Pierwsza taka operacja na świecie
Urodził się bez dłoni. Przeszczepili mu ją lekarze
33-letni Piotr Tchórz z Zamościa, który urodził się bez dłoni, jako pierwszy na świecie przeszedł przeszczep ręki. Po 75 dniach opuścił szpital. Do rodzinnego Zamościa wrócił z Wrocławia (...).
– Powrót do domu to ogromne szczęście. Czuję się bardzo dobrze. Stan zdrowia z dnia na dzień jest coraz lepszy. Ruchomość ręki też się zwiększa – opowiada Piotr Tchórz. Przed mieszkańcem Zamościa jeszcze długa rehabilitacja, ćwiczenia, elektrostymulacje, przyjmowanie lekarstw. Chodzi o to, by pobudzić do pracy mięśnie w lewej, tej przeszczepionej dłoni. – Na razie ścięgna są jeszcze obkurczone. Trzy palce są nadal opuchnięte. Czucie powinno pojawić się w ciągu roku. Mam nadzieję, że za parę miesięcy będę mógł już samodzielnie chwycić pierwszy kubek herbaty – mówi pacjent. O możliwości przeszczepienia dłoni dowiedział się z telewizji, gdy wrocławscy specjaliści poszukiwali chętnych bez kończyn do operacji. – Przyzwyczaiłem się do życia bez dłoni. Jednak był to duży dyskomfort psychiczny w towarzystwie obcych osób. Jakoś sobie z tym radziłem, bo mam dosyć mocną psychikę i hartowałem się od najmłodszych lat. Zawsze stawiałem sobie jakieś cele i wyzwania, do których dążyłem – wyjaśnia 33-latek. Piotr jest absolwentem administracji na UMCS. Od ośmiu lat pracuje jako referent w Muzeum Zamojskim. Mówi, że gdy tylko pojawiła się szansa na odzyskanie dłoni, nie mógł z niej nie skorzystać. – To było oczywiście ryzykowne, trzeba było wykazać się odwagą, ale na szczęście przeszczepienie się udało – dodaje pacjent. Operacja trwała 13,5 godziny. Pan Piotr wspomina, że tuż po wybudzeniu zapłakał ze szczęścia. – Byłem jeszcze oszołomiony po narkozie. Gdy doktor poprosił, bym poruszał dłonią, to w tym momencie 4 – 5 palców się poruszyło. Niesamowite uczucie – przyznaje zamościanin. Po 75 dniach w szpitalu we Wrocławiu, pan Piotr wrócił do domu. – Moje marzenia się zaczynają spełniać. Mogę już chociażby normalnie przytulić rodzinę i przyjaciół – przyznaje Piotr Tchórz. 62 tysiące złotych na drugą protezę. Później miało być już tylko łatwiej.
– Na początku był power, ruch i działanie. Później zaczęłam myśleć: „Kurczę, czy to mi się uda? Monika, co ty wyprawiasz!”. Swoimi obawami podzieliłam się z Mirkiem. Powiedziałam mu, że nie mogę obiecać, że te ręce będą. A Mirek na to: „Rozumiem. Ale przecież damy radę!”. I tak to z nim jest. Nie można z jego energią nie dać sobie z czymś rady – uśmiecha się pani Monika.
Początkowo Mirek miał protezy za 124 tysiące złotych. Takie, które imitowały wygląd „prawdziwych” dłoni i dawały możliwość ściskania rąk. To były jednak tylko proste, podstawowe dwa chwyty. – Te ręce działają dzięki pracy Mirka. To jest niewyobrażalne, to na podstawie impulsów, jakie on sam wytwarza i wysyła, może sterować rękoma. Dla nas to jest całkowicie niezrozumiałe, atrakcyjne i godne podziwu – nie ukrywa „Madman”. Ale pani Monika zauważyła raz protezy dłoni be bionic, które dają możliwość wyćwiczenia nawet 14 ruchów! Są lekkie i w pełni ruchome. Takie porsche na rynku protez rąk. – Nie było łatwo, a kwota zabójcza, bo 188 tysięcy złotych – tłumaczy. – Ale gdy okazało się, że Mirek radzi sobie z tymi podstawowymi protezami i ruchami bez problemu, to zakup tych protez dłoni był koniecznością. I tak się stało.
Powoli zbliża szklankę do ust
Od tamtych chwil minął rok. Gdy w środę odwiedziłam Mirka, mógł już na powitanie uścisnąć mi dłoń. Ale nie można go zdenerwować. Wtedy wysyłanie bodźców idzie mu gorzej i nie jest w stanie wykonać każdego ruchu. – Nie teraz, zrobiłem to za mocno – wyjaśnia czasami Mirek. Ale to nic, bo wciąż się uczy. Zapytany, co może teraz robić, zaczyna pokazywać kilkanaście kombinacji: – Mogę tak (otworzyć dłonie – dop. red.) i tak (uścisnąć dłoń), tak też (wskazuje palcem), i nawet tak (zaciska pięść jak do boksowania i bardzo się przy tym śmieje).
Nagle wtrąca się jego mała siostrzenica. – Chodzę na karate i to ja postanowiłam nauczyć Mirka boksować. Teraz razem się boksujemy i fajnie się bawimy – mówi rezolutna