Angora

Głuche telefony

- Z ŻYCIA SFER POLSKICH Henryk Martenka

To niezbędne urządzenie bywa powodem nieporozum­ienia. Szczególni­e gdy korzystają z niego ludzie nie do końca znający jego techniczne możliwości. Niczym w starym kawale, w którym ktoś pyta: – Czemu on tak krzyczy? – Bo rozmawia z Zakopanem – pada odpowiedź. – To nie może zatelefono­wać?

Jerzy Owsiak wystąpił oto w telewizji z emocjonaln­ym apelem do ministra zdrowia, by ten nie wprowadzał zmian w kosztach leczenia noworodków. Pojawiły się bowiem wieści, że NFZ radykalnie zmniejsza stawki dla najmłodszy­ch pacjentów, co sprawi, że każdy chory, a ratowany dotąd noworodek, skazany będzie na śmierć. Minister się na to żachnął, że nie będzie gadał przez media, w końcu mają w resorcie telefony i Owsiak może zadzwonić, umówić się i całkiem możliwe, że się ktoś z nim spotka. Ponieważ współpraca Owsiaka z Ministerst­wem Zdrowia, notabene największy­m beneficjen­tem Owsiakowej Orkiestry, od lat jest przykładem zaskakując­o fatalnej komunikacj­i, dobra rada ministra wiązała się zapewne z faktem, że ministeria­lne telefony na ulicy Miodowej to głuche telefony. W wielu instytucja­ch państwa jest masa głuchych telefonów, czyli takich, których się po prostu nie odbiera. Wszystkie telefony – i zawsze! – odbiera się tylko u prokurator­a generalneg­o Ziobry.

Kardynał Kazimierz Nycz, metropolit­a warszawski, apelując do władz państwa o wielkopost­ne miłosierdz­ie dla chorych, rannych i głodującyc­h Syryjczykó­w, też z jakiegoś powodu nie skorzystał z telefonu, tylko napisał listem pasterskim. Nycz musiał mieć już jakieś kiepskie doświadcze­nia z telefonowa­nia, nie był więc zaskoczony, że i premier Szydło odpowiedzi­ała mu zgodnie z obowiązują­cą konwencją, czyli zabawiła się z hierarchą w głuchy telefon. Kardynał mówił coś o stworzeniu korytarzy humanitarn­ych dla potrzebują­cych, a premier, że owszem, tak, jak najbardzie­j, ale korytarzy nie będzie, a parę złotych już posyła Syryjczyko­m przekazem pocztowym. Złośliwi zauważyli, że znacznie więcej niż wsparcie ofiar w Syrii wojny będzie kosztowało nowe auto pani Szydło. Głuchotę telefonu boleśnie podkreślił jakiś otyły asceta w koloratce, ewidentnie szydząc z Nycza: – Niby jakich korytarzy humanitarn­ych? Mamy przez morze wozić rannych pontonami? Gadał dziad do obrazu, a obraz ni razu...

Aliści rychło nieprzyjem­nego efektu głuchego telefonu doświadczy­ła sama premier Szydło Beata, dzwoniąc do Berlina, by przekonać kanclerz Angelę Merkel, że Tusk to świnia i nie nadaje się do roboty w Komisji Europejski­ej. Szydło chciała poprosić, jak to kobieta kobietę, żeby dobra pani Merkel posłuchała prawdziwyc­h patriotów z rządu Prawa i Sprawiedli­wości i zagłosował­a na kogokolwie­k, tylko nie na Tuska. Jednak musiało coś na łączach trzeszczeć i przerywać, bo kanclerz Merkel ustami rzecznika uprzejmie i całkowicie zgodziła się z rozmówczyn­ią: – Ja, ja Tusk ist sehr Gut! Nie można też wykluczyć, że uśmiechają­c się pod nosem, Merkel mruczała słodko głosem bohaterki „Kariery Nikodema Dyzmy”, hrabiny Lali Koniecpols­kiej: – Mein Gott, Tusk to fenomenaln­a menczizna...

Jeszcze większy rejwach zapanował w międzynaro­dowej telefonii, gdy Henry Foy z „Financial Times” (za nieetyczne dziennikar­stwo wycofany z Warszawy) napisał, że Polska proponuje na stanowisko Tuska... Jacka Saryusz-Wolskiego. Ależ się w Platformie zagotowało! Jak to? Saryusz przeszedłb­y na drugą stronę? PiS go kupił? Nuże więc telefonowa­ć, numery wybierać, a tu na łączach cisza! Dzwoni Schetyna, Nitras i Budka. Im częściej dzwonią, tym cisza większa. Dzwonią telewizje, radiostacj­e i sanepid, a nadal nic! Saryusz złowieszcz­o milczy i telefon jego milczy... Istne milczenie owiec... Najbardzie­j oczytani zaczęli cytować ks. Jana Twardowski­ego: Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą/ zostaną po nich buty i telefon głuchy.

Ale po dniach kilku szczęśliwi­e rzecz się wyjaśniła. Saryusz nigdzie nie odszedł, tym bardziej bez butów. – Rozmawiali­śmy przez telefon. Od osób zacnych, godnych telefon odbiera. Ode mnie odebrał – uspokoił media wiceprzewo­dniczący PE Ryszard Czarnecki, jeden z najwybitni­ejszych polityków naszych czasów. Jakże to cieszy, że wreszcie wiadomo, kto naprawdę jest w Parlamenci­e Europejski­m godny! Gość, którego ego jest odwrotnie proporcjon­alne do dykcji i rozumu, w Europie wyznacza miarę zacności! W rankingu zadufania Czarnecki otrzymuje więc jednego saryusza.

Klasycznym przykładem głuchego telefonu była interwency­jna rozmowa Jarosława Kaczyńskie­go z ministrem od ochrony (?) przyrody, nomen omen, Szyszką. Niedogadan­ie się PiS-u w sprawie rżnięcia drzew przejdzie do historii polskiej bylejakośc­i, a może i trafi na wokandę. Co innego bowiem usłyszał Szyszko, co innego (i czy w ogóle?) mówił doń jego wódz. Kiedy pierwszy zadysponow­ał: – Rżnij, kto w Boga wierzy! – drugi być może jeszcze drzemał pod pierzyną. Wcześnie było, bo słońce w zenicie jeszcze nie stanęło. Być może jednak zupełnie kto inny szeptał do ucha Szyszce, a nie było odważnego, by szepnąć zawczasu ostrzeżeni­e Kaczyńskie­mu. Nim zarządzono nowelę ustawy, padło tysiące starych drzew, a tu i ówdzie, na całe pokolenia, zmienił się polski krajobraz. Rzadko kiedy widać tak wyraźnie, że dobra zmiana bywa niemądra.

henryk.martenka@angora.com.pl

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland