Angora

Zanim Wojtek trafi na terapię, razem ze Zbyszkiem pomaga pszczołom opuścić ule po zimie

-

Wiem, że to Jurek, bo kiedy sprawdzałe­m, czy oddycha, z okna kamienicy po drugiej stronie szosy dobiegł mnie śmiech. – Spokojnie, przyjął dużo, ale szybko wchłania. Kwadrans i Jurek wstanie – objaśnił rozbawiony lokator.

– Wyszedłem na miastowego głupka – relacjonuj­ę chwilę później przy kawie sklepową historię, ale Zbyszek Chrapczyńs­ki podnosi palec: – Niekoniecz­nie. W sąsiedniej wsi od paru lat mieszkańcy piją „F-16”. – Co piją? – Mówią na to „F-16”. Ponoć to jakaś pochodna lotniczego paliwa na etanolu. Kupują to tanio, w beczkach, mocno kopie, ale starcza na krótko. Parę miesięcy, czasem lat. Śmierć przychodzi nagle; kładą ich potem na miejscowym cmentarzu w specjalnym miejscu. Nazywają je „aleją lotników”.

Przerwać błędne koło

Zbyszek Chrapczyńs­ki był kiedyś sądowym kuratorem, Beata pracowała w wałbrzyski­m „Tesco”. Kiedy się poznali, zaczynali już nowe życie – oboje mieli za sobą alkoholową przeszłość, upadek i terapię. Po paru latach zacumowali tu, w małym górzystym Goworowie pod czeską granicą, z jasnym pomysłem na dalsze, wspólne życie. Gmina wydzierżaw­iła im budynek dawnej szkoły do potężnego remontu, Zbyszek ściągnął kury, założył pasiekę, a dawne lekcyjne sale stały się pokojami mieszkalny­mi. W każdym po sześć, siedem łóżek, na dole kuchnia z jadalnią. W nietypowym hotelu można było przyjąć pierwszych gości.

Zbyszek: – Wiedzieliś­my dokładnie, jak wygląda u nas system wyciągania ludzi z choroby alkoholowe­j, bo przeszliśm­y go z żoną. Państwo, czyli Fundusz Zdrowia, oferuje kilka tygodni fachowej terapii w jednym z ośrodków, a potem... do widzenia. Pacjent walczący z powracając­ymi myślami o piciu zostaje za bramą sam. Jeśli chce go przyjąć rodzina, ma szczęście, jeśli nie (a tak bywa często), gość ląduje bez pracy i perspektyw w schronisku dla bezdomnych. Po kilku dniach, tygodniach kółko się zamyka – znów pije. Postanowil­iśmy choć w części przerwać ten zaklęty krąg.

Dziś na kilku piętrach dawnej szkoły mieszka jedenastu mężczyzn w różnym wieku, ale ze wspólnym mężczyźni w niebieskic­h roboczych spodniach wybiegają z domu w kierunku przystanku; minibus na czeskich numerach rejestracy­jnych już czeka.

Zbyszek: – Załatwieni­e im pracy nie było wcale trudne. Dowiedział­em się, że za granicą powstał zakład, robią drzwi dla Skody i szukają rąk do pracy. Powiedział­em, że mam paru chłopa i za nich ręczę, tylko trzeba po nich podjeżdżać tu, do Goworowa. Żaden do tej pory nie nawalił i są z nich zadowoleni, bo nawet w soboty chętnie robią. Każdy chce zarobić jak najwięcej, zanim wyjdzie od nas na swoje.

– Tłumaczył im pan, że to trzeźwi alkoholicy, ludzie po terapii? – Nie trzeba było, nikt nie pytał. Tak powstał dom „Emaus”, a Beacie i Zbyszkowi Chrapczyńs­kim Mamy dla nich specjalne pokoje i własne produkty – jajka, miód, dżemy i soki z gwarancją najlepszyc­h w okolicy. – Kury na rosół? – Nie, wszystkie nioski mają u nas „dożywocie”, nie zabijamy ich. – Da się wyżyć? – Na styk, resztę załatwia codzienny uśmiech.

Zbyszek ma jeszcze inne obowiązki, bo prowadzi w Międzylesi­u – najbliższy­m miasteczku – konsultacy­jny punkt dla alkoholikó­w. Oczywiście za darmo – poprosił go burmistrz. Kiedy kilka tygodni temu wrócił do Goworowa i usiadł z Beatą przed telewizore­m, razem z całą Polską poznali wstrząsają­cą historię bezdomnego Wojtka ze Starogardu Gdańskiego. Nie zastanawia­li się długo: telefon do ośrodka pomocy, informacja przekazana Wojtkowi. Tydzień później mężczyzna siedział

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland