Pomnik smoleński
Humoreska Pawła Wakuły
Gdy w połowie kwietnia zwołano zebranie lokatorów w pralni, byłem pełen najgorszych przeczuć. Od tygodnia cała Polska kłóciła się o wydarzenia sprzed siedmiu lat, Antoni Macierewicz stawiał nielegalne popiersia, prezes Jarosław Kaczyński dzielił Polaków na lepszych i gorszych, a prezydent Andrzej Duda, zamiast łagodzić emocje, dolewał oliwy do ognia. Tym bardziej zdziwiłem się, gdy głos zabrał docent Dzioban, którego uważałem za człowieka rozsądnego.
– Proszę państwa, doszedłem do wniosku, że musimy uczcić ważną rocznicę – oznajmił, poprawiając okulary na nosie. – Mam na myśli pamięć o wydarzeniach, które każdy prawdziwy Polak powinien nosić głęboko w sercu.
– Chodzi panu o Smoleńsk? – od razu domyśliła się emerytka Brzęczyk. – Jestem za. Musimy tylko ustalić formę pomnika i jego lokalizację. Osobiście uważam, że powinien stanąć na podwórku, w miejscu hydrantu przeciwpożarowego.
– Sprzeciw! – krzyknęła Waciakowa z parteru. – To prosty sposób, żeby skłócić wszystkich lokatorów!
– Ocena tego, co wydarzyło się w Smoleńsku, wciąż nie jest jednoznaczna... – dodała nieśmiało pani Ewelina.
– Czego pani nie rozumie? – nastroszył się Turkuć spod szóstki. – Przecież wiadomo, że tam Ruscy zamordowali Polaków!
Tak jak się spodziewałem, rozgorzała kłótnia, w której więcej było inwektyw niż rzeczowych argumentów.
– Drodzy państwo, błagam, opanujcie się! – zaapelował docent. – Rozumiem, że każdy ma swoje racje, ale musimy wznieść się ponad podziały! Jesteśmy to winni poległym bohaterom!
– Jak pan to konkretnie widzi? – spytałem, żeby uniknąć niepotrzebnego bicia piany.
– Chciałbym, żeby pomnik był realistyczny, żadnej abstrakcji – odchrząknął Dzioban. – Proponuję figurę uskrzydlonego jeźdźca z brązu.
– Bardzo słusznie! – poparła go emerytka Brzęczyk. – I niech jedno skrzydło będzie symbolicznie złamane!
– O Boże, co za kicz! – jęknęła Waciakowa. – Równie dobrze jeździec może mieć rysy Lecha Kaczyńskiego i trzymać brzozę zamiast kopii!
Moje sąsiadki nie zdążyły się pokłócić, bo docent Dzioban powiedział coś, co sprawiło, że wszyscy osłupieli.
– Prawdę mówiąc, myślałem o tym, żeby husarz na pomniku był podobny do Wojewódzkiego...
– Kogo?! – spytałem z niedowierzaniem. – Pan naprawdę chce jątrzyć! Wstyd!
– Uznałem, że to będzie właściwa postać – odparł strapiony Dzioban. – W końcu to właśnie Jakub Wojewódzki, porucznik chorągwi husarskiej, trzysta osiemdziesiąt pięć lat temu dowodził obroną Smoleńska przed Moskalami. Nasi przodkowie przez rok odpierali ataki piętnastokrotnie liczniejszego przeciwnika, dając dowody bezprzykładnego męstwa!
– A, chyba że tak... – odetchnąłem z ulgą. – Na taki pomnik smoleński wszyscy Polacy chętnie się zgodzą!