Cięcie róż
Tydzień na działce
Różom pnącym skracamy pędy o 1/3. Silniej tniemy wiotkie, cienkie gałązki. Całkowicie wycinamy przemarznięte pędy (czarne). Tniemy ok. 0,5 cm nad zewnętrznym pąkiem. Od razu można je przymocowywać do kratek jak najbardziej poziomo – urośnie wtedy dużo krótkopędów, a to na nich tworzą się pąki kwiatowe.
Róże krzaczaste, parkowe, wielkokwiatowe tniemy silnie – nad trzecim lub czwartym zewnętrznym pąkiem.
Róże okrywowe nie wymagają cięcia. Raz na kilka lat wystarczy je tylko odmłodzić, skracając pędy o 1/3. Oczywiście przycinamy pędy zmarznięte, sczerniałe. Tniemy je ok. centymetra poniżej przemarzniętej części, też nad zewnętrznym pąkiem.
Róże miniaturowe przycinamy do wysokości 10 – 15 cm.
Drzewka różane (róże pienne) traktujemy w zależności od tego, jaka odmiana jest zaszczepiona na pniu. Jeżeli nie wiemy, lepiej je skrócić o 2/3.
Róże posadzone jesienią przycinamy mocno nad trzecim lub czwartym pąkiem.
Po cięciu łatwo już rozgarniemy kopczyki ziemi. I od razu można krzewy podsypać nawozem. Jeżeli zależy nam na uzyskaniu szybko dużej masy zielonej, to trzeba użyć nawozu ze zwiększoną ilością azotu. Ja wczesną wiosną stosuję Azofoskę – jest to nawóz uniwersalny i sprawdza się przy wszystkich roślinach.
Zostawiamy jeszcze kopczyki usypane wokół posadzonych w tym roku róż z gołym korzeniem. Można je rozgarnąć dopiero wtedy, gdy nowe pędy urosną na wysokość ok. 10 cm.
Po cięciu wykonujemy już pierwszy profilaktyczny oprysk przeciw chorobom grzybowym, np. miedzianem. Jeżeli coś zostanie, opryskujemy nim rośliny, które są podatne na mączniaka, np. floksy, ostróżki, peonie.
A – prawidłowe cięcie – lekko skośnie, ok. 5 mm od pąka zewnętrznego, B – za blisko – można uszkodzić pąk, C – za wysoko, pozostały pęd sczernieje, D – za płasko i woda będzie wnikała w ranę. jola.b@angora.com.pl
Czy jest jakiś skuteczny sposób, by uchronić bieliki przed śmiercią na torach? W ciągu ostatnich czterech lat w leśnictwie Rulewo, położonym we wschodniej części Borów Tucholskich, i jego najbliższej okolicy pod kołami pociągów zginęło już przynajmniej dziewięć tych pięknych chronionych ptaków drapieżnych.
Pomyślałem, że to musiał być przypadek, takie rzeczy po prostu się zdarzają – leśniczy Adam Szymański z Rulewa dobrze zapamiętał styczniowe popołudnie 2013 roku, kiedy to na śniegu, jakieś sześć metrów od torowiska, znalazł skrzydło młodego bielika, a między torami kilka pojedynczych piór. Od razu domyślił się, że ptak został potrącony przez pociąg, a później zajęli się nim padlinożercy. Do głowy mu jednak nie przyszło, że to dopiero początek całej serii tragicznych zdarzeń.
O tym, że to seria, Adam Szymański przekonał się już za kilka miesięcy. W listopadzie leśniczy z sąsiedniego leśnictwa Kotówka poinformował, że i on znalazł na torach (ok. 5 kilometrów dalej) martwego bielika. Tym razem była to dorosła samica...
Dlaczego bieliki giną na torach? Leśniczy Szymański przyznaje, że kluczem do wyjaśnienia tych wypadków okazały się szczegółowe oględziny miejsc ptasich tragedii.
Kogo kusi padlina?
Trzeba zacząć od tego, że leśnictwo Rulewo i kilka innych w Nadleśnictwie Dąbrowa przecina słynna, budowana jeszcze w dwudziestoleciu międzywojennym, magistrala węglowa łącząca Śląsk z Gdynią. Obecnie to jeden z najbardziej ruchliwych szlaków kolejowych w Polsce. Na tym odcinku kursują nie tylko składy towarowe, ale również pociągi InterCity, m.in. z Torunia i Bydgoszczy do Trójmiasta. Na dodatek kilka lat temu tę dwutorową trasę gruntownie zmodernizowano. Pociągi mogą tu pędzić z prędkością dochodzącą do 160 kilometrów na godzinę i – co bardzo ważne – jeżdżą znacznie ciszej, niż było to wcześniej.
Dla pasażerów korzyści są bezsprzeczne, dla przyrody już niekoniecznie. Miejscowe lasy obfitują w zwierzynę. Problem w tym, że jelenie, daniele, sarny czy dziki, podążając na polne żerowiska, muszą przejść przez szlak kolejowy. Szybki i cichy pociąg stanowi zaś ogromne zagrożenie. Nie ma mowy, by rozpędzony skład zdołał się zatrzymać, na niewiele zdają się też głośne sygnały ostrzegawcze włączane przez maszynistów. Część zwierząt (kilkadziesiąt rocznie) ginie na torach.
I wtedy pojawiają się padlinożercy. Najczęściej pierwsze są kruki, później przylatują... bieliki.
– To inteligentne ptaki, które bardzo szybko się uczą – uważa leśniczy Szymański. – Zazwyczaj polują na nieodległej Wiśle, ale gdy pokarmu jest tam mniej, pojawiają się nad lasami – w poszukiwaniu padliny właśnie. Szybko zorientowały się, że szlak kolejowy to miejsce, które obfituje w łatwo dostępny pokarm. Dla nich to po prostu taka leśna stołówka.
Ptaki nie mogą wiedzieć, że siadając na torach, pakują się w śmiertelną pułapkę. Dlaczego nie są w stanie – jak choćby kruki – uciec przed nadjeżdżającym pociągiem? Bielik