„We mszy świętej nabożnie uczestniczyć”
KSIĄDZ W CYWILU
Chyba większość z nas pamięta kabaretową scenę, gdy pracownik zakładu zbrojeniowego, przed udzieleniem odpowiedzi na postawione przez redaktora pytanie, sam zapytał: „A dla kogo ten wywiad?”. Przed kilkoma dniami ośrodek badania opinii publicznej podał wyniki badań religijności naszego społeczeństwa i odniosłem wrażenie, że przy przyjęciu tego zlecenia przedstawiciele szacownego ośrodka zadali takie samo pytanie. Z oficjalnych (podanych do publicznej wiadomości) danych wynika, że ponad 85 proc. Polaków to ludzie wierzący, z czego 98 proc. należy do Kościoła katolickiego.
Najbardziej zaskakują jednak dalsze liczby: 55 proc. uczestniczy w coniedzielnych nabożeństwach, kolejne 20 proc. kościół odwiedza kilka razy w miesiącu, a pozostali (kilkanaście procent) w obrzędach liturgicznych uczestniczą okazjonalnie (od wielkiego święta lub przy okazji uroczystości rodzinnych).
W każdą ostatnią niedzielę roku liturgicznego w naszych kościołach odbywa się liczenie wiernych i ich wyniki dalece odbiegają od tych podanych przez ośrodek badawczy. I aby była jasność, kościelne liczenie pokazuje, że 55 proc. to liczba mocno zawyżona.
Gdzie więc tkwi prawda? Ilu wiernych należycie spełnia kościelne przykazanie: „W niedzielę i święta we mszy nabożnie uczestniczyć!”? Według kapłanów, z którymi rozmawiałem: od 25 proc. w parafiach miejskich do 35 proc. w mniejszych, najczęściej wiejskich wspólnotach. Już kiedyś przytaczałem próby znalezienia przyczyny tak niskiej frekwencji, o których mówią sami duchowni: laicyzacja, takie czasy, konsumpcjonizm itd.
W kościelnych statystykach proboszczowie raportują swoim przełożonym liczbę wiernych uczestniczących w sposób pełny w niedzielnej mszy świętej, czyli ilu parafian przystępuje do niedzielnych komunii. To kilkanaście procent obecnych na niedzielnym nabożeństwie. I tu rodzi się kolejne pytanie: dlaczego jest tak źle? Dlaczego kościelne przykazanie tak naprawdę spełnia jeszcze mniej osób, bo tylko nieliczni wypełniają istotny warunek: „nabożnie”, czyli w pełni, z pobożnością?
Aby poszukać przyczyn tego stanu rzeczy, trzeba by odnieść się jeszcze do jednego kościelnego przykazania, które zobowiązuje katolika do spowiedzi i komunii co najmniej raz w roku (około Wielkanocy). – To zwyczajne minimum, ale do czego? Czy w przyjaźni z Bogiem mam być tylko raz w roku? A co z pozostałymi 364 dniami?
Gdy małe dziecko (9-letnie) przygotowuje się do pierwszego, uroczystego spotkania z Chrystusem Eucharystycznym, katecheci tygodniami ćwiczą ceremonię poruszania się w czasie przyszłej uroczystości. Najbardziej istotną kwestię, sakrament spowiedzi oczyszczający duszę grzesznika przed przyjęciem Boskiego Ciała, ogranicza się do wykucia na blachę zasad katechizmu i do jednej „próbnej” i później już tej prawdziwej spowiedzi, w trakcie