Tadeusz Kościuszko lepszy niż Quercus
Dobra czy zła zmiana – bohater narodowy zawsze ma potencjał zwyżkowy. List Tadeusza Kościuszki będzie licytowany od 36 tys. złotych.
Rynek rękopisów i starych dokumentów nie ma możliwości pojedynkować się z funduszami inwestycyjnymi na stopy zwrotu, bo ani nie da się znaleźć dwóch jednakowych zapisków, ani tym bardziej wielu danych z odsprzedaży. Mimo zauważanego przez ekspertów niedoszacowania skala krajowego obrotu jest jednak wystarczająca, żeby mówić o prawidłowościach – o popycie na wieszczów i bohaterów, który rośnie jak na rozkaz.
2017 ogłoszono rokiem Tadeusza Kościuszki, ale cena wywoławcza jego wystawionego listu raczej nie ma z tym wiele wspólnego. Krakowski Antykwariat Wójtowicz, który przeprowadzi aukcję 8 kwietnia, ustanowił próg na poziomie 36 tys. zł, bo trudno się w ogóle spodziewać, żeby dokument mniej kosztował. Kilka lat temu wystawiono podobny list dowódcy i z ceny wywoławczej 40 tys. zł wartość zwiększyła się do 54 tys. zł. Jak podkreśla Piotr Wójtowicz z antykwariatu, Tadeusz Kościuszko nie napisał takich listów aż tak wiele, a też trudno byłoby sobie wyobrazić, żeby w jakimkolwiek kraju podobne pamiątki miały niskie ceny. Rękopisy w krajowym obrocie i tak bywają zdaniem eksperta niedoszacowane, szczególnie w zestawieniu z rynkiem zachodnim, zwłaszcza amerykańskim.
Dokument z pieczęcią i odręcznym podpisem polskiego króla można zdobyć za kilka tysięcy złotych, co stanowi zazwyczaj skromny ułamek stawki, jaką potrafi osiągnąć nic nieznacząca notatka przykładowego Elvisa Presleya. Im wyższej rangi i popularności postać, tym wyższy popyt, dlatego nierzadko wystarczą przysłowiowe dwa zdania, żeby wartość podawana była już nie w tysiącach, ale w milionach dolarów. Gotowość do inwestowania takich kwot w zapiski na kartkach można również wiązać z bardzo rozwiniętym w Stanach Zjednoczonych rynkiem memorabiliów – pamiątek po znanych osobach, które bez tej przynależności nie byłyby zwykle wiele warte. W kraju świadomość inwestycyjnych możliwości powoli się zwiększa, bo trudno zaprzeczyć, że takie dobro, jak list znanego pisarza, rękopis wiersza czy notatka narodowego bohatera, spełnia podstawowe kryteria: podaż nie może wzrosnąć, popyt zmaleć, a ceny nie są sztucznie podbijane. Wymienione przykłady nie są przy tym od przypadku, bo na rynku samych listów, poza zasłużonymi w walkach, uwagę kolekcjonerów przykuwają literaci. Jak podkreśla współwłaściciel krakowskiego antykwariatu, reguła jest bardzo zrozumiała, bo w końcu mowa o osobach, które zasłynęły właśnie piórem – a w obiegu znaleźć można zarówno rękopisy pełnych rozdziałów znanych pozycji, całkowicie prywatną korespondencję, jak również wiersze, których nigdy nie opublikowano. Przykładowe pozycje z sobotniego katalogu wyszły m.in. spod ręki Iwaszkiewicza, Kraszewskiego, Orzeszkowej, Różewicza czy Brzechwy – niektóre mają ceny wywoławcze poniżej 2 tys. zł.
Poza tym, że ze względu na wartość inwestycyjną należy zwracać uwagę na ich stan zachowania czy właśnie rozpoznawalność autora, warto też bliżej zapoznać się z samą treścią. W przypadku spisywanych po łacinie dokumentów opuszczających sekretariat króla podobne analizy można zostawić ekspertom, ale już z listu Orzeszkowej czy zapisku Brzechwy da się wyciągnąć różne wnioski zupełnie na osobności. Pisarka zwracała się chociażby do innego pisarza z prośbą o przysłanie fotografii i z wiadomością, że załącza również swoją – jaskrawie sprzed ery Linkedln, nawet mniej aktualnie niż w nieznanej poezji Brzechwy. Rękopis poety ma cenę wywoławczą 1,8 tys. zł i traktuje o wojnie – „Wojna woja, co tu robić? Kupić, sprzedać i zarobić”. Jak w Quercusie, dosłownie.