Natalia Grosiak
Tym bardziej że Grosiak obecnych na sali do śpiewu wcale nie namawiała. Bynajmniej. Nawet chwilami milkła, zostawiając publiczności pole do popisu. Widzowie wtedy jeszcze żywiej wczuwali się w swoje role i głośniej intonowali muzyczny temat. Również siedzący obok mnie chłopiec, na oko sześciolatek – uradowany – pełnym głosem wtórował wokalistce. Na melodię piosenki wymieniał też prawie wszystko, co wykonawczyni miała w... pewnym miejscu, czyli – jak można wyczytać z tekstu – od „białego domu na Wiejskiej” po „akcent na dobrą sylabę”. Nie przeszkadzała mu w śpiewaniu jego mama, która trzymała go na kolanach. Śpiewała razem z nim. Nie zauważyłem, czy chłopiec wymienił – wspólnie z wokalistką Mikromusic – także „pupy, cycki, płaskie brzuszki, w galaretce martwe nóżki”, ale inni słuchacze o tych fragmentach tekstu nie zapomnieli.
Chóralne wykonanie „Niemiłości” w Wytwórni nie brzmiało wcale wulgarnie. Wręcz przeciwnie. Piosenka jest lekka, melodyjna; można powiedzieć, że delikatna. Terapeutyczna, jak ją zapowiedziała Grosiak. Słowa refrenu zachęcają do odrzucenia wszystkiego, co niemiłe. Nucąc je, zapominamy o szarej rzeczywistości. Przenosimy się do innego wymiaru, odstawiając na bok smutki. Wędrujemy beztrosko przez usłane zbożem pola, ogrzewa nas upalne letnie słońce, a wokół słychać śpiew ptaków. Tyle że zamiast nucić „la, la, la, la”, jak to się zwykle w takich sytuacjach robi, śpiewamy „ W d... to mam”. Efekt taki, jakby ktoś pomachał czarodziejską różdżką. Zachęcam do spróbowania! Psychoanalityk będzie musiał pogodzić się z tym, że na nas nie zarobi. Nagle wszystko, co złe, gdzieś odpływa i... robi się przyjemnie.
Grupa Mikromusic pochodzi z Wrocławia. Powstała w 2002 roku, a szerszej publiczności dała się poznać dwa lata później, kiedy wystąpiła na opolskich Debiutach. W 2006 roku artyści wydali pierwszą płytę. Ich styl to lżejsza odmiana trip-hopu. Swoje muzyczne pomysły członkowie Mikromusic wzbogacają o elektronikę, a niekiedy o elementy jazzowe. Dużą rolę w twórczości zespołu odgrywają dubowe rytmy i elektroniczne efekty akustyczne (zapętlenia fragmentów utworów, pogłos). Piąty album studyjny Mikromusic, zatytułowany „Matka i żony”, był w ubiegłym roku nominowany do Fryderyków w kategorii „elektronika i alternatywa”.
Zespół zawitał do Wytwórni w okrojonym składzie i zaprezentował swoje hity w nietypowej dla nich oprawie. Oprócz wokalistki, grającej okazjonalnie akordy na miniaturowej gitarze, wystąpili Robert Szydło (bas) i Dawid Korbaczyński (gitara). Ten ostatni, wspólnie z Grosiak, założył Mikromusic i jest – obok wokalistki – głównym kompozytorem prezentowanego przez zespół repertuaru. Muzyk grał tego wieczoru głównie na gitarze akustycznej. Raz –w trakcie utworu „Piękny chłop” – chwycił drewniane pudło po cygarach Cohiba z dołączonym gryfem i strunami. Ostatnio widziałem coś takiego w rękach amerykańskiego bluesmana. Polak też potrafi! Na stworzonym zapewne domowym sposobem instrumencie gitarzysta zagrał kilka ostrzejszych slide’owych riffów, wywołując zachwyt lubiącej tego typu niespodzianki publiczności. Zapewne najgłośniej oklaskiwali jego popisy wielbiciele bluesa.
Skromny liczebnie skład nie był niespodzianką, bo bohaterowie wieczoru byli anonsowani nie jako zespół, a jako Mikromusic Trio. Mimo jednak dominującej tego wieczoru akustycznej oprawy, muzycy nie zrezygnowali całkowicie z elektroniki. Stąd okazjonalne loopy i pogłos.
Najważniejsze jednak, że rozbrzmiewały hity Mikromusic. O „Niemiłości” już wspomniałem. Piosenka była jednak zaprezentowana dopiero pod koniec występu. Na otwarcie grupa wybrała utwór „Oczko”, pochodzący z krążka „SOVA”. Z utworów wykonanych w pierwszej części koncertu chyba najbardziej znany jest „Takiego chłopaka”. Nic dziwnego, że publiczność przyjęła go gorąco, nagradzając hucznymi brawami. Zapewne nawet osoby nieznające twórczości Mikromusic słyszeli słowa: „Daj chłopaka, nie wariata, daj nie palacza, nie biedaka, daj...”.
Przed wykonaniem ballady „Bezwładnie” Grosiak przypomniała, że nagrała ten utwór razem ze Skubasem. Zresztą nie tylko o tej sprawie artystka chętnie opowiadała w przerwach między kolejnymi piosenkami. A miała o czym, bo jej teksty dotyczą różnych – czasami górnolotnych, jak chociażby troska o innych, miłość, a niekiedy całkiem przyziemnych – spraw. Również o wydarzeniach z życia nie omieszkała wspomnieć. Było o niedoszłej teściowej („Krystyno”). Usłyszeliśmy utwór wspominkowy, przywołujący prawdziwą historię sprzed ponad dwudziestu lat („Lato 1996”). Podczas prezentacji „Zakopolo” poznaliśmy instrumentalne umiejętności Roberta Szydły. Z kolei przed piosenką „Jesień” wokalistka wyznała, że utwór ten należy do jej ulubionych z repertuaru Mikromusic.
Niezależnie od aktywności muzycznej Grosiak wspomaga akcje na rzecz ochrony zwierząt. Popiera zwłaszcza działania zmierzające do całkowitego zakazania hodowli zwierząt na futra. Zanim zaśpiewała piosenkę „Za mało”, zachęciła publiczność do obejrzenia teledysku do tego nagrania. Przedstawia on rozmaite przejawy okrucieństwa, nie tylko wobec zwierząt.
Piosenkarka zdradziła też, że po ciężkim roku, w którym sporo koncertowała, wybiera się z koleżanką z Sopotu na trzydniowy wypoczynek marzeń do Poznania. Nie sprecyzowała, co dokładnie zamierza tam robić, ale można przypuszczać, że wyłączy się ze wszystkiego, co ją na co dzień absorbuje. Niewykluczone, że jak już złapie wakacyjny nastrój, to zamiast „la, la, la, la”, zanuci beztrosko „W d... to mam”, jak to zrobiła razem z publicznością w Wytwórni.