Napadają, zamiast nas bronić...
Były policjant i nauczyciel skazani za usiłowanie rozboju
Działali z chęci zysku. Liczyli na miliony. Tymczasem z domu ofiar wyszli z pustymi rękoma. Jeden ze sprawców zmarł w trakcie ucieczki. Pozostali dwaj kilkanaście godzin później trafili za kratki. I jak się okazało, jeden z nich był funkcjonariuszem policji... Oskarżeni: Adrian B. (29 l.), Jakub M. (30 l.) O: m.in. usiłowanie rozboju, podszywanie się pod funkcjonariusza publicznego Obrona: Wojciech Górski i Agnieszka Jaskólska Miejsce przestępstwa: dom pokrzywdzonych w okolicach Łodzi Pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych: Ariel Latecki Oskarżenie: Agata Cieślak-Żywicka, Prokuratura Rejonowa w Zgierzu Sąd: sędzia Maria Motylska-Kucharczyk. Sąd Okręgowy w Łodzi, XVIII Wydział Karny rali się ją uspokoić. Kobieta w trakcie procesu opisała jednak dość drobiazgowo atak na jej osobę:
– Pierwszy zaatakował mnie Adrian B. Gazem. Później powalił na ziemię. Obydwaj skoczyli na mnie kolanami. Bolało tak bardzo, że myślałam, iż atakują mnie nożem. Musiałam zemdleć. Gdy się ocknęłam, Adrian B. siedział na moich plecach. Łapał za moje gardło. Mocno, tak jakby chciał je przebić. To nieprawda, że oskarżony mnie uspokajał. Dusił mnie. Był jak oprawca. Bałam się, że chce mnie zabić...
W ostatnim dniu procesu pokrzywdzona powtarza raz jeszcze: – Ten, co mnie trzymał, bił mnie, katował i dusił. To nie był wielki człowiek jak ich wspólnik, który nie żyje. To był sprawny, młody mężczyzna.
Pani Marcie trudno było powstrzymać emocje na sali sądowej. Na temat oskarżonych głośno i dosadnie mówiła wprost: – To bandyci! Adrianowi B. wykrzyczała w oczy pytanie: – Po co mnie tak katowałeś? Oskarżeni przyjmowali to z dziwnym spokojem. Byli raczej obojętni. Jakby zrezygnowani. Często jednak, gdy tylko zabierali głos, przepraszali Martę P.
– Jeszcze raz z całego serca chciałem przeprosić – to ostatnie słowo oskarżonego Adriana B. przed ogłoszeniem wyroku. – Nie wiedziałem, że takie będą konsekwencje tego czynu. Jest mi wstyd i żal. Miałem za mało zdrowego rozsądku, że tak zbłądziłem.
– Chciałbym przeprosić przede wszystkim panią Martę – to już oskarżony Jakub M. – Jest mi potwornie wstyd przed państwem i przed całym światem.
Mąż pani Marty ma własne przemyślenia na temat całego zdarzenia: – Byłem zdziwiony tym napadem. Przecież nie trzyma się gotówki w domu. W zasięgu ręki leżała biżuteria żony i jej nie wzięli. Przeanalizowałem to wszystko. Dowiedziałem się, że mój były wspólnik szukał ekipy, żeby się na mnie zemścić. Sądzę, że bardziej chodziło o zrobienie krzywdy mojej żonie. Oni tam przy-