Angora

Mierzyć siły na zamiary...

- HENRYK MARTENKA

Nie było lepszego pomysłu w Polsce niż nowy wielki port lotniczy, przyszły regionalny hub otwierając­y ogromne szanse przed narodowymi liniami lotniczymi LOT, stanowiący silny impuls rozwojowy dla gospodarki kraju i wykorzystu­jący znakomite położenie w centrum wschodniej Europy. Stąd mogliby odlatywać na inne kontynenty Bułgarzy i Rumuni, Estończycy i Słowacy. Tu mogłaby powstać baza cargo dla największy­ch linii lotniczych. Do tego port lotniczy zbudowany w widłach autostrad, na przecięciu szlaków kolejowych, byłby samonapędz­ającym się biznesem komunikacy­jnym, towarowym i technologi­cznym. Nie było lepszego pomysłu dwadzieści­a lat temu.

Zgadzam się z premierem Mateuszem Morawiecki­m, że Polsce potrzebna jest idea wielka, jaką przed drugą wojną była budowa Gdyni albo Centralneg­o Okręgu Przemysłow­ego. Nic tak nie wyraża potencjału i aspiracji władzy, jak wielka idea, którą wdraża. Centralny Port Lotniczy dziś jest już jednak zupełnie inną ideą, niż był pokolenie wstecz. Wyraża porywającą ideę, ale nie uwzględnia niczego, co wydarzyło się od tamtego czasu. Powstało bowiem w kraju wiele nowych małych portów lotniczych obsługując­ych wszystkie regiony, wakacyjny ruch czarterowy i budzący się rynek biznesowy oraz stymulując­ych popyt na komunikacj­ę lotniczą. Krajowy ruch lotniczy obsłużył na tym rynku 34 miliony pasażerów. Za piętnaście lat ma obsłużyć 60 milionów.

Miliardy złotych, głównie ze środków unijnych, wpompowano w infrastruk­turę lotniskową. Planowany hub w dzisiejszy­ch cenach ma kosztować 30 miliardów złotych, co jest wartością szacunkową, najpewniej zaniżoną, co najlepiej widać, patrząc na koszty budowy pechowego giganta Berlin-Brandenbur­g. Problematy­czny jest nie tylko koszt inwestycji, ale także brak wskazanego dotąd źródła jej finansowan­ia. Polska nie ma takich pieniędzy, zaś Unia zdecydował­a, że więcej środków na budowę lotnisk nie przeznaczy, albowiem większość z nich ma niewykorzy­stane moce i niepełną przepustow­ość. Wysiłki władz powinny więc pójść w kierunku dociążenia już istniejący­ch portów. Byłoby też absurdem oczekiwać środków ze strony Unii, dzięki której zbudowano porty regionalne, które czeka zamknięcie, jeśli ruszyłby Centralny Port Lotniczy obliczany na 60 milionów pasażerów rocznie. Czyli na tyle, ile ma mieć w 2030

Jarosław Kaczyński odniósł się do perspektyw wprowadzen­ia w Polsce euro. Po pierwsze, stwierdził, że nie da się dziś wymienić złotego na euro w sposób korzystny dla gospodarki: jeśli kurs wymiany złotego będzie zbyt mocny, ucierpi na tym eksport, jeśli będzie zbyt niski, stracą konsumenci. Po drugie, że wprowadzen­ie euro zawsze wiąże się ze wzrostem cen i z silnym spadkiem poziomu życia obywateli. I po trzecie, powiedział, że bezbolesne wprowadzen­ie euro będzie możliwe dopiero wtedy, kiedy nasze dochody zbliżą się do niemieckic­h, osiągając 85 proc. ich poziomu.

Większość ekonomistó­w zgadza się, że warto chwilę poczekać, aż kraje strefy euro naprawią błędy, które popełniono przy jej tworzeniu. Że ustalenie właściwego kursu wymiany wymaga dobrej polityki gospodarcz­ej, a przeciwdzi­ałanie wzrostowi cen w momencie wymiany roku cały polski rynek. Zamknięcie Okęcia, Radomia, Łodzi, Bydgoszczy brzmi jak wizja utracjusza, który nie potrafi wykorzysta­ć istniejące­go potencjału. Bo tylko całkowite wyssanie pasażerów przez CPL z krajowego rynku zapełniłob­y jest możliwe pod warunkiem zastosowan­ia przez rząd odpowiedni­ch narzędzi informacji i kontroli.

Wypowiedź prezesa Kaczyńskie­go traktuję jednak nie w kategoriac­h ekonomiczn­ych, ale czysto polityczny­ch. On po prostu nie chce dziś w Polsce dyskusji o euro, nie jest zwolenniki­em udziału Polski w pogłębione­j integracji europejski­ej i nie chce zrażać sobie tej części elektoratu, która jest niechętna Unii. Ekonomiczn­ie dużego sensu to nie ma. Właściwy kurs wymiany złotego na euro oczywiście dałoby się znaleźć. Tezie o nieuchronn­ym wzroście cen do poziomu niemieckie­go i spadku poziomu życia przeczą doświadcze­nia i Słowacji, i krajów bałtyckich. A wskazanie poziomu 85-procentowe­go dochodu jako warunku korzystneg­o wejścia do strefy euro nie opiera się na żadnych racjonalny­ch przesłanka­ch. Dzisiejszy przeciętny dochód terminale hubu.

Jest też strata dotkliwsza. Eksperci podkreślaj­ą też, że zanim – ewentualni­e – ruszy CPL ulokowany między Łodzią i Warszawą, trzeba będzie i tak wpompować kilkaset milionów w rozbudowę Okęcia, by je na koniec definitywn­ie zaorać. Jak i czym uzasadnić taką rozrzutnoś­ć?

Niepokój budzi mocarstwow­a postawa LOT-u, który od roku czy dwóch po potężnym wsparciu finansowym rządu powolutku wychodzi na prostą. Plany rozwoju floty i nowe połączenia rzeczywiśc­ie robią wrażenie, a byłoby ono jeszcze większe, gdyby nie fakt, że branżowe otoczenie LOT-u uległo niewyobraż­alnej w latach 90. zmianie. Budowa wielkiego portu lotniczego ze względu na ambicje regionalne­j linii pasażerski­ej jest niezwykle ryzykowna, co szczególni­e boleśnie widać na przykładzi­e wspomniane­go portu Berlin-Brandenbur­g, który ma być jednym z najważniej­szych w Lufthansie. Warto też, by menedżerow­ie LOT-u i ich państwowy właściciel zwracali większą uwagę na tzw. tanie linie, charaktery­zujące się o wiele większą mobilności­ą kosztową, elastyczno­ścią w budowaniu siatki połączeń, tworzące wreszcie nową, nieznaną dwadzieści­a lat temu jakość w obsłudze pasażerski­ej. nowego europejski­ego Polaka to 56 proc. dochodu Niemca. Nawet przy optymistyc­znych założeniac­h trudno oczekiwać, by nasza gospodarka osiągnęła granicę 85 procent prędzej niż za 25 – 30 lat. I pewnie właśnie o to prezesowi chodziło. O uniknięcie jasnej deklaracji, że euro w ogóle nie chcemy wprowadzić. A jednocześn­ie uspokojeni­e swojego elektoratu stwierdzen­iem, że zrobimy to w tak odległej przyszłośc­i, że dyskusja na ten temat jest dziś całkowicie zbędna. Mimo że ekonomiści mogliby podać szereg powodów, dla których – przy dobrym przygotowa­niu – Polska mogłaby na wprowadzen­iu euro skorzystać, nasza siła polityczna w Unii bardzo by wzrosła, a nasze dochody – wbrew opinii prezesa Kaczyńskie­go – nie spadłyby, ale szybciej zbliżyły się do niemieckic­h.

WITOLD ORŁOWSKI profesor nauk ekonomiczn­ych

Akademia Vistula

 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland