Kolejność dziobania
ma czegoś takiego, że któryś powie: dobra, teraz wszyscy w lewo, i następuje przegrupowanie. Wtedy by się pozabijały. One po prostu wiedzą, co robić, i to nie jest kwestia instynktu. My od znacznej części tej wiedzy zostaliśmy odcięci. Jesteśmy okaleczonymi stworzeniami, które nie widzą tak dobrze, nie słyszą. Przychodzi tu na myśl jaskinia Platona – widzimy tylko odbicie, takie malutkie coś. Wrócę do tych szpaków – one To tak, jakby człowiek trzymał głowę w latrynie i ignorował resztę świata. Owszem, trzeba wiedzieć, że istnieją latryny, ale musimy się skoncentrować na tym, co nas pcha do przodu – w dobrą stronę.
Pytała pani, czego człowiek może się nauczyć od zwierząt. Weźmy szeroko już opisaną kolejność dziobania. Wie pani, kto ma w stadzie najgorzej? Przedostatni. Ostatni wie, że jest na samym dole hierarchii – pogodził ludzi, łatwo rozpoznaję typ człowieka, z którym mam do czynienia, odczytuję jego potrzeby. To wszystko dzięki Simonie. Ona mnie tego nauczyła. Ten jest w stadzie alfa, tamten – beta. Są łanie licówki – któraś starsza, mądrzejsza prowadzi całe stado... Znamy przecież takie aktywne kobiety – liderki. Obserwacja zwierząt pomaga nam zrozumieć mechanizmy rządzące w zbiorowiskach ludzkich.
– Ale niewielu chce tak wnikliwie obserwować przyrodę.
– Przeciwnie, to zainteresowanie wręcz lawinowo narasta u ludzi dotąd odciętych od natury. Chociaż faktem jest, że środek puszczy przyciąga specyficzne osoby w przełomowym okresie życia. Właśnie takie znam. Od byłego górnika, który po jakimś horrorze szuka spokoju, po kogoś z korporacji. A w korporacjach kończy się już teraz wyścig szczurów. Wchodzi słynne pokolenie Y, które odkryło, że pot, łzy i bat nie dają nam nic. Najwyżej tworzą mistrzów w fingowaniu pracy i mistrzów kamuflażu: och, jaki jestem zajęty! I nagle tacy ludzie się buntują, przechodzą na filozofię: wystarczy. Stworzyliśmy cywilizację, która nie zna słowa dosyć. Zawsze jest nowy model, nowy gadżet. I to myślenie zaczyna się sypać. – Zna pani takich ludzi? – Oczywiście. Przyjeżdża do mnie 16-latek, od drugiego roku życia okablowany, przyczepiony do mózgotrzepiących, krwawych gier komputerowych, spędza w lesie trzy tygodnie bez prądu i mówi, że nie chce wracać. Bo nagle zobaczył, jak fascynujące jest siedzenie przy spróchniałym pniu i obserwowanie 30 gatunków żyjącego tam dziwactwa.
– Ale musi być przewodnik, który pokaże te gatunki.
– Może być, ale tylko dla osób, które lubią mieć wszystko nazwane, żeby przyjąć do wiadomości. Jest masa ludzi, którzy nie muszą wiedzieć, na co patrzą, żeby się cieszyć tym, co widzą. Tego podejścia do świata uczyła mnie Simona.
– Simona Kossak w którymś z wywiadów powiedziała: „Wiedziona atawizmem zamieszkałam w puszczy, atawizm być może spowodował, że zajęłam się badaniami łowieckimi, tzn. poznawaniem zwierząt, na które się poluje. Dzięki temu poznałam też łowiectwo. I dziś mogę już przekazać innym, że puszcza woła o ratunek dla swoich zwierząt”. To był rok 1987. Dzisiaj puszcza o co woła?
– Zabierzcie ode mnie politykę! – to według mnie jej aktualne zawołanie. Od 1987 r. zmieniło się wszystko. Od sześciu lat nie widziałam drwala w starodrzewach. Simona pracowała w Instytucie Badawczym Leśnictwa, latami prowadziła badania nad zwierzętami kopytnymi, głównie sarnami.