Reichstag na własne potrzeby Rosja
dzeniu, a Sinn Fein, żądając specjalnego statusu dla Ulsteru po Brexicie, może w tej żywotnej sprawie liczyć na poparcie większości posłów własnych i z innych partii. Po ogłoszeniu wyników, przewodniczący Sinn Fein Gerry Adams powiedział: – Te wybory były przełomem i widać, że obaliły zdawało się permanentną większość unionistów. Musimy to teraz przemyśleć, ale dotyczy to również przywódców unionizmu.
Przemyślenia nie mogą trwać za długo. Porozumienie pokojowe stanowi, że rząd musi powstać w ciągu trzech tygodni. Jeśli przymusowi koalicjanci się nie dogadają, czekają ich kolejne wybory, a jeśli i one niczego nie zmienią, będą bezpośrednie rządy z Londynu – jak przez trzy dekady konfliktu.
Nacjonaliści z Sinn Fein bardzo szybko zwietrzyli niebywałą okazję. Ich przywódczyni w nowym Zgromadzeniu – Michaela O’Neill – przyjęła ton, jakby to ona miała tworzyć rząd, a nie dotychczasowa premier Arlene Foster, liderka demokratycznych unionistów, bądź co bądź nadal największej partii. Już nazajutrz po podliczeniu głosów O’Neill mówiła dziennikarzom: – Mam zamiar podjąć rozmowy z rządami Wielkiej Brytanii i Irlandii, aby omówić dalszy kurs. Kontaktowałam się też z przywódcami pozostałych partii. Jesteśmy gotowi podjąć każde wyzwanie i powrócić do rządu dla dobra wszystkich.
Nie będzie to jednak proste. DUP nie przystaje na żądanie usunięcia swej liderki, której Sinn Fein zarzuca roztrwonienie prawie pół miliarda funtów w chybionych dotacjach na alternatywne źródła energii. Nikt jej jeszcze nie udowodnił, że rozdzielano je według nieuczciwego klucza i jeden z jej posłów Gavin Robinson powiedział telewizji BBC: – Wiele z tego, co chce Sinn Fein, jest nieosiągalne. Mimo że ubierają to w zgrabne słowa, w istocie jest to strasznie jednostronne i nie wpisuje się w politykę partnerstwa. Postawa samej Arlene Foster też nie wróży kompromisu. O Sinn Fein powiedziała: – Jeśli się krokodyla karmi, będzie wracał po więcej...
Więcej to obecnie co najmniej dążenie do uzyskania specjalnego statusu Ulsteru na pograniczu Unii Europejskiej i odcumowującej od niej Wielkiej Brytanii. Ale w głębi ducha nacjonaliści liczą, że niezadowolenie z Brexitu popchnie Ulster nieco bliżej ich zasadniczego celu – zjednoczenia z resztą Irlandii. Sęk w tym, że każde naruszenie status quo może też pchnąć prowincję z powrotem w spiralę wyznaniowej nienawiści i politycznej przemocy.
Po co komu pod Moskwą makieta siedziby władz hitlerowskich Niemiec? Po to, żeby 72 lata po zakończeniu drugiej wojny światowej młodzi Rosjanie mogli poczuć, jak fajnie jest szturmować Berlin.
Model Reichstagu powstaje w miejscowości Kubinka, 63 kilometry na zachód od centrum Moskwy. Na pięciu hektarach mieści się tam plenerowy obiekt o nazwie Park Wojskowo-Patriotyczny (w skrócie „Patriot”), czyli specyficzne połączenie skansenu z wielkim placem zabaw i poligonem. Obiektem zawiaduje resort obrony i to tam wymyślono nową atrakcję. – W parku „Patriot” budujemy Reichstag. Nie w całej okazałości, ale po to, żeby nasi junarmiejcy mogli szturmować nie byle co, lecz konkretne miejsce – w krótkich, żołnierskich słowach wyjaśnił, o co chodzi w tym przedsięwzięciu, minister obrony Siergiej Szojgu.
Junarmiejcy to członkowie Junarmii – Młodej Armii – powstałego zaledwie półtora roku temu masowego ruchu, który zgodnie ze swoim statutem ma wzbudzać u młodego pokolenia zainteresowanie geografią, historią Rosji i jej narodów, bohaterami, wybitnymi uczonymi i dowódcami wojskowymi. To oficjalnie, bo np. analitycy z notabene berlińskiego Ośrodka Badań Środkowoeuropejskich i Międzynarodowych (ZOiS) mówią wprost, że celem powołania tej organizacji do życia była „mobilizacja uczuć patriotycznych i mentalności obronnej” w rosyjskim społeczeństwie. Młodoarmiści mogą mieć od 11 do 18 lat. Jest ich podobno już ponad 40 tysięcy. Mają własne mundury i czerwone berety, a ich powiązana organizacyjnie ze strukturami wojskowymi w całym kraju organizacja posiada swój emblemat, flagę i kuratora. Jest nim naturalnie również Ministerstwo Obrony.
Oprócz makiety Reichstagu resort chce wybudować w Kubince swoim podopiecznym jeszcze cały szereg innych obiektów: ziemiankę zastępcy dowódcy do spraw politycznych, klasę przygotowania minerów oraz kuchnię polową. Będą one wchodzić w skład „partyzanckiej wioski”. Ta zaś będzie sąsiadować z fragmentem linii frontu – okopami, umocnieniami itp. Ale to oczywiście nie wiadomość o kuchni polowej natychmiast rozeszła się daleko poza granice Rosji. Informacje o budowie przeznaczonej do szturmowania kopii Reichstagu największe emocje wzbudziły rzecz jasna u Niemców.
Juliusowi von Freytag-Loringhovenowi, szefowi moskiewskiego przed- stawicielstwa Fundacji im. Friedricha Naumanna, wręcz „przeszły ciarki po plecach” na tę wieść.
– Dla nas, Niemców, rosnąca militaryzacja społeczeństwa w Rosji i samoidentyfikacja Rosjan tylko z wojennymi okresami historii państwa jest bardzo niepokojąca. Dlatego, że przypomina nam to o naszej własnej historii i o tym, czego powtórzenia nie chcemy nigdy w przyszłości – powiedział von Freytag-Loringhoven w rozmowie z dziennikarzem „Deutsche Welle”.
Niemiecki poseł do europarlamentu, a do niedawna przewodniczący jego komitetu ds. zagranicznych Elmar Brok uważa, że jeżeli mowa o pomyśle szturmowania zbudowanej repliki współczesnego Reichstagu, to można nazwać go nieakceptowalnym aktem agresji oraz groźbą działań wojennych przeciwko Republice Federalnej Niemiec. Jeśli jednak będzie to kopia gmachu z okresu drugiej wojny światowej i w planach jest rekonstrukcja historyczna działań Armii Czerwonej przeciwko nazistowskim Niemcom, „historycznie jest to do przyjęcia”.
Nie będzie Niemiec mówił, co nam wolno, a czego nam nie wolno – tak pokrótce można skomentować rosyjskie reakcje na te zakłopotane i krytyczne głosy z Berlina. A odpowiedź na nie oficjalnego przedstawiciela Mini- sterstwa Obrony w ogóle zabrzmiała niczym cytat z radzieckiego podręcznika do historii:
– Wszystko wskazuje na to, że w Niemczech ktoś zapomniał, że właśnie z Reichstagu po urządzonym przez nazistów pożarze 27 lutego 1933 roku Hitler i jego budowniczowie Trzeciej Rzeszy rozpoczęli swoją znaczoną ogniem i krwią drogę w wielki świat – upomniał Niemców rzecznik prasowy resortu, generał-major Igor Konaszenkow. – Napady z tego powodu pewnych niemieckich polityków budzą nie tylko skrajne zdziwienie, lecz zmuszają do zastanowienia się, jakież to w rzeczywistości mają oni poglądy na budowniczych Trzeciej Rzeszy w latach 1933 – 1945.
Wszystko wskazuje więc na to, że nowy szturm Reichstagu jest nieunikniony. Latem ubiegłego roku w parku w Kubince przeprowadzono już wielką rekonstrukcję historyczną napaści hitlerowskich Niemiec na Związek Radziecki 22 czerwca 1941 roku. Oglądało ją kilkadziesiąt tysięcy widzów.
Zapewne jest więc w tym jakaś propagandowa logika, że skoro odtworzono początek tzw. Wielkiej Wojny Ojczyźnianej i wtargnięcie wroga w granice ZSRR, to już choćby z tego powodu należy też odtworzyć jej zakończenie i triumfalne rozgromienie niedobitków wrażej armii na ruinach Reichstagu. Nawet jeśli trzeba go najpierw zbudować. (CEZ)