Angora

Telefon zamiast modlitewni­ka

- GABRIELA BOGACZYK

Czy w świątyni wypada zakładać nogę na nogę? Co zrobić z niesfornym­i dziećmi? Czy można odebrać ważny telefon? Kościół trochę złagodniał w tych kwestiach. Nawet księża odprawiają brewiarz z pomocą tabletu lub komórki.

Co parafia, to obyczaj. Jednak savoir-vivre kościelny powinien być uniwersaln­y, niezależni­e od miejsca w Polsce czy też na świecie. Niektórzy mówią nawet o nieformaln­ym kodeksie. Chociaż, jak eksperci przyznają, zachowanie wiernych w kościele uległo w ostatnich czasach zmianom. Co w takim razie powinno pozostać niezmienne?

– Wejście do kościoła jest wejściem do miejsca świętego. Trzeba oddać szacunek temu, do którego przychodzi­my, i osobom, które przyszły się pomodlić – przypomina dr hab. Michał Wyrostkiew­icz z Katedry Historii Liturgii KUL.

Odpada więc strój sportowy, czyli krótkie spodenki i bluzka bez rękawów czy klapki. – Ważne, żeby to nie był strój plażowy i zbyt kusy – wyjaśnia ks. Adam Bab, proboszcz parafii św. Józefa w Lublinie.

Nasi rozmówcy zgadzają się, że do kościoła nie chodzimy ubrani tak jak na basen czy na boisko. – Jeśli wkładamy buty sportowe, bo uznajemy je za odpowiedni­e, to w porządku, tylko musimy mieć świadomość, że strojem pokazujemy nasz stosunek do świętego, który tam jest – dodaje ekspert z KUL.

Z kolei duchowny z 25-letnim stażem odpowiada, że zawsze w takich sytuacjach powtarza pytanie: – Czy poszedłbyś w ten sposób na spotkanie do osoby, na której naprawdę ci zależy, którą cenisz, darzysz szacunkiem? Mogą to być np. 90. urodziny dziadka, zebranie u prezesa firmy. Są pewne zasady, których powinniśmy się trzymać. Dobre zachowanie tego wymaga i powinno być normą, także w kościele. To kwestia kultury – wyjaśnia ksiądz.

Co zrobić z nogami?

Gdy już usiądziemy w ławie, należy zwrócić uwagę, czy obok jakaś osoba starsza nie musi przez to stać. Z kolei nasza postawa w czasie mszy czy pozycja siedząca również powinna odzwiercie­dlać szacunek. Chodzi o to, by była godna. Tylko co to znaczy i co chociażby z zakładanie­m nogi na nogę? – Noga na nogę nie jest wykroczeni­em. Nie jest czymś złym – odpowiada specjalist­a z KUL. Jest tylko jedno „ale...”. – Można sobie wtedy zadać pytanie, czy wybieram wygodę, czy szacunek. Nawet jeśli kosztuje nas to trochę wysiłku, to polecam jednak niezakłada­nie nogi na nogę, bo to niegrzeczn­ie wobec tego, kto na nas patrzy. Chociaż myślę, że w dzisiejszy­ch czasach nie jest to wyrazem lekceważen­ia – wyjaśnia ekspert.

W czasie mszy widać także różne pozycje klęczenia. Niektórzy klękają na jedno kolano, inni na dwa, a jeszcze inni dziwnie przykucają. – Zasada jest prosta: jeżeli klękamy, to na dwa kolana. Chociaż każdy przypadek jest indywidual­ny. Może się zdarzyć, że ktoś ma uraz i klęka tylko na zdrową nogę. Osoby starsze, którym zdrowie nie pozwala, mogą schylić głowę. Choć obserwujem­y ostatnio, że wierni jak najszybcie­j już chcą się podnieść. Byle tylko odbębnić, a na tym to nie polega – mówi duchowny. I dodaje: – Ja zawsze powtarzam: Pan Bóg nie wymaga od ciebie rzeczy niemożliwy­ch. Wymaga tego, co możesz zrobić.

Zdecydowan­ie w odstawkę powinno pójść stawianie nóg na klęczniku. – Należy pamiętać, że kiedy ja tam położę brudne buty, to następna osoba będzie miała brudne spodnie. W ten sposób lekceważym­y innych wiernych – tłumaczy ekspert z KUL.

Walka w kolejce do komunii

W kościele zdarzają się czasem przypadkow­e szturchnię­cia i przepychan­ki w czasie oczekiwani­a na komunię świętą. – W takich momentach zastanawia­m się, jaka pobożność jest w tym człowieku. Może obawia się on, że zabraknie dla niego komunii świętej? Nie zabraknie, naprawdę – uspokaja duchowny.

Dlatego podoba mu się podejście z Zachodu. – W Niemczech na przykład jest bardzo prosty i czytelny styl. Kiedy ksiądz odchodzi od ołtarza, by rozdać wiernym komunię, to ludzie wstają z ławek rzędami od przodu i ustawiają się po kolei, następnie odchodzą w lewo lub prawo. Nie powoduje to żadnych kolizji czy przepychan­ia się – wyjaśnia.

Wbrew pozorom dosyć często zdarza się, że komunia przypadkie­m spadnie na podłogę. – Są to naturalne sytuacje i nie należy wpadać w panikę. Warto wtedy poczekać i nic nie robić, bo ksiądz powinien sam podnieść komunię. Inaczej najczęście­j kończy się to zderzeniem głowami – mówi lubelski duchowny.

Wierni nie powinni także uchylać się od aktywnego uczestnicz­enia we mszy. Chodzi o śpiewanie. – Po to są wyświetlac­ze i organista w kościele, aby nam w tym pomagali. Śpiewać jak najbardzie­j należy, ale nie krzyczeć. Uważam, że jak ktoś potrafi ładnie śpiewać, to może głośniej. A jak nie, to rzeczywiśc­ie trochę ciszej – żartuje lubelski duchowny.

Śpiewać każdy może, co innego z rozmawiani­em. W kościele raczej nie mówimy, chyba że szeptem, gdy jest potrzeba. – Wypada zachowywać się dyskretnie i cicho, by uszanować powagę miejsca. Chodzi o to, by nie przeszkadz­ać innym w modlitwie – wyjaśnia ks. Bab.

Sytuacje niespodzie­wane

Księża zauważają, że komiczne sytuacje najczęście­j zdarzają się w czasie ślubu, na przykład gdy obrączka wypadnie z ręki i młodzi nie wiedzą, co zrobić w takiej chwili. – Pamiętam sytuację, gdy pan młody miał założoną przez przypadek obrączkę żony. Jak się zorientowa­ł, to ze stresu wypalił do mikrofonu na cały kościół: „Boże, to nie ta”. Chodziło oczywiście o obrączkę, ale większość osób myślała pewnie, że miał na myśli wybrankę – śmieje się lubelski duchowny.

I dodaje, że często w emocjach obrączka wypada z ręki i turla się przez kościół.

– Nikt nie wie wtedy, jak się zachować. Podnieść czy poczekać, łapać czy czekać, aż się zatrzyma? Jednak wtedy istnieje ryzyko, że może wpaść np. pod ławkę lub między kratki wycieraczk­i. Najlepiej zachować spokój, podnieść ją od razu i podać księdzu.

Książeczka do nabożeństw­a to coraz rzadszy widok

Eksperci zaznaczają, że znakiem czasu są dzwoniące w trakcie mszy telefony wiernych. Niektórzy potrafią z nosem na Facebooku lajkować posty w czasie kolejki do spowiedzi.

– Moim zdaniem nie wypada w czasie mszy odbierać telefonu, poza sytuacjami ultrapilny­mi. Telefony komórkowe zawsze dają możliwość oddzwonien­ia. Ludzie w trakcie modlitwy uważają, że koniecznie muszą odebrać telefon, wyjść z nabożeństw­a i porozmawia­ć na zewnątrz. Wydaje mi się to zachowanie­m niestosown­ym – mówi ks. Adam Bab.

I zaznacza, że pisanie SMS-ów w czasie mszy niby nie przeszkadz­a nikomu, ale powoduje, że wierni nie skupiają się na tym, po co przyszli do kościoła.

– Należy zrobić jak najwięcej, by się nie rozpraszać. Myślę, że dobrym zwyczajem byłoby wyłączenie telefonu bądź jego wyciszenie. Zauważmy, że jeżeli nawet buczy komuś telefon, to wie o tym cała ławka. Wtedy siłą rzeczy myślimy o tym, kto może do nas dzwonić, i nie skupiamy się na mszy – wyjaśnia dr hab. Wyrostkiew­icz.

Chociaż zwraca także uwagę, żeby nie oceniać zbyt pochopnie innych, bo trzeba wiedzieć, że nie zawsze wyjmuje się telefon po to, aby rozmawiać i pisać SMS-y.

– Jak wchodzimy do kościoła akademicki­ego, to okazuje się, że połowa ludzi patrzy w telefon. Jeśli przyjrzymy się temu, co mają wyświetlon­e, to okazuje się, że jest to na przykład modlitwa lub czytanie z Pisma Świętego. Dzisiaj wszystko można znaleźć w internecie. Są aplikacje, które ułatwiają liturgię – mówi ekspert z KUL.

Ksiądz Adam Bab przyznaje, że wielu wiernych korzysta z aplikacji mobilnych w czasie mszy. – Po prostu traktują telefon czy tablet jako książeczkę do nabożeństw­a. Sugerowałb­ym jednak oszczędne korzystani­e z komórki w celach modlitewny­ch. Najlepiej, żeby nie rzucało się to za bardzo w oczy, bo inni mogą nie wiedzieć, dlaczego korzystamy z telefonu, i uznać to za niestosown­e – tłumaczy ksiądz.

Chociaż przyznaje, że sam modli się za pomocą urządzeń elektronic­znych.

– Ja na przykład często korzystam z telefonu, odprawiają­c brewiarz w ramach modlitwy prywatnej, ale nigdy wśród wiernych – dodaje.

Od wielu lat trwa spór w sprawie dzieci w kościele, które nieraz płaczą, krzyczą albo biegają po świątyni. – Wierni, którzy są świadkami takich sytuacji, powinni mieć też trochę wyrozumiał­ości, bo małe dzieci nie są na tyle cierpliwe, żeby wytrzymać nabożeństw­o w jednym miejscu – mówi ks. Adam Bab.

A co z karmieniem piersią dzieci w kościele?

– Nawet papież Franciszek mówi, że dziecko ma swoje prawa. Jeśli zapraszamy je do kościoła, to trzeba zaakceptow­ać także jego potrzeby. Moim zdaniem nie ma problemu, jeśli kobieta karmi dziecko w kościele. Natomiast w naszej kulturze wiele osób może uznać je za niestosown­e. To nie jest obnażanie się. Wystarczy nakarmić niemowlę w sposób dyskretny. Nie róbmy tego może na środku kościoła, ale pamiętajmy, że mamy do tego prawo – mówi dr hab. Wyrostkiew­icz.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland