Mont Saint-Michel dwóch narodów
Nie ma sensu zapewniać o krajobrazowej wspaniałości, o której opactwo Wzgórza Świętego Michała (l’Abbaye de Mont Saint-Michel) utwierdza corocznie grubo ponad milion turystów z całego świata. To tylko liczba tych, którzy niezależnie od pory roku podejmują wysiłek długiej podróży do peryferiów Francji, do nadoceanicznego punktu na styku regionów Bretanii i Normandii.
Wielu określa opactwo jednym z cudów świata, a sweetfotka smartfonem na tle wyróżniającego się w Europie ośrodka pielgrzymowania z pewnością zostanie włączona do folderu najwartościowszych. Zjawiskowej perspektywie plenerowej Mont Saint-Michel ekspresją minionych epok nie ustępuje jego wnętrze z ogrodami, stromymi uliczkami, pasażami, schodami i zaułkami kaskadowej zabudowy kamieniczek ciasno opasanych murami. Nad nimi dopiero, niczym zamczysko na podwalinie, dominują przypory i pinakle murów opactwa i smukłej nawy głównej kościoła z transeptem odważnie osadzonym na szczytowej skale granitowego wzgórza. Całość imponującej rozmachem i strzelistością architektury, po części jeszcze romańskiej, w większej już gotyckiej, wieńczy szpica dzwonnicy ze złotą sylwetką Świętego Michała – patrona opactwa.
W zależności od cyklu przypływów to ocean niepodzielnie czynił Mont Saint-Michel wyspą odizolowaną, samotną (obecnie stała grobla łączy wzgórze z lądem) bądź, gdy wody znikały z odpływem, obracał panoramę opactwa w fatamorganę dalekiego pałacu malującą się na bezkresnej pustyni. Trudno uwierzyć, ale w zamierzchłych epokach, gdy prawdy przekazywano głównie ustnie, wzgórze otaczał gęsty, pierwotny bór nazywany Scissy. Sile i cierpliwości fal przypisuje się wytarcie go z powierzchni krajobrazu i pozostawienie granitowej skały Mont-Tombe – Wzgórze Grobowe, jak wtedy o niej mówiono – samej sobie. Barwna jest geneza sprawienia tu miejsca pielgrzymowania kluczowego dla chrześcijaństwa: u progu VIII wieku Aubert – biskup niedalekiego miasta Avranches – wyznał, że sam archanioł Michał dwukrotnie nakłaniał go we śnie do wzniesienia kaplicy na tym pływowym wzgórzu. Za trzecim razem zniecier- pliwiony Rycerz Niebios nie sięgał już po słowa, tylko palcem uczynił wgniecenie na czole sceptycznego biskupa. Ten świątynię ufundował, zapewniając też kolegialny przybytek dla 12 kanoników służących teraz pod wezwaniem Świętego Michała (czaszka – podobno biskupa, potem też świętego – z wklęsłym stygmatem na czole znajduje się w katedrze w Avranches). Budowie, jak zanotowali kronikarze, towarzyszyły liczne cuda, w tym poranna rosa, która pokrywała jedynie obszar wzgórza w zarysie oczekiwanych murów, jak i wskazanie przez samego archanioła Michała źródła pitnej wody.
Pierwsi pielgrzymi wydeptali ścieżkę sławy religijnego przybytku. Paradoksalnie do powodzenia Mont Saint-Michel i krzewienia stąd prawd chrześcijaństwa przyczynił się poganin i zajadły ich wróg wiking Rollo – teraz książę Normandii, krainy biorącej nazwę od tych, którzy ją podbili – ludzi z Północy. Rollo udzielił wsparcia znaczącymi funduszami, by nie użyć słowa bogactwem. Kolejni książęta kontynuowali tę misję nie zawsze zgodni co do kierunku zmian dokonujących się na Mont Saint-Michel: wzgórze rozbudowywano niekoniecznie ku wygodzie duchowych studiów czy skrybów przepisujących tu księgi, a materialnie zasobniejsi słudzy Boży wiarę co prawda krzewili, lecz entuzjazm wykazywali w poławianiu radości bytu doczesnego. Cezura początkująca złoty, trwający do schyłku średniowiecza, okres l’Abbaye de Mont Saint-Michel to rok 966 – ten sam, który za sprawą Mieszka i Dobrawy wniósł chrześcijaństwo na ziemie Polan.
Książę Ryszard I, zwany też Nieustraszonym, mocno zdegustowany rozprzężeniem obyczajów na Wzgórzu Świętego Michała, w tym opłacaniem przez kanoników osób postronnych za udzielanie w ich zastępstwie posług duchowych, interweniował u papieża. Prawo otrzymane od zwierzchnika Kościoła dało mu swobodę działania: pozbył się dotychczasowych „duchownych”, a na ich miejsce sprowadził zakonników benedyktynów, który to fakt stał się formalnym zalążkiem opactwa Mont Saint-Michel. Opoka świetności l’Abbaye rodziła się teraz na trzech podporach: rygorystycznych zasadach zakonu Świętego Benedykta, skrupulatnym zarządzie wybieralnego opata nad powierzoną mu strukturą oraz na materialnym i politycznym poparciu normandzkich książąt i przyszłych królów Francji. Między rokiem 1017 a 1144 na szczycie wybudowano kościół z dawną kaplicą jako podziemną kryptą Notre-Dame-sous-Terre. Dźwigała podstawę, na której wzniesiono romańską nawę. Opactwo zyskało renomę cenionego miejsca wymiany myśli, a bezcenne rękopisy ozdabiali tu najlepsi europejscy iluminatorzy epoki.
Równolegle kwitło pielgrzymowanie. Szykowna szata gotyku przy- oblekła opactwo w XIII i XIV wieku. Wtedy zyskało architektonicznie błyskotliwą północną fasadę budynków nazwanych La Merveille (franc. cud), przeznaczonych do użytku zakonników, utytułowanych gości i zamożnych pielgrzymów. Zabudowania południowej flanki, tej od strony fortecznej bramy wjazdowej, mieściły administrację opactwa, pomieszczenia pobytowe pielgrzymujących, jadłodajnie, jak też sale garnizonowe, bowiem w razie zagrożenia, a w zatargach z Anglią miało to często miejsce, opactwo stawało się atakowaną fortecą, której nie zawsze dane było wyjść z walk bez tragicznych strat ludzkich i zniszczeń, ale za to zwycięsko, bez jednego aktu poddania się oblegającym. Fakt ten czyni Mont Saint-Michel unikalnym na całym zachodnim i północnym wybrzeżu Francji. Wielu pielgrzymów zabito w jej murach, również przybywających z Anglii, którzy za samą tylko przeprawę przez La Manche płacili horrendalne stawki. Przestępując bramę główną opactwa, wchodzimy w niebywale ruchliwe i ciasne uliczki będące sceną również tamtych okrutnych zdarzeń, choć w atrakcyjny sposób przesłoniętych współczesnym kolorytem restauracji, hoteli, muzeów i butików mieszczących się w zabytkowych kamieniczkach. Jak przed wiekami, tak i dzisiaj turyści i pielgrzymi zaopatrują się w medaliki Świętego Michała, szukając z nim szczęśliwszych ścieżek życia.