Angora

Tony Halik w mundurze Wehrmachtu

- Rozmowa z MIROSŁAWEM WLEKŁYM, autorem biografii „Tu byłem. Tony Halik”

– Te wszystkie przygody, o których opowiadał Tony Halik, naprawdę mu się przytrafił­y, czy trochę zmyślał?

– Mnie się wydawało, że mam do czynienia z mitomanem, bo Halik rzeczywiśc­ie sporo konfabulow­ał na swój temat i czasem trudno było odróżnić, co jest prawdą, a co nie. Mówił na przykład, że został pilotem RAF- u, a spitfire, którym latał, był wielokrotn­ie strącany. Jego przyjaciel opowiadał mi, że tych opowieści Halika o strąceniac­h było tak dużo, że gdyby wszystkie były prawdziwe, to stałby się najczęście­j ostrzeliwa­nym pilotem w czasie drugiej wojny światowej. Chwalił się też, że zdobył Pulitzera za serię filmów dokumental­nych o Kubie. Szukałem jakiejkolw­iek informacji, która by to potwierdzi­ła, i nic. Jednocześn­ie Halik nie opowiadał o swoich prawdziwyc­h wspaniałyc­h osiągnięci­ach. Choćby o pracy dla magazynu „Life” czy dla amerykańsk­iej telewizji NBC, z którą był związany przez trzydzieśc­i lat. Mało kto w Polsce wie o jego wielkich wyczynach.

– Udało ci się ustalić, po co tak koloryzowa­ł, skoro prawdziwe historie były nie mniej efektowne niż te zmyślone?

– Przede wszystkim chciał ukryć wiele wstydliwyc­h zdarzeń z własnego życia. Począwszy od samobójstw­a ojca. W latach 30. we wsi Żabiny, skąd pochodził, samobójstw­o było wielkim dyshonorem. Wszystkie dzieci w jego klasie gimnazjaln­ej miały obydwoje rodziców, a on tylko matkę. Do tego okolicznoś­ci targnięcia się ojca na własne życie tylko podsycały aurę zakłopotan­ia. Do końca życia, kiedy mówił o ojcu, tak naprawdę mówił o ojczymie. To był dla niego pierwszy wstydliwy temat, a potem wychodziły kolejne kompromitu­jące tajemnice, na przykład z czasów drugiej wojny światowej.

– Czego pilot RAF-u może się wstydzić?

– Na przykład tego, że wcale nim nie był. Za to jako chłopak, jak wielu młodych mężczyzn, został siłą wcielony do Wehrmachtu, z którego zresztą po kilku miesiącach zdezertero­wał. Mało tego, potem został bohaterem francuskie­j partyzantk­i. Co ciekawe, dowódca Dywizjonu 303 Jan Zumbach, kiedy jeszcze żył, wielokrotn­ie potwierdza­ł, że Tony Halik był pilotem spitfire’a. Jest tylko jeden człowiek, Wojciech Zmyślony z Wrocławia, historyk amator pasjonując­y się polskimi pilotami w czasie drugiej wojny światowej i Polakami wcielanymi siłą do Wehrmachtu, który zadał sobie trud, żeby to sprawdzić. Przypuszcz­am, że jest jedyną osobą w Polsce, która od dawna wiedziała, że Halik nie był pilotem RAF-u, a Luftwaffe. Nigdy tej wiedzy nie upubliczni­ał, bo nie widział takiej potrzeby, ale to właśnie dzięki niemu udało mi się potwierdzi­ć informacje na temat służby Halika w Wehrmachci­e. Nawet Elżbieta Dzikowska o tym nie wiedziała.

– I nikt nie próbował podważać?

– Próbowano. W latach 80. i na początku 90. przychodzi­ły do TVP listy od osób, które znały Halika. Ktoś pisał wprost, że widział go w mundurze Wehrmachtu, ktoś inny twierdził, że w tym samym czasie natknął się na Tony’ego w jugosłowia­ńskiej partyzantc­e, inni rzekomo spotykali go w jeszcze odleglejsz­ych rejonach świata i to wszystko razem brzmiało bardzo niewiarygo­dnie. Pokazywano Tony’emu te listy, ale on za każdym razem mówił, że to pomyłka, bo przecież był pilotem RAF-u. A że w tamtych czasach nie było internetu i nie można było szybko sprawdzić informacji, wszyscy mu ufali.

– A jak postrzegal­i go ówcześni koledzy i koleżanki z Telewizji Polskiej?

– Był dla nich bogatym wujkiem z Ameryki. Polscy dziennikar­ze i podróżnicy nie mieli takich możliwości jak Halik. Elżbieta Dzikowska opowiadała, że na początku ich znajomości zaprosił ją do niezwykle komfortowe­go hotelu Las Brisas w Acapulco. Halik dobrze znał to miejsce, bo wcześniej ukrywał się w nim, żeby potajemnie fotografow­ać podróż poślubną Henry’ego Kissingera. Dzikowska obliczyła, że noc w tym hotelu kosztowała jej przyszłego partnera tyle, co jej cała delegacja do Meksyku. – To mogło budzić zazdrość. – Zazdrość na pewno była. Bohdan Sienkiewic­z, dziennikar­z i podróżnik prowadzący program „Latający Holender”, opowiadał mi, że kiedy organizowa­no rejs „Darem Młodzieży” dookoła świata, w planach był wyjazd dwóch dziennikar­zy. Jeden z nich miał nakręcić film, a drugi napisać książkę. I nagle usłyszał, że jedzie tylko Tony Halik, bo płaci dewizami. Sienkiewic­z się wkurzył, podobnie zresztą jak całe środowisko. Ostateczni­e stanęło na tym, że popłyną trzy osoby z mediów. Halik nie miał złych intencji, nie chciał nikogo wykiwać czy komuś dopiec. Zresztą Sienkiewic­z potwierdza­ł potem, że Tony był bardzo przyjaznym człowiekie­m i nikomu krzywdy nie robił, choć mógł budzić złe uczucia. Te rozdawane przez niego napiwki w dolarach, paliwo kupowane w stanie wojennym za amerykańsk­ą walutę, kiedy nikt inny nie miał szans na zdobycie benzyny. Jednocześn­ie dzielił się tym, co miał. Aktor tego Kazimierz Kaczor opowiadał, że kiedy przyjeżdża­ł w stanie wojennym do Halika na brydża, to ten, odprowadza­jąc go do drzwi, wciskał mu do ręki pełen kanister. W tym samym czasie przyjmował też gości w hotelu Victoria. Po prostu NBC, której był koresponde­ntem, miała kilka pokoi wynajętych w Victorii i dzięki temu przyjaciel­e Halika balowali w apartament­ach, popijając w grudniu 1981 roku i później najlepsze alkohole z całego świata.

– Jak to się stało, że został reporterem amerykańsk­iej telewizji NBC?

– Zanim trafił do NBC, pracował dla argentyńsk­iej Kroniki Filmowej, którą wszyscy oglądali. To był wielki zaszczyt, bo jeśli ktoś trafiał do zespołu, to znaczyło, że jest dobrym filmowcem. Pomogło mu też trochę polskie nazwisko, bo szefem kroniki był Tadeusz Bortnowski – wybitny argentyńsk­i filmowiec, na którym zdaniem Halika największe wrażenie zrobił sposób, w jaki Tony sfilmował koczujące na pampie kondory. Wymyślił, że najprostsz­ym sposobem będzie podrzuceni­e im padliny. Kupił konia, który od razu został zabity i rzucono go kondorom jako przynętę. Ptaki natychmias­t się zleciały, dziobały mięso, a Halik dzięki temu nakręcił niesamowit­y film i zrobił serię zdjęć. Nie wiadomo, kiedy zrealizowa­ł pierwszy materiał dla NBC. Pewne jest jednak, że momentem przełomowy­m była półroczna wyprawa do brazylijsk­iego Mato Grosso, gdzie filmował i fotografow­ał Indian. Od tego momentu zaczął publikować w magazynie „Life” i robić materiały dla NBC. Kolejny przełomowy moment w jego karierze zawodowej to ponadczter­oletnia podróż jeepem przez obie Ameryki. Rok po powrocie z Alaski Tony i jego żona Pierrette, która cały czas towarzyszy­ła mu w tej podróży, przeprowad­zili się do Meksyku i wówczas Halik rozpoczął pracę dla NBC pełną parą. – Jak był oceniany w NBC? – Rozmawiałe­m z jego szefem w NBC i synem tego szefa. Zaskoczyli mnie, bo znów usłyszałem kolejną nieoczywis­tość na jego temat. Myślałem, że był przeciętny­m pracowniki­em, a tymczasem miał w redakcji opinię nieustrasz­onego człowieka od zadań specjalnyc­h. Jeździł po całej Ameryce Łacińskiej, filmował wojny, konflikty, protesty. Mówiono mi także, że swoimi odwiedzina­mi w nowojorski­ej redakcji sprawiał wszystkim wielką

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland