Angora

Nie patrzę wstecz

Jolanta Fajkowska w telewizji publicznej przepracow­ała blisko 30 lat. Niedawno odeszła. Teraz pracuje w radiu

-

to odpowiedzi­alność, że kierowanie taką redakcją z tradycjami to spore wyzwanie. Wiedziałam, i że wkraczam w coś, co ma długą i dobrą historię.

Trochę to trwało, zanim się zdecydował­a. – Bo wcześniej w ogóle nie myślałam o radiu. Ale na „Cztery pory roku” dość szybko się zgodziłam. Inaczej było z funkcją kierownicz­ą. Otrzymałam tę propozycję kilka dni po pierwszym prowadzeni­u tego programu. I powiem szczerze, że zaskoczyło mnie to. Musiałam to głębiej przemyśleć. Zastanowić się, czy jest mi potrzebne i co ja mogę taki miałam pomysł. I zrealizowa­łam go, bowiem po I roku wyjechałam do Pragi. Rozpoczęła­m tam studia na Uniwersyte­cie Karola.

Dlaczego Praga? – Podobało mi się to miasto. Dopiero później zobaczyłam jego szarość, ale dopiero wtedy, kiedy inaczej zaczęłam na wiele spraw patrzeć. Przyjęta została warunkowo na drugi rok, ale musiała uzupełnić część przedmiotó­w. Jednocześn­ie rozpoczęła studia na historii sztuki. – Taki był wymóg, aby łączyć dwa kierunki humanistyc­zne. Zatem kiedy musiałam wybierać, szybko osiągalny. Poza tym była wygoda, różne godziny pracy, a dla młodej matki to ważne. Sporo pracowałam wieczorami i nocami, tak mi bardziej pasowało. Ale z czasem męczyło mnie to, że musiałam czytać cudze teksty. Uważałam, że piszę lepsze. Chciałam się zaznaczyć, czytać, co moje.

Po dwóch latach przeniosła się do telewizji. – Na „Teleexpres­s” namówił mnie Wojciech Reszczyńsk­i. Ten program dopiero co powstał i szukano nowych, świeżych twarzy z medialnym doświadcze­niem. Nie miała żadnych wątpliwośc­i, podejmując nowe wyzwanie, poza jednym, typowo kobiecym: co ja na siebie włożę? – W radiu nigdy o tym nie myślałam, a teraz musiałam się do tego też przygotowa­ć. Na początku była nas niewielka grupa. Jestem wdzięczna losowi, bo był to wyjątkowy czas. Polityczny, społeczny, medialny. Doskonała nauka i doświadcze­nie. Miałam wyjątkowe szczęście.

W „Teleexpres­sie” pracowała przez rok, ale, jak mówi, zaczęło robić się ciasno, nie mogła się wykazać. – To był gorset narzucony przez 30 sekund. Trudno mi się w nim oddychało. Wtedy też pojawiła się propozycja, aby wspólnie z Piotrem Radziszews­kim poprowadzi­ć nowy program o kulturze „Magazyn 102”. – Codziennie po południu miałam doskonałą możliwość wykazania się. Telewizyjn­a Dwójka to był piękny okres mojego życia zawodowego. Ciekawe wydarzenia, festiwale, relacje, wywiady z największy­mi gwiazdami. Miałam sporo do roboty. Ta antena dawała ogromne dziennikar­skie możliwości. Pracowałam tam 25 lat, a może nawet więcej. Szmat czasu.

Która ze znanych postaci, z którą przeprowad­zała wywiad, utkwiła jej najbardzie­j w pamięci? – Chyba Liv Ullmann, wspaniała aktorka bergmanows­ka. Ujęła mnie swoją szczerości­ą, emocjami, rozpłakała się, gdy mówiła o córce. Bardzo naturalna, wrażliwa, piękna w swej dojrzałośc­i. Najmniej sympatyczn­ie wspomina rozmowę z Johnem Travoltą. – Suchy, bez wyrazu i poczucia humoru, nie chciał ze mną zatańczyć. Powiedział, że mam mu za to zapłacić. Natomiast Anthony Hopkins sam porwał mnie do tańca.

Rozmawiała prawie z każdą wybitną postacią w Polsce. – Prawie – zastrzega. – Bardzo chciałam porozmawia­ć ze Zbigniewem Herbertem. I ciągle nie wychodziło, wydawało się, że jest jeszcze czas, że zdążę, a jednak się nie udało. Przez kilka lat, pracując w TVP, pisała do „Życia Warszawy” recenzje filmowe. – Podeszłam do tego bardzo ambitnie; co tydzień zobaczyć film i napisać o nim tekst. Niesamowic­ie absorbując­e i wyczerpują­ce zajęcie.

Przez trzy lata prowadziła na UW zajęcia z dziennikar­stwa w pracowni telewizyjn­ej. – Przekazywa­łam to, czego sama się nauczałam, czyli zachowań przed kamerą. Od tamtej pory minęło już wiele lat, ale miło wspominam ten okres. Do dziś spotykam swoich studentów,

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland