Ulster, kula u nogi Brexitu W. Brytania
ani na nowe referendum, ani na niepodległość.
Casus Irlandii Północnej
jest i mniej znany, i bardziej złożony. Tam również większość optowała za pozostaniem w Unii Europejskiej, choć nie była aż tak liczna jak w Szkocji – przeciw Brexitowi było 55 proc. elektoratu, w większości katolicy, lecz ze sporą domieszką protestantów. A że w Irlandii wszystko jest bardziej zawiłe niż gdzie indziej, trzeba z góry uprzedzić, że tamtejsi „ unioniści” nie mają nic wspólnego z Unią Europejską; są to protestanci optujący za unią z Wielką Brytanią, a w kwestii UE stojący na pozycjach Brexitu.
Tymczasem w Ulsterze kwestia członkostwa w Unii Europejskiej ma istotny związek z procesem pokojowym, wielopartyjną formą rządów, zbliżeniem między obiema społecznościami religijnymi i obiema częściami Irlandii. Gwarantami zawartego 19 lat temu porozumienia wielkopiątkowego są rząd brytyjski w Londynie i rząd Republiki Irlandzkiej w Dublinie. A ponieważ efekty porozumienia pogłębia niewątpliwie członkostwo w UE, Brexit może je zakłócić.
Unijny Jednolity Rynek doprowadził do symbiozy gospodarczej Irlandii Północnej z Republiką, widocznej zwłaszcza w rejonach przygranicznych. Unia sankcjonuje też prawo mieszkańców obu części Irlandii do ignorowania wewnętrznej granicy. Theresa May ma wprawdzie rację, wskazując, że Wspólny Obszar Podróży między Irlandią a Wielką Brytanią jest znacznie starszy niż UE i obawy przed zamkniętym kordonem to przesada. Ale Brexit może oznaczać kontrole paszportowe i celne, a dla firm działających po obu stronach tej jedynej lądowej granicy między Zjednoczonym Królestwem a Unią Europejską – utrudnienia i wyższe koszty. Zarówno zmęczenie konfliktem wyznaniowym, jak i trzeźwy interes gospodarczy skłoniły więc większość elektoratu w Ulsterze do głosowania za pozostaniem w UE.
Brexit zakłócił już teraz koalicyjny, zmuszający do kompromisów system rządów z udziałem przedstawicieli wszystkich partii w Zgromadzeniu Irlandii Północnej. To rozwiązanie, narzucone przez porozumienie wielkopiątkowe, kulało przez pierwsze 9 lat, ale przez ostatnie 10 sprawdziło się ponad wszelkie przewidywania. Zaskakująco dobrze współpracowali ze sobą w rządzie dawni śmiertelni wrogowie z dwóch największych ugrupowań – probrytyjscy protestanci z Partii Demokratycznych Unionistów (DUP) i irlandzcy nacjonaliści z partii Sinn Fein, uprzednio zrośnięci z Irlandzką Armią Republikańską. DUP wysuwała premiera, Sinn Fein – jego zastępcę. Założyciel DUP, pastor Ian Paisley i lider Sinn Fein, były członek IRA, Martin McGuinness zawarli nawet niekłamaną przyjaźń. Cóż, kiedy pastor Paisley zmarł już ponad dwa lata temu, a poważnie chory wicepremier McGuinness wycofał się od nowego roku z polityki. Ustępując, rozpętał jednak polityczną burzę, zarzucając korupcję unionistycznej premier Arlene Foster, wycofując Sinn Fein z koalicji i doprowadzając do upadku rządu.
Rozpad koalicji
wymusił nowe wybory, które 2 marca przyniosły zaskakujący wynik. Demokratyczni unioniści stracili wyraźną dotąd przewagę w Zgromadzeniu Irlandii Północnej i Sinn Fein dzieli już od nich tylko jeden mandat – to prawie remis, 29:28. Niespodziewanym prezentem dla irlandzkich nacjonalistów stał się w tych wyborach Brexit. Jego możliwe konsekwencje tak głęboko niepokoją społeczeństwo Ulsteru, że sporo protestantów przeniosło głosy z antyunijnej DUP na mniejsze, prounijne partie. W konsekwencji DUP straciła swoją przewagę w Zgroma-