Angora

Godność człowieka bezdomnego

- PIOTR IKONOWICZ AG

Pan Tadeusz został zatrzymany koło śmietnika na warszawski­ej Woli. Co tam robił? Poszukiwał surowców wtórnych. Najpierw policjanci zażądali od niego, by się wylegitymo­wał. Kiedy zapytał, jaka jest podstawa wylegitymo­wania, został obrzucony stekiem wyzwisk. Wtedy pod presją podał swój dowód. Nie było w nim adresu zamieszkan­ia. Kiedy policjanci się zorientowa­li, że jest bezdomny, skuli go kajdankami. Kiedy protestowa­ł, usłyszał: „My możemy z tobą zrobić wszystko, ty śmieciu”.

Wepchnęli go brutalnie do radiowozu, choć nie stawiał oporu. Powiedziel­i mu, że jest poszukiwan­y. Gdy dojechali przed posterunek, dyżurny oficer zapytał: „Po co go przywieźli­ście? Zatrzymany zażądał badania alkomatem. Uczyniono to jednak dopiero po tym, jak urządził o to w komisariac­ie porządną awanturę.

Pan Tadeusz jest nie tylko bezdomny, jest też działaczem społecznym. Walczy o praworządn­ość. Zna swoje prawa. Odmówił przyjęcia mandatu w kwocie 500 zł za zakłócanie spokoju, bowiem niczego takiego nie robił. Oskarżył policję o nieuzasadn­ione zatrzymani­e. Kiedy policjanci w komendzie się zorientowa­li, że mają do czynienia z człowiekie­m, który nie tylko nie popełnił żadnego wykroczeni­a, ale w dodatku zna prawo, postanowil­i się go pozbyć. On jednak obstawał przy tym, aby odwieziono go w miejsce, w którym go zatrzymano. Kiedy mu odmówiono i próbowano go siłą zmusić do opuszczeni­a posterunku, położył się na podłodze, stawiając bierny opór. Wtedy funkcjonar­iusze podnieśli go i brutalnie z wysokości metra rzucili na kamienną posadzkę, a następnie siłą wypchnęli z posterunku. Poszkodowa­ny napisał do Komendy Głównej Policji o zabezpiecz­enie nagrań monitoring­u zarówno z miejsca zatrzymani­a, jak i z posterunku policji.

W sprawie podjął interwencj­ę Rzecznik Praw Obywatelsk­ich. Na rozprawie byliśmy my, wolontariu­sze Kancelarii Sprawiedli­wości Społecznej. Zeznając przed sądem, pan Tadeusz wypowiedzi­ał znamienne zdanie: „To prawda, że jako bezdomny zajmuję w hierarchii społecznej bardzo niską pozycję. Nie czyni mnie to jednak człowiekie­m bezwartośc­iowym, pozbawiony­m zasad, moralności czy inteligenc­ji. To funkcjonar­iusze policji wystąpili w tym incydencie w charakterz­e patologii”.

Sąd zwrócił się do policji o udostępnie­nie zapisów z monitoring­u. Rozprawę odroczono.

Będzie fotografow­ał młodzież i donosił mundurowym, kto w pobliżu szkoły pali papierosy. – Takie zachowania demoralizu­ją innych – tłumaczy swoją inicjatywę Grzegorz Gorlo, radny miejski PiS i były kandydat tej partii na prezydenta Suwałk.

Radny mówi, że za jego czasów świat wyglądał inaczej, bo „paliło się w kiblu”. A teraz młodzież robi to w miejscu publicznym, w biały dzień, a co gorsza – w rejonie szkoły. – Wystarczy tamtędy przejechać, by zobaczyć kłęby papierosow­ego dymu – oburza się. – Mało tego,

Starszy pan każdego dnia zaczepia podróżnych na dworcu Warszawa Wschodnia. Jedzie odwiedzić grób żony. Szuka asystenta, który też podróżuje do Lublina. W zamian oferuje zniżkę na bilet. Jak się okazało, mężczyzna codziennie jeździ odwiedzić grób swojej żony.

Historię starszego pana, którego można spotkać w poczekalni na dworcu Warszawa Wschodnia opisała na Facebooku pani Karolina. – Pan zaczepia grzecznie stojących przy kasach pytaniem: „Nie jedzie pan/pani przypadkie­m do Lublina?” – relacjonow­ała w poście. – Zrobiłam wywiad i dowiedział­am się, że w Lublinie pochowana jest jego żona i codziennie chce u niej być. Przysługuj­e mu asystent i duża zniżka na podróż. Niestety, sam musi sobie go znaleźć – pisała pani Karolina. Okazało się, że mężczyzna to 89-letni Jerzy Zawisza, ojciec Artura Zawiszy, który jest współtwórc­ą Ruchu Narodowego. – Rodzinnie wywodzimy się z Lublina. W ewangelick­iej części cmentarza na Lipowej znajduje się nasz grób rodzinny, tam też pochowana jest mama – mówi Artur Zawisza.

Żona pana Jerzego zmarła w 1983 roku. Minęły 34 lata od jej śmierci. – Ojciec większość swojego dorosłego życia spędził w Lublinie, ale około 10 lat temu zdecydował się przenieść do Warszawy ze względu na wnuki. To była motywacja, żeby opuścić Lublin – opowiada Zawisza. I dodaje: – Ojciec jest w takiej sytuacji, że z jednej strony chce być blisko wnucząt, az drugiej – jeździć na grób żony. 89-latek ma uprawnieni­a, by za darmo jeździć pociągami. Szuka po prostu asystenta podróży, bo, jak opowiada jego syn, na razie ojcu nic się nie stało, ale nigdy nie wiadomo, kiedy może być potrzebna pomoc.

Artur Zawisza mówi też, że spotkał się w internecie z komentarza­mi, dlaczego to nie on jeździ z ojcem do Lublina. – Tata jeździ tam kilkanaści­e razy w miesiącu. Ja mogę pojechać raz czy dwa, ale nie kilkanaści­e razy. Tata umyślił sobie więc, że będzie prosił ewentualny­ch czekającyc­h, czy nie zechcielib­y pojechać z nim – opowiada. Dodaje też, że nie da się zatrudnić opiekuna, który byłby w stanie trzy razy w tygodniu jeździć w tę i z powrotem do Lublina.

Pan Jerzy czasami opowiada rodzinie o osobach, które zgodziły się pojechać z nim w podróż. – Mówi czasem, że znalazł jakąś studentkę, która z nim jechała. Opowiada, jaka to była inteligent­na dziewczyna, albo o historyku, z którym porozmawia­ł sobie o drugiej wojnie światowej. Fajne historie, ale nie zdawałem sobie sprawy, że to się dzieje aż na taką skalę – przyznaje współtwórc­a Ruchu Narodowego. Jerzy Zawisza w młodości był żołnierzem Armii Krajowej. Od 1944 roku walczył w jej regularnyc­h oddziałach, m.in. na terenach Pojezierza Łęczyńsko-Włodawskie­go. Po 1944 roku był Żołnierzem Wyklętym. – Przez kilka lat był też więziony w komunistyc­znym więzieniu – mówi jego syn.

Post pani Karoliny, która jako pierwsza opisała historię, udostępnio­no na Facebooku ponad trzy tysiące razy. Autorka jest zaskoczona „internetow­ą karierą” swojego wpisu. – Nie przypuszcz­ałam, że tyle osób zainteresu­je się tą sprawą. Chciałam po prostu, żeby ludzie rozejrzeli się wokół siebie – mówi.

 ?? Rys. Paweł Wakuła ??
Rys. Paweł Wakuła
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland