Wodzireje Chrystusa
Jeśli wodzireje niewystarczająco chwalą Boga swoją pracą na imprezach, to właśnie mieli okazję się opamiętać na dobowym, przyspieszonym „kursie” w Ośrodku im. ks. Blachnickiego w Katowicach.
Ośrodek Profilaktyczno-Szkoleniowy „Światło-Życie” na katowickim Brynowie wymyślił rekolekcje dla wodzirejów. Bo taki prezenter to żyje w szaleństwie, hałasie, grzechu swoim i innych, chcących pohulać i się zabawić. Pokrywa się kurzem nieczystości prowadzonych przez niego imprez i pokus. Trzeba mu więc stworzyć okazję, żeby mógł od tego życia się oderwać i przypomnieć sobie, co jest do zbawienia potrzebne. A nawet jeśli ten wodzirej nie żyje w grzechu, to nie zaszkodzi, żeby się w swojej wierze w okresie wielkopostnym za jedne 100 zł w ciągu jednej doby umocnił. Czy 24 godziny między 17 a 18 marca wystarczą?
Startujemy (żeby się szybko wyciszyć, łapy w góręęęę, „comment ça va”)! W programie msze święte, droga krzyżowa, jutrznia, cztery bloki rekolekcyjne i posiłki.
Krucjata Wyzwolenia
– Siostry i bracia wodzireje i zainteresowani wodzirejstwem, pamiętajcie, że każdy ma swoje powołanie. I bycie wodzirejem jest nie tylko zawodem, w którym można dobrze zarobić. Jest przede wszystkim misją – mówi gwarą śląską prowadzący warsztaty ksiądz Marek. – Naszemu ośrodkowi, który zajmuje się profilaktyką uzależnień, zależy na tym, abyście jako ludzie wierzący ewangelizowali innych. Abyście nieśli w świat przesłanie naszego patrona księdza Blachnickiego: że można się bawić bez alkoholu, przemocy i chamstwa.
Większość z tych, którzy tu przyjechali z całej Polski, prowadzi imprezy „bez gazu”. Rzadko biorą zlecenia, gdzie na stołach stoi wódka. Sami nie piją ani na imprezach, ani na co dzień, bo przystąpili do Krucjaty Wyzwolenia Człowieka. W Krucjacie musieli przyrzec totalną abstynencję (nawet dotyczącą trunków niskoprocentowych; lekarstwa i cukierki z rumem dozwolone) i próbować nakłonić jak najwięcej ludzi do decyzji o rezygnacji z alkoholu.
– Przychodzą do mnie państwo młodzi z pięknymi ideałami, są nawet w Krucjacie i chcą wesele bezalkoholowe. Ale zdarza się, że wujkowie i ciotki próbują ich zakrzyczeć, bo jak to tak bez kieliszka, i młodzi, i rodzice ulegają... – narzeka Zdzisław, który jest wodzirejem już od tak dawna, że nie pamięta od kiedy. – Jeśli nie mogę młodych przekonać, stawiam sprawę jasno: poprowadzę imprezę, ale bez wznoszenia toastów, zabaw z podtekstem erotycznym czy śpiewania „A teraz idziemy na jednego”.
– Dajcie kasetę z wesela bezalkoholowego i pokażcie, jak dobrze można się w ten sposób bawić. Powiedzcie młodym: nie ulegajcie tak od razu, jak na was rodzina najechała. To też jest rola wodzireja. Nie musicie ich głaskać po główkach, możecie trochę ich „pocisnąć” – mówi ksiądz Marek. – Często okazuje się, że to nie rodzina chce alkoholu, tylko jeden wujek – pijak.
A jak rodzina zwyzywa, że organizatorzy to sknerusy i chamy? A jak dzień przed weselem państwo młodzi zmienią zdanie? W małej salce katechetycznej z buczącym ekspresem do kawy każdy uczestnik opisuje swoje kazusy, a czasu mało, bo trzeba w ramach wyciszenia szybko lecieć na nocną drogę krzyżową po Kościele Jutrzenki Wolności. Gonieni jesteśmy z ośrodka jak stado bezwolnych owieczek, przemarznięci i zmęczeni (przynajmniej ja), ale co to dla naładowanych DJ-ów! Zarwanie nocki to żaden problem. – Tej nocy przekonam się, czy zrezygnuję ze stałej pracy na dobre i czy przystąpię do Krucjaty – ogłasza Sylwester. Gorzej ma Ewelina, która dopiero startuje w biznesie ze swoją agencją eventową dla dzieci – jest już tak zmęczona, że idzie spać...
Na akord
Uspokajać się trzeba szybko, bo czasy są teraz szybkie i praca prezentera na zabawach szalona. Marcel, przystojny guru polskich bezalkoholowych wodzirejów, nie miał na to nawet całego dnia, jedynie piątkowy wieczór. Marcel nie mógł zostać z nami dłużej, bo prowadził w sobotę warsztaty tańca uwielbienia z flagami w Lednicy.
– Co tu się cieszyć? 200 imprez w roku, non stop zamówienia. Imprezy rodzinne, wesela, bale, pikniki, konferencje, targi. Gdzieś się wyładowuję, to gdzieś się trzeba naładować. Rekolekcje to dla mnie baterie, które dają paliwo do mojego prawdziwego powołania: życia w małżeństwie. – Rafał zostawił żonę i pięcioro dzieci pod Warszawą. Tutaj jest „w przelocie” między 7-spotkaniowym tournée po południowej Polsce.
– Chcę posłuchać o ważnych rzeczach, może najważniejszych – przyznaje nieco wstydliwie Krzysztof, łysy wodzirej po trzydziestce. Gdy siedzę przy nim w Kościele Jutrzenki Wolności, wyciąga konspiracyjnie smartfon i robi zdjęcie granitowego ołtarza z kolorowym krzyżem. – To specjalny dar dla mojej narzeczonej – tłumaczy.
DJ Zygfryd, porównujący siebie do goryla (przystojny, inteligentny i ciągle do wzięcia; tusza wskazuje jednak na większe zwierzę), na rekolekcje przyjechał „naprostować sobie kręgosłup moralny”.
– Niechcący po drodze narobiłem szkód. Podam przykład: w pracy taksówkarza dni, w których klienci dostawali wypłaty i płacili banknotami 50-złotowymi, nazywałem „pięćdziesiątnicami”, a po paru latach dowiedziałem się, że to nazwa kościelnego święta. Ostrzegam osoby z krótszym stażem, żeby nie zatracały się w swojej pracy.
Biegniemy prędko na kolejne modlitwy w mało kontemplacyjnych humorach po „imprezowych”, zabawnych opowieściach. W czasie mszy ksiądz pyta, która godzina, i skraca kazanie, bo trzeba wyrobić się na obiad. Pani Bożenka już „nastawiła” kartofle. Biblijni liderzy – Dawid, Piotr, Mojżesz, Abraham – których stawia się na rekolekcjach za wzór wodzirejom, na pewno w stołówce byliby co do sekundy, bo uwierzyliby, że Bóg tak chciał.
Wodzirej jak Kleofas
Czytamy fragment Ewangelii św. Łukasza o uczniach idących do Emaus po zmartwychwstaniu Chrystusa. Przydaje się empatia. Ksiądz Marek zapisuje na flipchartowej tablicy kolejne propozycje analogii jezusowo-wodzirejskich: wejść w oczekiwania, słuchać itd. Uczniowie to państwo młodzi albo goście weselni, a wodzireje mają być jako ci Jezusi.
– Sięgnijmy do Biblii po wskazówki. Nawet jak jesteśmy superdidżejami, to Bogiem nie jesteśmy – sugeruje kapłan. – Nie oczekujmy, że jak uczniom do Jezusa serce zapała wiarą gorącą. Wystarczy, że klienci poczują nasze lekkie natchnienie.
Powrót z rekolekcji
Jeszcze tylko ostatnia rekolekcyjna wieczerza z polską smażoną kiełbasą i można wracać z wodzirejskim koleżeństwem. Sylwester z Marysią mają jeszcze ochotę na mały jasnogórski skok w bok, ale psuje się samochód koledze, musimy po niego wracać i plany Sylwestra biorą w łeb.
– Rekolekcje to taki piękny czas, nigdy wtedy nie gram imprez – wzrusza się Sylwek.
W samochodzie, na tablecie, pojawiają się roznegliżowane panie z nocnego klubu „Spiż” w Katowicach. Jedna w niebieskim kostiumie kąpielowym, druga w lateksowych czarnych spodniach, trzecia w kusym stroju lekarskim, inna z ogromnym dekoltem, eksponującym jej ponętny biust. Piwo karmelowe i jasne leje się strumieniami obok wódki i whisky. Laserowe światła raz rozbłyskują na zielono, raz na żółto. To wszystko w discopolowym teledysku „Katowice nocą”. Podobno nieźle się sprawdził w tym sezonie na studniówkach.
Sylwester proponuje Marysi, że może zostanie u niej na noc. Żona z córeczką poczekają w domu, przecież każdy może upaść podczas swojej drogi krzyżowej... O wpływie pracy na życie rodzinne nie zdążyliśmy porozmawiać na pogadankach. Zabrakło czasu... Trzeba się spieszyć do Warszawy. (Imiona bohaterów zostały zmienione)