Brian Cullinan Księgowy znokautował Oscara USA
Spodziewaliśmy się kolejnej tradycyjnej, nieco nudnej uroczystości rozdania nagród Amerykańskiej Akademii Filmowej. I rzeczywiście, początek niedzielnej gali oscarowej w hollywoodzkim Dolby Theater nie zapowiadał niczego nowego. Dywan jak zwykle pysznił się królewską czerwienią. Deptały go wystrojone gwiazdy prezentujące do kamery profesjonalne śnieżnobiałe uśmiechy. Na scenie brylował dowcipny prowadzący, który tym razem obiektem swoich żartów uczynił najbardziej znienawidzoną przez artystów postać prezydenta Donalda Trumpa.
Największą niespodzianką dla nas, Polaków, okazały się polskie akcenty – pożegnalne wspomnienie Andrzeja Wajdy i statuetki dla 15 rodaków mieszkających w Londynie, którzy stworzyli efekty specjalne do obrazu Walta Disneya „Księga dżungli”. Kiedy więc tak słuchaliśmy rutynowych przemówień, w których wzruszeni laureaci dziękowali matkom, ojcom, żonom, dzieciom i kole- gom po fachu, oczy się przymykały, a czas Oscarów dobiegał końca. Aż tu nagle stała się rzecz straszna. Coś niewyobrażalnego wprawiło w osłupienie wszystkich uczestników imprezy i międzynarodową widownię przed telewizorami. Wydarzył się SKANDAL.
Zwycięzców dwóch
Pozostała do przekazania już tylko jedna statuetka – dla najlepszego filmu. Na scenę wchodzą 80-letni Warren Beatty i 76-letnia Faye Dunaway. Beatty otwiera kopertę, wpatruje się w nią przez chwilę, jakby nie był pewny tego, co widzi. – A Oscara... – zaczyna i zawiesza głos. Publiczność wybucha śmiechem przekonana, że aktor buduje napięcie. On znów spogląda na kartkę, dukając następne trzy słowa: – Dla najlepszego obrazu... i znowu milknie. – Jesteś niemożliwy – gani go Faye i bez namysłu odczytuje tytuł: „La La Land”. Na widowni burza oklasków. Twórcy wstają z miejsc. Ściskają się i całują. Idą do mikrofonu. Wygłaszają podziękowania. Główna bohaterka filmu, Emma Stone, tonie we łzach szczęścia. Wtem po scenie zaczynają krążyć tajemniczy panowie w czarnych garniturach. Tłumaczą coś każdemu z osobna, przerywając przemówienia. Na twarzach ekipy „La La Land” maluje się coraz większa konsternacja. Emma Stone już nie płacze, a jej wielkie oczy robią się jeszcze większe. Wreszcie producent filmu, Jordan Horowitz, oznajmia, że nastąpiła pomyłka, że najlepszy film to – „Moonlight” i wzywa jego twórców do odebrania statuetki, którą wciąż trzyma w ręce. – Nie, to nie żart – mówi do kolegów na widowni. A kiedy oni nie reagują, odbiera od Warrena właściwą kopertę, którą ten dostał właśnie od tajemniczych panów. Pokazuje ją publiczności. Sala klaszcze, gwiżdże i krzyczy, jednocześnie zachwycona i oburzona. Ekipa „Moonlight” wychodzi na scenę. Lecz podniosły moment już diabli wzięli. Uroczystość przemieniła się w farsę. – Otworzyłem kopertę, a tam było napisane Emma Stone „La La Land” – tłumaczy się zagubiony Beatty. Koperty zostały zamienione. W jaki sposób w ręce Beatty’ego dostała się ta zawierająca nazwisko zdobywczyni nagrody dla najlepszej aktorki pierwszoplanowej? Dlaczego twórców obu filmów postawiono w tak niezręcznej sytuacji? – Nie wiem do końca, co się wydarzyło. Wyczytano nie ten film – mówi Horowitz. – Trochę bolało mnie serce, ale musiałem sobie z tym jakoś pora-