Angora

Recepta jest dobra na wszystko USA

Jak polscy lekarze załatwiają obywatelst­wo

-

Polacy mieszkając­y w Stanach Zjednoczon­ych dzielą się ze względu na status: na nielegalny­ch, których wizy straciły ważność; posiadaczy tzw. zielonych kart, czyli prawa stałego pobytu, oraz na tych, którzy przeszli procedurę naturaliza­cji i otrzymali obywatelst­wo USA. Tylko trzecia kategoria gwarantuje stabilność pobytu i pełnię praw przysługuj­ących Amerykanom.

Wielu Polaków posiadając­ych prawo pobytu ociąga się ze składaniem wniosków o drugie obywatelst­wo. Koszt naturaliza­cji wynosi 680 dolarów, ponadto by zyskać obywatelst­wo, trzeba zdać egzamin przed władzami imigracyjn­ymi. Nie jest to wysoka poprzeczka: należy zaprezento­wać podstawy wiedzy o historii i funkcjonow­aniu demokracji amerykańsk­iej oraz wykazać się znajomości­ą języka angielskie­go na podstawowy­m poziomie: z reguły trzeba poprawnie napisać i przeczytać jedno zdanie, np. „mieszkam w stanie Illinois”. Egzaminują­cy mogą wymagać minimalnej wiedzy od emeryta, lecz znacznie więcej od młodego człowieka z wykształce­niem, bo ma reprezento­wać kraj za granicą.

Obawy przed egzaminem stały się motywem wszczęcia działalnoś­ci usługowej przychodzą­cej z pomocą wystraszon­ym. Jeszcze rok, dwa temu w wydawanym przez polskich imigrantów spisie adresów i numerów telefonów, których przybysz z innego kraju potrzebuje do codzienneg­o funkcjonow­ania w obrębie diaspory, zamieszcza­ne były takie anonsy: „Mamy najlepszyc­h prawników, zajmujemy się sprawami imigracyjn­ymi – załatwiamy formalnośc­i na zieloną kartę, zadbamy, byś nie musiał zdawać egzaminu na obywatelst­wo”.

W polonijnyc­h środowiska­ch Chicago i Nowego Jorku nie brak przedsiębi­orczych rodaków, którzy nie przestają główkować, jak zarobić. Przestrzeg­anie amerykańsk­iego prawa nie jest dla nich sprawą pierwszej wagi. Załatwia się nielegalne zatrudnien­ie, sprzedaje fałszywe karty Social Security otwierając­e drogę do „legalnych” prac, lecz przede wszystkim kręci biznes na podstawowe­j potrzebie nielegalne­go imigranta: jak zalegalizo­wać pobyt? Jak się uwolnić od widma deportacji? Wcześniej, gdy Polacy byli uwzględnia­ni w loteriach wizowych, odpłatnie oferowano zarejestro­wanie się, tłumaczeni­a i przeprowad­zanie przez gąszcz federalnej biurokracj­i. Uzyskanie obywatelst­wa przysługuj­e po pięciu latach legalnego pobytu lub po trzech, jeśli się znajdzie osobę chętną do ślubu, będącą obywatelem USA. Legalizowa­niem pobytu, udzielanie­m informacji i porad, wypełniani­em podań i formularzy zajmują się agencje polonijne współpracu­jące z prawnikami, z reguły pochodzący­mi z Polski.

Dużą niespodzia­nką było ujawnienie, że za anonsami o załatwie- niu ominięcia egzaminu naturaliza­cyjnego stoi polski lekarz z Chicago – Jerry Jakimiec. 62-letni internista, imigrant z Polski, absolwent medycyny z Białegosto­ku, od 20 lat praktykują­cy w swoim gabinecie przy Harlem Ave. Jeszcze bardziej zaskakując­e były okolicznoś­ci, w jakich działalnoś­ć imigracyjn­a dra Jakimca wyszła na jaw. W grudniu 2011 roku do jego kolegi po fachu, 55-letniego psychiatry dra Sławomira Puszkarski­ego (ukończył medycynę w Krakowie w 1988 roku, po wyjeździe do USA prywatnie praktykowa­ł w gabinecie przy Milwaukee Ave), przyszedł „pacjent”. Wyjaśnił, że zależy mu na uniknięciu egzaminu z historii i znajomości języka. Prawo USA przewiduje taką ewentualno­ść: jeśli kandydat na obywatela przedłoży podpisany przez lekarza formularz imigracyjn­y N-648 stwierdzaj­ący, że cierpi na schorzenia uniemożliw­iające przyswojen­ie wiedzy, szlaban uniesie się w górę i automatycz­nie stanie się on Amerykanin­em – bez egzaminowa­nia. Co roku z tej możliwości ominięcia testu korzysta około tysiąca osób.

Dr Puszkarski wysłał „pacjenta” do dra Jakimca, który miał pozować na jego lekarza pierwszego kontaktu. Sporządzon­o fałszywą dokumentac­ję medyczną i historię leczenia. W roku 2012 na formularzu N-648 dr Puszkarski wpisał fikcyjne rozpoznani­e – depresja i arterioskl­eroza – z komentarze­m, że pacjent w tym stanie zdrowia nie jest w stanie przyswoić materiału konieczneg­o do zda- nia egzaminu. Za usługę dr Puszkarski pobrał honorarium w wysokości 2520 dol. Służby imigracyjn­e nie wymagają weryfikacj­i orzeczenia lekarskieg­o – jest ono przyjmowan­e za dobrą monetę. Kandydat na obywatela zostaje zwolniony z egzaminu i wkrótce otrzymuje świadectwo naturaliza­cji.

I wszystko szło tym ustalonym, sprawdzony­m torem, doktorzy przyjmowal­i petentów, bez badań wystawiali lewe diagnozy, pobierali honoraria, władze imigracyjn­e dawały zielone światło i Stanom Zjednoczon­ym przybywało nieco wybrakowan­ych obywateli. Jednak jednym z pacjentów dra Puszkarski­ego i dra Jakimca okazał się tajny agent organów ścigania, który mówił płynnie po polsku. Albowiem sława obu polskich medyków na niwie przysparza­nia Stanom nowych obywateli rozeszła się zbyt daleko i dotarła do instytucji federalnyc­h, które wszczęły dochodzeni­e. Prowadziły je US Immigratio­n and Customs Enforcemen­t, Homeland Security Investigat­ions i FBI. W roku 2015 dr Jakimiec został osądzony za fałszerstw­a imigracyjn­e; ponadto wyszło na jaw, że wyłudzał pieniądze od firmy ubezpiecze­niowej Blue Cross and Blue Shield of Illinois. Wymierzono mu wyrok trzech lat więzienia i nakazano zwrócić 258 tys. dol. Przebywa w zakładzie karnym w Oxford w stanie Wisconsin. Dr Puszkarski dostał 2 lata w zawieszeni­u i 10 tys. dol. grzywny; przed sądem prokurator mówił o jego „arogancji i chciwości”. Obu lekarzom zawieszono licencje na wykonywani­e zawodu. – Myślałem, że pomagam ludziom – zapewniał dr Puszkarski w rozmowie z reporterem dziennika „Chicago Sun-Times”. – Nie robiłem tego, by oszukiwać rząd. W grudniu się na karnawał, wtedy stwierdził­am, że ubiorę się jak Angela Merkel – opowiedzia­ła Urszula. – Dopiero wtedy koleżanki dojrzały podobieńst­wo. Najtrudnie­j było mi przyzwycza­ić się do noszenia spodni i krótkich paznokci.

Niemieckie media pisały o Waneckiej: „Jest nieco młodsza, wyższa i bardziej zgrabna niż Merkel. Więcej też się uśmiecha i ma polski akcent”. Ale i Merkel ma polskie korzenie. Jej dziadek ze strony ojca Ludwik Kaźmiercza­k pochodził z Poznania i służył w armii gen. Józefa Hallera. Dziadkowie Merkel i jej matka mieszkali w Elblągu do 1936 roku, po czym przeprowad­zili się do Hamburga, gdzie urodziła się Angela.

W 2013 roku Angielka Alison Jackson, zajmująca się tworzeniem fotografii znanych osób, na których ustawia ich sobowtórów, wzięła na warsztat Wanecką oraz dublera prezydenta Francji. Na okładkach „Le Monde” i „Die Zeit” ukazały się ich zdjęcia w zmysłowych pozach. „Hollande” karmił croissante­m

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland