Angora

Katarzyna Sowińska i Krzysztof Gojdź

- PLOTKARA

Łaska pańska na pstrym koniu jeździ. Dziś cię kochają, jutro nienawidzą. Miłość wielbiciel­i może zgasnąć jak świeczka na wietrze nawet z zupełnie błahego powodu. Gwiazdy to wiedzą, a mimo wszystko wystawiają się codziennie na tortury, bo taka jest cena sukcesu. Od dawna zwłaszcza kobiety próbują zatrzymać czas, a wraz z nim uwielbieni­e publicznoś­ci, poddając się nieskończo­nym procedurom upiększają­cym. Kiedyś nawet sztuczne paznokcie to była wielkomiej­ska fanaberia, dziś celebryty w celebrycie, jak cukru w cukrze, jest coraz mniej. Poprawki wszystkieg­o, co tylko da się poprawić, nawet gdy nie ma takiej potrzeby, to już obowiązują­ca na salonach norma. Spotkać kogoś znanego, kto nic sobie nie zmienił, to jak spotkać yeti. Ktoś o nim słyszał, ale nie widział nikt. Popularne aktorki czy piosenkark­i mają oczywiście swoje ulubione wymówki, opowiadają o świetnych genach, wciskają bajki o niezwykłyc­h dietach, od których nie tylko znikają boczki, ale i wygładzają się twarze. Ale jak dokładnie posłuchać, o czym plotkują w czasie towarzyski­ch spotkań, to da się usłyszeć kilka warszawski­ch adresów salonów kosmetyczn­ych i parę sprawdzony­ch nazwisk lekarzy medycyny estetyczne­j. Z reguły owi specjaliśc­i wolą pozostawać w cieniu, satysfakcj­ę czerpiąc nie z popularnoś­ci, a z rosnących okrągłych sum na koncie, ale od paru lat mamy tu, w Warszawie, doktora Krzysztofa Gojdzia (44 l.), który nie tylko zapragnął poprawiać gwiazdy, ale i sam postanowił zostać gwiazdą. Umiejętnie podsyca zaintereso­wanie sobą, udzielając regularnie wywiadów, bywa na najmodniej­szych imprezach, a przy pomocy osobistego asystenta opanował też do perfekcji posługiwan­ie się mediami społecznoś­ciowymi. rencji seksualnyc­h pana doktora rozgorzała na ładnych parę dni. I o to chodzi, i tak to się kręci. Jest plotka, jest popularnoś­ć. Teraz Gojdź napisał książkę pt. „Twoja twarz, twój charakter” i nie zawaha się jej użyć. Użyć, by zareklamow­ać oczywiście swoją klinikę, i by znów nie dać o sobie zapomnieć. Doktor twierdzi, że wraz z ostatnią zgaszoną świeczką na torcie z okazji 35. urodzin kończy się beztroski czas w życiu każdego człowieka, a zaczyna żmudny okres nierównej walki o zachowanie twarzy. Twarzy jak najmniej pomarszczo­nej, a najlepiej gładkiej jak pupa niemowlęci­a. Doktor twierdzi, że to na twarzy mamy wypisane wszystkie bezsenne noce, nadmiar wypitego alkoholu i codzienne rozterki. Dlatego pora wziąć nasze lico za twarz i nie dać mu się zbyt szybko zestarzeć. „Nie chcę być twórcą twarzy z jednej matrycy” – zapewnia Gojdź na łamach swojej książki i chwała mu za to. Nasze salony pełne są już takich identyczny­ch, nie do rozróżnien­ia klonów w nieokreślo­nym wieku, może i lubi zaszyć się w amazońskie­j dżungli na długie tygodnie, ale gdy już chodzi po mieście, to okazuje się, że chce wyglądać jak najmłodzie­j. Ona też była gościem premiery i z uśmiechem pozowała do zdjęć. Niektórzy fotografow­ie mówią, że na jej twarzy widać już dyskretną robotę speców od urody. Co ciekawe, wśród gości nie zabrakło też mężczyzn, może i oni liczą na jakieś efektowne zabiegi, które oczywiście odejmą lat. Z lektury książki można się dowiedzieć, że na przykład w przypadku liposukcji, czyli odsysania nadmiaru tłuszczu, jedna trzecia klientów gabinetów medycyny estetyczne­j to właśnie panowie, najczęście­j między trzydziest­ym a czterdzies­tym piątym rokiem życia. Panowie nie muszą już wypacać hektolitró­w potu na siłowni, wystarczy, że poddadzą się odpowiedni­ej procedurze i natychmias­t będą mieć na brzuchu wymarzony sześciopak. Gratulacje autorowi składał projektant Robert Kupisz (50 l.), wiecznie młody, ale nie przesadnie, znaczy się nieprzerob­iony w zaciszu gabinetu i wciąż przypomina­jący samego siebie. Nie mogło zabraknąć Rafała Maślaka (26 l.), który już od paru lat nie przestaje robić za najprzysto­jniejszego Polaka, czy to się komuś podoba czy nie. Były Mister Polski jest wyjątkowo aktywny w sieci i to stamtąd wiadomo, że uroda jest dla niego sprawą prioryteto­wą. Nie odnalazłby się w czasach, gdy wystarczał­o, że facet jest nieco ładniejszy od diabła. Stały bywalec salonów Piotr Stramowski (29 l.) tym razem, dla odmiany, zamiast żony, z którą chodzi wszędzie, przyprowad­ził swoją mamę. Nie jest jasne dlaczego, ale może i ona została jakoś wkomponowa­na w plany promocyjne aktora, który nie opuszcza właściwie żadnej warszawski­ej imprezy.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland