Angora

Czy naprawdę chcemy postawić zarzuty rosyjskim kontrolero­m?

- NASZ EKSPERT Michał Fiszer komentuje MICHAŁ FISZER

W poniedział­ek 3 kwietnia Prokuratur­a Krajowa ogłosiła zamiar postawieni­a rosyjskim kontrolero­m ruchu lotniczego ze Smoleńska zarzut umyślnego sprowadzen­ia katastrofy w ruchu powietrzny­m. Wytoczone są więc najcięższe działa, ale czy mamy do nich amunicję?

Zarzut umyślnego sprowadzen­ia katastrofy w ruchu powietrzny­m wydaje się być zupełnie nieuzasadn­iony. Bo co on oznacza? Że rosyjscy kontrolerz­y celowo rozbili naszego Tu-154M pod Smoleńskie­m? A tak to wygląda, choć polskie prawo ma swoje niuanse i na upartego taki zarzut nie jest pozbawiony sensu. W polskim prawie istnieje bowiem coś takiego, jak zamiar ewentualny, czyli że jeśli okolicznoś­ci będą sprzyjać, to sprawca wykorzystu­je okazję i swoim działaniem wspiera ślepy los, tak by do katastrofy doprowadzi­ć. Cały dowcip polega na tym, że zamiar ewentualny też trzeba udowodnić. Dodajmy, że przed sądem rosyjskim, bo przecież o żadnej ekstradycj­i winnych do Polski nawet nie ma mowy.

W świat pójdzie jednak informacja, że Polacy oskarżają rosyjskich kontroleró­w o celowe doprowadze­nie do katastrofy. Nikt nie będzie wnikał w szczegóły polskiego prawa i analizował owego zamiaru ewentualne­go. A na logikę, celowe doprowadze­nie do katastrofy Tu-154M przez dwóch rosyjskich kontroleró­w – operatorów radaru precyzyjne­go podejścia do lądowania – jest zupełnie absurdalne. Dlaczego? Ano dlatego, że realizacja takiego zamiaru wymagałaby współdział­ania ze strony polskiej załogi. Bo to załoga doprowadzi­ła do nadmierneg­o zniżenia, a kontrolerz­y swoimi błędnymi informacja­mi tylko przypieczę­towali los samolotu.

Przypomnij­my, że załoga nie polegała wyłącznie na informacja­ch kontroleró­w. Na pokładzie samolotu znajdowały się dwa sprawne wysokościo­mierze ciśnieniow­e i jeden radiowysok­ościomierz, a także odbiornik nawigacji GPS pokazujący pozycję samolotu. Radiowysok­ościomierz pokazujący wysokość nad terenem bezpośredn­io pod samolotem był w Smoleńsku bezużytecz­ny ze względu na ów jar znajdujący się przed lotniskiem, ale to właśnie z niego korzystał nawigator odczytując­y na głos wysokość. Skąd mieli o tym wiedzieć rosyjscy kontrolerz­y? Zakładali, że załoga wioząca prezydenta jest dobrze wyszkolona, skąd mieli wiedzieć, że część członków załogi nie zakończyła szkolenia? Dobrze działająca załoga jest w stanie określić, czy znajdują się na właściwej ścieżce, korzystają­c ze wskazań wysokościo­mierzy ciśnieniow­ych i wskazań odległości od pasa podawanych przez GPS. Właściwe położenie to wysokość będąca połową odległości: 6 km – 300 m, 4 km – 200 m, 2 km – 100 m itd. Wystarczy spojrzeć na wysokościo­mierz i zaraz potem na odległość, i wszystko jasne. Operator radaru ma w tym wypadku korygować błędy i uszczegóło­wiać informacje podawane przez systemy samolotu.

Gdy załoga dostrzeże różnice pomiędzy informacja­mi pokazywany­mi przez własne przyrządy i informacja­mi podawanymi z ziemi, ma dwie opcje do wyboru:

– własne przyrządy pokazują błędnie, a naziemny kontroler podaje prawdziwe informacje;

– własne przyrządy pokazują właściwie, a naziemny kontroler podaje błędne informacje.

Co należy zrobić w obu tych przypadkac­h? Natychmias­t przerwać lądowanie! Nie wolno podejmować nieuzasadn­ionego ryzyka w tak złych warunkach, na tak źle wyposażony­m lotnisku. Odejść na drugie zajście i skierować się na własne lotnisko, a przynajmni­ej na lotnisko zapasowe, na którym panuje lepsza pogoda i dodatkowo jest do dyspozycji system lądowania ILS, którego wskazania rozstrzygn­ęłyby kwestię sprzecznoś­ci. Bo wskazania ILS albo by się zgadzały ze wskazaniam­i innych przyrządów pokładowyc­h, albo i nie, a wówczas załoga powinna wiedzieć, co ma dalej robić.

Kontrolerz­y w żadnym razie nie mogli wiedzieć, że załoga błędnie interpretu­je wskazania własnych przyrządów. Nawet żeby im udowodnić tzw. zamiar ewentualny to trzeba udowodnić, że mieli świadomość, że załoga popełnia fatalny w skutkach błąd. Gdyby faktycznie wiedzieli, że załoga leci na spotkanie ziemi, a oni w tej sytuacji podawali błędne informacje, to wtedy sprawa jest oczywista – wtedy można by mówić o celowym działaniu. Rzecz w tym, że sama prokuratur­a mówi, że nasz samolot z ich radaru znikał, więc oni nie wiedzieli, gdzie naprawdę jest. Chcąc ukryć fatalne nieprzygot­owanie lotniska i zapewne zakładając, że załoga wioząca prezydenta państwa nie popełnia szkolnych błędów, pletli bzdury „na kursie, na ścieżce, w porządku”. Fatalnie się na tym przejechal­i.

Ich wina nieumyślna jest nie do podważenia. To, że załogę wprowadzal­i w błąd, jest faktem. To, że mogli być ostatnią deską ratunku, ale swojej szansy na uratowanie samolotu – przez fatalne lekceważen­ie swoich obowiązków

Niestety nie odniosła się Pani w ogóle do przedstawi­onej przeze mnie wykładni prawa. Oczekuję tego ze względu na Pani obowiązki jako pracodawcy. Spodziewam się odpowiedzi zawierając­ej argumentac­ję prawną także z tego względu, że – jak Pani wielokrotn­ie stwierdzał­a w środkach masowego przekazu – jest Pani sędzią o ogromnym doświadcze­niu w orzekaniu w dziedzinie prawa pracy. Proszę wykazać i wykorzysta­ć to doświadcze­nie odpowiadaj­ąc merytorycz­nie na moje pismo z 14 marca 2017 r.

2. W świetle przyjętej przeze mnie wykładni kodeksu pracy nie ma mowy o zrzekaniu się przeze mnie urlopu wypoczynko­wego oraz ekwiwalent­u za niewykorzy­stany urlop. Prawo do zaległego urlopu i ekwiwalent­u mi bowiem nie przysługuj­e. Proszę o ewentualne wykazanie, że przedstawi­ona przeze mnie wykładnia prawa jest nieprawidł­owa. – nie wykorzysta­li, jest faktem. Ale że celowo rozbili polski samolot? Moim skromnym zdaniem to absurd.

Uważam, że kontrolero­m należało postawić zarzut nieumyślne­go sprowadzen­ia katastrofy w ruchu powietrzny­m. Taki zarzut jest bezsporny, łatwy do udowodnien­ia i całkiem zrozumiały. W opinii znajomych prawników wina umyślna jest znacznie trudniejsz­a do udowodnien­ia. Przy postawieni­u takiego zarzutu, jeśli kontrolerz­y nie poniosą żadnych konsekwenc­ji, opinia publiczna i inne państwa będą miały pełną świadomość, że winni są Rosjanie – to oni nie przyjmują do wiadomości oczywistyc­h zarzutów, to oni są stronniczy, to oni nie wyciągają konsekwenc­ji wobec winnych. Ale w obecnej sytuacji wszyscy staną po stronie Rosjan. To Polska stawia absurdalne (bo tak to zostanie odebrane) zarzuty, to strona polska jest nieobiekty­wna. Wtedy my jesteśmy ci źli, a Rosjanie tylko słusznie bronią swoich obywateli przed nierozsądn­ymi, nieuzasadn­ionymi zarzutami. Robimy więc tak, jak byśmy sami chcieli, żeby kontrolerz­y nie ponieśli odpowiedzi­alności. Przy takim zarzucie Rosjanie nie będą z nami współpraco­wać, niechętni przecież do współpracy nawet przy pierwotnyc­h zarzutach mających mocną i oczywistą podstawę.

A swoją drogą, to jak w końcu było – samolot zniszczyły wybuchy na pokładzie, czy został on rozbity przez rosyjskich kontroleró­w? Albo jedno, albo drugie. Niezależni­e od przyjętej wersji, rezultat będzie jeden – wielu winnych tego, co się stało, nie poniesie żadnych konsekwenc­ji. Czekam na merytorycz­ne argumenty, a nie powtarzani­e formułki o niezbywaln­ym prawie do urlopu.

3. Byłbym wdzięczny, gdyby zaprzestał­a Pani wprowadzan­ia w błąd opinii publicznej stwierdzaj­ąc w mediach, że chroni Pani finanse publiczne i prawa pracownicz­e wysyłając mnie na wielomiesi­ęczny urlop. W istocie uszczupla Pani finanse publiczne powołując się na nieistniej­ący urlop i odsuwając mnie na kilka miesięcy od orzekania i od wykonywani­a funkcji Wiceprezes­a Trybunału Konstytucy­jnego.

Używając Pani terminolog­ii, z przykrości­ą i smutkiem obserwuję obniżanie m.in. wskutek takich działań prestiżu Trybunału Konstytucy­jnego wypracowan­ego przez ponad 30 lat. Z poważaniem, Stanisław Biernat Wiceprezes Trybunału Konstytucy­jnego

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland