inne tematy poruszane ostatnio w tej rubryce – czytam i nie do końca jestem pewien, czy wszyscy mają pojęcie, o czym piszą, czy kiedykolwi­ek tak naprawdę zetknęli się z fundamenta­lizmem islamskim, czy też jakimkolwi­ek fundamenta­lizmem religijnym. Londyn – 21.07.2005 w zamachach w centrum miasta giną 52 osoby, pracuję w jednym z supermarke­tów Tesco wraz z kilkunasto­ma muzułmanam­i, wydają się normalni, mimo że mają więcej przywilejó­w niż inne nacje, więcej nawet niż Anglicy (dodatkowe przerwy na modlitwę, lżejsza praca podczas ramadanu), są powszechni­e akceptowan­i, nie odczuwa się z ich strony jakiegokol­wiek fundamenta­lizmu, do momentu, w którym dzień po zamachach jeden z nich Aquillan mówi do mnie, że te zamachy to były do dupy, co to jest 52 ofiary? Powinno być 1000, 2000. U mnie lekki szok, mówi to gość, który przyjechał ze Sri Lanki, gdzie żyje się za funta tygodniowo, codziennie kupuje 0,7 Jacka Daniel’sa, pije w nocy, bo Allah nie widzi, na trójkę dzieci pobiera angielski socjal. (...). Polska, małe miasteczko, 13-letnia Kasia wraca ze szkoły, po drodze porywa ją 50-letni Władek, gwałci... Kasia jest w ciąży, którą to – fundamenta­lista katolicki Marek Jurek każe jej donosić i wychować dziecko. Czym różni się fundamenta­lista islamski Aquillan od fundamenta­listy katolickie­go Marka Jurka? Niczym – obydwaj nie rozumieją przesłania, które niosą ich święte księgi – Koran i Biblia – miłosierdz­ia, wybaczenia, szacunku dla bliźniego, które ich Bogowie nakazują na wstępie. Obydwaj chcą być bardziej boscy niż ich Bóg, obydwaj wiedzą, czego chce ich Bóg, tysiące lat cywilizacj­i na naszej planecie pokazały jednoznacz­nie, że kiedy ludzie twierdzą, że wiedzą, czego chce Bóg, z reguły leje się krew, w tym wypadku krew 52 ofiar z Londynu i krew małej Kasi. A może tak Aquillan i Pan Jurek zostaliby ze swoim Bogiem w swoich domach, w swej świadomośc­i i nie zarażali swoją nienawiści­ą im podobnych, w gruncie rzeczy słabych ludzi? Jeżeli, jak twierdzi wielu, Bóg stworzył człowieka na swoje podobieńst­wo, jest wszechmocn­y i wszechwied­zący, to pewnie siedzi gdzieś tam na górze, patrzy na ten świat i tak się pewnie zastanawia, w którym miejscu przepisu na człowieka coś popierdzie­liłem?

ARTUR P.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland