Jak tam z seksem, nastolatku?
Czy oglądam pornografię? Czy masturbuję się? Czy uprawiam pozamałżeńskie stosunki płciowe? – na takie pytania mieli odpowiedzieć sobie 11- i 12-latkowie uczestniczący w rekolekcjach.
Wikariusz w parafii pw. Chrystusa Króla w Jabłonowie Pomorskim przyznaje, że ulotki z pytaniami o pozamałżeński seks nie powinny trafić do rąk uczniów V i VI klasy szkoły podstawowej. – Ulotkę ze swojej diecezji elbląskiej przywiózł ksiądz, który prowadził rekolekcje. To młody duchowny, dopiero dwa lata po święceniach. Popełnił błąd, do którego się przyznał. My także, w gronie jabłonowskich księży, tak uznaliśmy – mówi ks. Jarosław Szutarski.
Nie miejsce i wiek
Broszurki z pytaniami pomagającymi zrobić rachunek sumienia i przygotować się do spowiedzi ksiądz rozdał dzieciom po spotkaniu rekolekcyjnym. Większość uczniów zabrała ulotki do domu. Rodzicom, którzy do nich zerknęli, zapaliła się czerwona lampka. Jeden z nich – ojciec 12-letniej dziewczynki – wysłał zdjęcie broszurki na adres kontaktowy telewizji TVN. Mężczyzna opowiadał, że do późnych godzin wraz z żoną tłumaczyli córce, co to znaczy masturbować się i czym jest zdrada. – Złe miejsce, zły czas – denerwował się ojciec 12-latki. Rodzic dodał, że w jego opinii kościół nie jest miejscem, w którym jego córka powinna dowiadywać się o sprawach intymnych. A tym bardziej – nie w sposób tak „nagły i brutalny”. – Wolałbym przygotować wcześniej córkę na takie tematy. Poza tym to jeszcze nie ten wiek – podkreślał.
Opinię tego ojca podzielają inni rodzice, z którymi jest w kontakcie. Jabłonowscy księża twierdzą jednak, że nikt z rodziców nie pofatygował się do parafii ze skargą czy też ze zwykłą rozmową wyjaśniającą. Dlatego czują się rozgoryczeni. – Zamiast przysyłać do Jabłonowa ekipę telewizyjną można było najpierw zgłosić uwagi nam tutaj, na miejscu. Na pewno nie uciekalibyśmy od rozmowy – zapewniają. Wydrukowaną w diecezji elbląskiej broszurkę z pytaniami do rachunku sumienia rozdano podczas rekolekcji także w Rywałdzie (gm. Radzuń, powiat grudziądzki). Tutaj trafiła jednak do rąk zdecydowanie starszej młodzieży. Ks. Jarosław Szutarski pragnie przypomnieć, że pytania o sferę cielesną zawsze znajdowały się w rachunku sumienia. Także tym polecanym młodszym nastolatkom. Owszem, pytania o zdradę małżeńską nie powinny ich dotyczyć. Ale kwestie oglądania pornografii wcale nie muszą być obce 12-latkom. – Dyskusyjny jest jednak język użyty w omawianej broszurze. O cielesności trzeba rozmawiać, ale w szczególnie delikatny sposób. Możemy zapewnić, że w przyszłości zwrócimy baczniejszą uwagę na treści kierowane do uczniów w trakcie rekolekcji – kończy wikariusz z parafii pw. Chrystusa Króla w Jabłonowie. Opinie rodziców spoza Jabłonowa Pomorskiego są podzielone, czego dowodem są internetowe posty. Jedne są bardzo krytyczne wobec Kościoła, inne mówią o burzy w szklance wody.
Niefortunność w zgodzie
Reporterowi TVN24 udało się skontaktować z księdzem, który wręczył dzieciom ulotki. Przez telefon powiedział, że treść broszurek jest zgodna z nauką Kościoła, ale może niefortunne było danie ich dzieciom w tym wieku.
Skąd pomysł na taki „zakaz”? W myśl zasady, że jeśli nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o... pieniądze. Burmistrz Sejn (województwo podlaskie) alarmuje, że w ciągu kilkunastu miesięcy zabraknie miejsc na pochówek na parafialnym cmentarzu. Wyjściem jest powiększenie nekropolii, ale to wiąże się z niemałym wydatkiem, na który nie stać budżetu miasta. Więc pojawia się „zakaz umierania”.
Na sejneńskim cmentarzu jest jeszcze około 200 miejsc. Rocznie umiera około 100 osób. Zatem za niecałe dwa lata może być ogromny problem z pochówkiem. A rozwiązanie trudno wypracować. Brak miejsca, brak gruntu, brak pieniędzy – więc jest „zakaz umierania”.
Burmistrz miasteczka Arkadiusz Nowalski apeluje do radnych o współpracę i zgodę rady na zakup ziemi. – Cmentarz jest potrzebny wszystkim – podkreśla. Niestety, sytuacja finansowa Sejn nie jest dobra, miasto jest zadłużone na około 9 mln złotych i do tego ma około 2 mln długu wobec szkół z litewskim językiem nauczania. Dlatego też w czasie konferencji prasowej padł prowokacyjny pomysł burmistrza, by wprowadzić „zakaz umierania”.
Brak porozumienia między włodarzem a radnymi nie pozwolił na uchwalenie budżetu, który w takiej sytuacji został narzucony przez Regionalną Izbę Rachunkową. Ze względu na ogromne zadłużenie jest on bardzo restrykcyjny i nie ma w nim mowy o jakiejkolwiek inwestycji, a takową jest zakup gruntu.
Nieuchwalenie budżetu jest tylko jednym z przykładów toczonej w Sejnach wojny pomiędzy – jak mówią mieszkańcy – nowym burmistrzem a starą radą. Wkrótce obie strony spotkają się w sądzie w sprawie diet radnych oraz zarzutów o zniesławienie, jakiego miał się dopuścić, zdaniem radnych, włodarz. Wojna trwa...
Nie ma zmiłuj się
– Młody, myśli że nie umrze i to dlatego – komentuje jedna z mieszkanek.
– Jakby miał moce nadprzyrodzone. Jest natura, która rządzi i nie ma żadnego zmiłuj się – mówi miejski radny Romuald Jakubowski. A to właśnie radnych za całą sytuację wini burmistrz. Na zakup 4 hektarów gruntu potrzeba aż 300 tys. złotych.
– Trzeba rozmawiać z parafią, proboszczem, ościennymi gminami – sugeruje radny Jakubowski. Burmistrz sugestii nie słucha i radnych krytykuje. – Myślą, że jak zamkną oczy, jak dzieci, to ich nie widać – mówi.
– Cały czas walka trwa, bo rada stara, a burmistrz nowy – komentują mieszkańcy. Do zakazu ustosunkowywać się nie chcą. Bo przecież o śmierci decydują wyższe władze...
(tvn24.pl, 3 IV)