Śmierć za obrażenie dziewczyny
Najpierw ciężko pobił młodszego kolegę, a później przez 1,5 km ciągnął go na pasku za ciągnikiem, żeby zakopać zwłoki w lesie. Teraz 21-letni Krzysztof K. usłyszał wyrok: 15 lat pozbawienia wolności Spotkali się pod sklepem, a później pili alkohol na pobl
„Pan Samochodzik i Niewidzialni”
Ciekawe rozwiązanie zastosował w swej ciężarówce kierowca złota rączka zatrzymany przez policję z Białegostoku. Ponieważ kabinę miał zmiażdżoną, a przednią szybę rozbitą, nie widział drogi. Wmontował więc przed kierownicą... domowe okno i umocował je pianką montażową. W nagrodę za pomysłowość dostał 200 zł mandatu, a jego auto zaparkowało pod komendą na dłużej.
Na podst. www.poranny.pl
Obieg zamknięty
Daleko nie zaszedł 21-latek z Łodzi, który właśnie wyszedł z więzienia. Za bramą czekali nań policjanci, którzy z miejsca ujęli go za inne przestępstwo i skierowali z powrotem do aresztu. Był bowiem sprawcą kolejnego napadu. Mundurowi zaczekali więc cierpliwie, aż skończy mu się pierwszy wyrok i jako swoisty komitet powitalny natychmiast zadbali o drugi.
Na podst. inform. prasowych
Ognisko domowe
Elbląscy strażacy dostali wezwanie do pożaru w jednym z bloków. Z płonącego mieszkania wydobyli pana i panią. Zaczadzony pan pojechał do szpitala, a pani pojechała ze strażakami – naubliżała im i szykowała się do rękoczynów. Pod wpływem alkoholu, rzecz jasna. Jak się okazało, para, by ubarwić sobie romantyczny wieczór, rozpaliła ogień w kominku, tyle że ozdobnym. Na podst. „Super Expressu”
Slalom gigant
Do komendy w Drużbicach wjechał wężykiem 54-letni rowerzysta. Wkurzony jak diabli, ponieważ pani z ośrodka pomocy społecznej powiedziała mu, że jest pijany, gdy przyszedł po zasiłek. Postanowił więc udowodnić jej, że się myli. I oto przyjechał sprawdzić stan trzeźwości alkomatem. No i nie myliła się, bo wydmuchał promil. Teraz grozi mu kara za jazdę po pijaku. Na podst. www.belchatow.
naszemiasto.pl
Polskie patenty na kradzież potrafią zadziwić. Grupa złodziei ze Śląska okradała kopalnię „Marcel” w Wodzisławiu. Ciężarówki wywożące węgiel miały nadspawane burty, dzięki czemu mieścił się w nich większy ładunek. Ich wagę spryciarze zaniżali zdalnie za pomocą fal radiowych, za każdym razem wywożąc 60 ton opału zamiast 40. Tak zniknęło ponad 100 ton węgla. Na podst. www.dziennikzachodni.pl
Cios był bardzo mocny, bo nogą z tak zwanego obrotu. I nie jedyny, bo leżący chłopak dostał jeszcze kilka uderzeń w głowę, w szyję i w brzuch.
Rodzina Patryka P. zaniepokoiła się jego nieobecnością jeszcze tego samego dnia późnym wieczorem. Miał pojechać rowerem tylko do sklepu po kartę do telefonu. Wyjechał tuż po 19. Dwa dni później siostra zaginionego zasugerowała policjantom, żeby przesłuchali kolegę brata – Krzysztofa K., o którym wszyscy mówili „Szpadel”. Twierdziła, że na pobliskim wale przeciwpowodziowym widziała ślady ciągnika pasujące do jego ciągnika, a obok krew.
Splunął krwią i odjechał?
Następnego dnia Krzysztof K. został zatrzymany. Na pierwszym przesłuchaniu przyznał, że pił wódkę z Patrykiem P. na przystanku autobusowym w Kępie Choteckiej oraz to, że zaatakował go „z buta w twarz” i bił dalej.
– Ubliżył mojej dziewczynie, to dostał. Splunął po tym krwią, przeprosił mnie, wsiadł na rower i odjechał. A ja pojechałem ciągnikiem w tę samą stronę. Trochę byłem pijany, bo sporo wypiliśmy i uderzyłem w metalową barierkę przy stawie. Mieszkający niedaleko kuzyn pomógł mi wyciągnąć traktor i pojechałem dalej bez świateł.
Wtedy właśnie Krzysztof K. miał „na coś najechać”. Zatrzymał traktor i zobaczył, że na drodze leży Patryk.
– Miał rozbitą głowę, obrażenia na twarzy, a z ust płynęła mu krew. Według mnie już nie żył.
Również przed prokuratorem przyznał, że pobił kolegę, ale stanowczo zaprzeczył, że chciał go zabić. Tym Oskarżony: Krzysztof K. (21 l.) O: zabójstwo Ofiara: Patryk P. (17 l.) Sąd: Andrzej Klimkowski (przewodniczący składu orzekającego), Piotr Skibiński – Sąd Okręgowy w Lublinie Oskarżenie: Marzena Czopek – Prokuratura Rejonowa w Opolu Lubelskim Oskarżyciele posiłkowi: Elżbieta P., Ilona P., Tomasz P. – pełnomocnik Ewa Bielińska
Obrona: Marek Wojdat razem jednak pobity Patryk P. miał z nim jechać na ciągniku.
– Siedział na prawym błotniku i, jak wryłem w barierkę, to spadł i uderzył głową o asfalt. Zobaczyłem, że chyba nie żyje i postanowiłem wywieźć ciało, żeby je ukryć. Bałem się odpowiedzialności za to, co się stało, byłem w panice. Dlatego zdjąłem mu pasek od spodni, przywiązałem go do nóg i podczepiłem do ciągnika. Byłem pijany, ale powoli ruszyłem. Jechałem przed siebie i myślałem tylko, żeby go dobrze ukryć. Przejechaliśmy tak z półtora kilometra po asfaltowej drodze. Patrzyłem co jakiś czas, czy się nie odczepił, ale widziałem, jak mu głowa podskakuje.
Krzysztof K. podjechał pod dom, żeby wziąć wózek sadowniczy i szpadel. A później pojechał do lasu. Tam wykopał prawie metrowy dół, wrzucił do niego ciało kolegi, zasypał ziemią, zamaskował wszystko trawą, a na koniec wsadził drzewko, które wcześniej wykopał w innym miejscu.
Matka ofiary mdleje w sądzie
W sądzie podczas posiedzenia w sprawie tymczasowego aresztowania zwierzał się, że chciał się następnego dnia po tym wszystkim powiesić, bo „nie dawał rady”.
– A teraz niech mi wszyscy wybaczą, bo ja chciałbym kiedyś założyć rodzinę, mieć dzieci. I żeby ten przyszły wyrok nie przekreślił mojego życia i planów – szlochał.
O zdarzeniu przed sklepem opowiadał też podczas obserwacji psychiatrycznej.
– Urwał mi się po prostu film, byłem w innym świecie. Pamiętam tylko, że poszło o kobietę. On zaczął ubliżać mojej dziewczynie i zacząłem się z nim napier... Nie mogłem się powstrzymać, nie miałem zahamowań.
Nie ukrywał też, że nadużywał alkoholu, pił „ najtańsze trun- ki”. Z marihuaną miał już kontakt w szóstej klasie szkoły podstawowej. Później brał też amfetaminę, LSD, dopalacze, grzyby halucynogenne – wszystko, co było dostępne.
Zdaniem biegłych Krzysztof K. – poza tym, że jest uzależniony od alkoholu i narkotyków – ma nieprawidłową osobowość. Nie uznaje obowiązujących norm moralnych i prawnych, cechuje go egotyzm, brak empatii wobec otoczenia i jest skoncentrowany na zaspokajaniu wyłącznie własnych potrzeb.
Wiadomo też, że bywał często agresywny wobec matki i babki, które uciekały przed nim z domu. Również w szkole był arogancki w stosunku do nauczycieli i wdawał się w bójki z kolegami. Był karany za kradzież z włamaniem i miał nadzór kuratorski. Kurator ocenił go krótko – to człowiek zdemoralizowany.
Podczas pierwszej rozprawy, gdy prokurator odczytywał akt oskarżenia i wyliczał obrażenia, jakich doznał Patryk P., matka ofiary zemdlała. Wezwano karetkę pogotowia i kobietę reanimowano na korytarzu sądowym.
Tymczasem oskarżony po raz kolejny zmienił wersję wydarzeń.
– Nie potwierdzam wyjaśnień ze śledztwa, gdy mówiłem, że Patryk wracał ze mną na ciągniku. Nie jest też prawdą, że podczepił się jedną ręką do mojego traktora i jechał rowerem. On sam wracał do domu.
– A dlaczego pan tak wówczas mówił? – pyta sąd.
– Byłem chyba trochę zdezorientowany i zestresowany, nie wiedziałem, co się ze mną dzieje, i nie wiedziałem, co mówię. Dopiero po jakimś czasie ochłonąłem po tym wszystkim. Nie jest też prawdą, że Patryk spadł z ciągnika i uderzył głową o asfalt, jak ja uderzyłem w barierkę. I nie najechałem na niego. W żaden sposób nie przyczyniłem się do jego śmierci.