Po co komu męczennicy?
Wielki Poniedziałek, otwierający najważniejszy tydzień w katolickim kalendarzu, niemal w całości minął na medialnej celebrze w niekończącej się liturgii smoleńskiej. Nabożeństwa, modły, konsolacje, święcenia tablic i pomników odbyły się na cmentarzach, w urzędach państwowych, świątyniach, na placach i ulicach, nie tylko Warszawy. Czczono pamięć prezydenta Lecha Kaczyńskiego, pechowca, który posłuchał – jak zawsze – brata i w kwietniu 2010 roku poleciał do Katynia, by rozpocząć tam kampanię prezydencką. Jego wizerunek miało wzmocnić męczeństwo katyńskie... Udał się w podróż, z której, jak 95 innych wybitnych Polaków, żywy nie powrócił. Już nazajutrz po tragedii postanowiono, że stanie się ona kamieniem węgielnym nowego kultu, a ten legnie u podstaw państwa PiS. Bytu, który mógłby zadośćuczynić śmierci Lecha i zmniejszyć poczucie winy Jarosława.
Państwo PiS, którego kształt ideologiczny jest w doktrynie Kaczyńskiego całkiem czytelny (jeśli tylko odciosać didaskalia, które są ważne jedynie dla mniej rozgarniętych dziennikarzy) przypomina konstrukty historyczne, znane od dawna. Zbigniew Mikołejko
Było kilka przyczyn, dla których zamiast pilnie obserwować przebieg XX Ogólnopolskiego Konkursu Tańca im. Wojciecha Wiesiołłowskiego, pokręciłem się trochę po Gdańsku, popatrzyłem na finał, odbyłem szereg rozmów, nieudany obiad nad Motławą i udaną kolację w dobrze dobranym gronie, a następnego ranka z autostradową szybkością 140 km/godz. oddaliłem się z Trójmiasta.
W uszach ciągle dźwięczały mi powtarzające się bez końca konkursowe wariacje z kilku zaledwie baletów ( Paquita, Don Kichot, Jezioro, Śpiąca, Bajadera, Korsarz, Dziadek, Esmeralda, Giselle, Coppelia), choć w światowym repertuarze jest ich co najmniej kilkaset. Niemal wszyscy uczestnicy wykonywali je niepewnie, suponując, że to wszystko jest za trudne i tańczone przez nich za wcześnie. Dopiero kiedy finalistom pozwolono improwizować na zadany temat, młodzież rozwinęła skrzydła, demonstrując, że mamy do czynienia z artystami, a nie kukłami i manekinami ubranymi w wyrwane w biograficznym tekście o św. Wojciechu („Żywoty świętych poprawione ponownie”, Iskry 2017) sięga do badań znawcy historii pierwszych Piastów, Tadeusza Wojciechowskiego. Ten zaś pisze, że w chwili, gdy w XI-wiecznej Polsce zaczęto myśleć o własnym państwie, zrodziła się pilna potrzeba wzmocnienia nie tylko władzy świeckiej, jaką uosabiał król, ale także władzy kościelnej, która monarchę mogła koronować i pomazać, bez upokarzającej potrzeby korzystania z politycznej uprzejmości sąsiadów, na przykład arcybiskupa niemieckiego. Wzór czeski, gdzie biskup praski podlegał metropolicie mogunckiemu, był dla Polaków wystarczającą przestrogą. Lęk przed zależnością od „niemieckiego kondominium” podzielał więc już Bolesław II, czyli nie ma co się naigrawać z fobii Kaczyńskiego. Aliści, aby powstała polska metropolia z własnym arcybiskupem, Kościół lokalny musiał się wykazać czymś szczególnym. Nie wystarczyło tylko przyjąć chrzest. Męczeństwo było argumentem najsilniejszym. Niezbędny był więc mord założycielski. „Śmierć i kanonizacja świętego, pisze Mikołejko, były podstawą oraz instrumentarium dzieł państwowych – sakralnego przejścia od mitry do korony, od księstwa do królestwa”. Dla Polski XI wieku świętym męczennikiem został Wojciech. Dla Polski XXI wieku męczennikiem państwa PiS ma być Lech Kaczyński. Śmierć Wojciecha w 997 roku była mordem z jakiegokolwiek kontekstu kostiumy. Przyglądało się temu jury, złożone z autorytetów tańca, choreografii i pedagogiki – trzeba przyznać – najwyższej klasy.
Wiesław Dudek – gwiazda baletu berlińskiego, solista o międzynarodowej reputacji, obecnie pedagog w Tokio, niegdyś absolwent łódzkiej Szkoły Baletowej i pierwszy tancerz tamtejszego Teatru Wielkiego.
Katarzyna Gdaniec – tancerka, choreograf i pedagog związana z Baletem XX Wieku Maurice’a Béjarta. Po zakończeniu kariery solistycznej założyła w Szwajcarii własny zespół baletowy, dla którego stworzyła ponad 40 choreografii.
Henryk Konwiński – nestor polskiego baletu, najpierw solista poznańskiego Teatru Wielkiego, potem wieloletni choreograf Opery Śląskiej, twórca kilkudziesięciu spektakli baletowych oraz wielu reżyserii w teatrach muzycznych i operowych w całym kraju.
Ewa Wycichowska – przed laty gwiazda baletu Teatru Wielkiego w Łodzi, następnie choreograf z dużym dorobkiem twórczym, wieloletnia dyrektor Polskiego Teatru Tańca, bodaj pierwsza i dotąd jedyna tancerka z tytułem profesora zwyczajnego. Postać wybitna i ambitna. założycielskim dla monarchii piastowskiej, śmierć Kaczyńskiego miałaby spełnić tę samą założycielską rolę dla państwa PiS. Nie dla monarchii, co prawda, ale IV Rzeczypospolitej.
Idea Jarosława Kaczyńskiego jest zatem jasna, choć dla wielu nadal niezrozumiała. A tylko ona tłumaczy anachroniczną niechęć PiS-u do sąsiadów czy Unii Europejskiej, funkcjonujących na nowoczesnych zasadach konsensusu, umów wielostronnych i wspólnotowości, która – to fakt! – ogranicza suwerenność państwa w XI-wiecznym jej rozumieniu. Ale PiS stoi do nowoczesności odwrócony plecami. Coraz bogatsze w symbole obchody kolejnych rocznic, coraz gęściejszy ich splot z osnową religijną, kreacja męczeńskiego etosu, zacierającego status „zwykłej” katastrofy lotniczej oraz wytwarzanie atmosfery spisku, zdrady i rosnącego zagrożenia dowodzą, że nowi męczennicy są PiS-owi niezbędni jak tlen, gdyż bez męczenników nie byłoby już PiS-u. Wielu hierarchów – samobójczo, więc też męczeńsko! – solidaryzuje się z doktryną Kaczyńskiego, uznając, że to, co się w niej nie mieści, jest tylko mistyfikacją. Nie dostrzegają, że religia smoleńska nie potrzebuje już Kościoła...
Dni przed Wielkanocą dla katolików mają być czasem refleksji nad istotą ofiary. Obchody siódmej rocznicy wypadku lotniczego w Smoleńsku, połączone z prezentacją mało znaczących
Marek Różycki – jako solista baletu związany wieloletnimi kontraktami z Berlinem. Utalentowany choreograf i doskonały pedagog w tamtejszej Staatliche Ballettschule.
Barbara Sier – wieloletnia solistka baletu Teatru Wielkiego w Warszawie, wykonawczyni wielu wspaniałych ról na pointach. Następnie pedagog tańca klasycznego w warszawskiej Szkole Baletowej i Akademii Muzycznej w Warszawie. Szczególnie cenimy ją jako przewodniczącą Sekcji Tańca i Baletu przy Zarządzie Głównym ZASP.
Kazimierz Wrzosek – wybitny solista polskiego baletu, karierą związany z Teatrem Wielkim w Łodzi, gdzie był również szefem zespołu. Potem przez wiele lat jako pedagog kształcił młodzież w gdańskiej Szkole Baletowej.
Dawid Trzensimiech – młoda gwiazda baletu europejskiego, laureat prestiżowych międzynarodowych konkursów, wychowanek bytomskiej Szkoły Baletowej, od niedawna pierwszy solista Polskiego Baletu Narodowego.
Przewodniczącym jury był Emil Wesołowski, wieloletni szef zespołu warszawskiego, przedtem na tym stanowisku we Wrocławiu i Poznaniu, niegdyś osiągnięć podkomisji ministra Macierewicza, stały się kwintesencją potencjału PiS-u. Historycznie i religijnie motywowaną ideę wzmocniono argumentacją, którą tylko TVP i Radio Maryja mogą nazwać poważną i naukową. Powagi tu nie było, jak wszędzie, gdzie objawia się Macierewicz. Wysiłki gabinetu osobliwości, czyli komisji Berczyńskiego, przekonujących, że tupolewa skutecznie atakowano trzy razy, zamiast wzmocnić doktrynę Kaczyńskiego, przydały jej absurdalnych, karykaturalnych rysów. Niemniej bizantyjskie obchody siódmej rocznicy wypadku i publiczne czczenie wybranych (sic!) jego ofiar, a także kolorowy film produkcji podkomisji, zajęły uwagę mediów do szczętu. Gdy zabrakło „paliwa” smoleńskiego, media zajęły się męczeństwem kompletnie nieistotnego przydupasa Macierewicza, odsłaniając przy tym żenujące, termobaryczne kolizje wewnątrz PiS-u, co tylko mocniej zdezawuowało próbę zaprowadzenia państwowego kultu Lecha Kaczyńskiego.
W gęstym od wydarzeń Wielkim Tygodniu tylko nieliczni pamiętali, że w piątek chrześcijanie czczą rocznicę mordu założycielskiego, jakim była kaźń Jezusa na krzyżu. Radujmy się jednak, że kulisami śmierci Jezusa nie zajęła się dotąd jakaś podkomisja w MON, czy śledcza komisja sejmowa, bo jak nic okazałoby się, że zmartwychwstanie było kremlowską manipulacją, więc lepiej nam będzie obchodzić Wielkanoc w formie miesięcznic.
henryk.martenka@angora.com.pl pierwszy solista Polskiego Teatru Tańca i asystent Conrada Drzewieckiego, choreograf wybitny, z dużym dorobkiem i ugruntowaną pozycją.
Podczas jubileuszowego gdańskiego konkursu uroczyście rozstawano się z Bronisławem Prądzyńskim, legendarnym dyrektorem i twórcą świetności gdańskiej Szkoły Baletowej, jej budowniczym i wychowawcą wielu wspaniałych absolwentów.
Władze jak zwykle zachowały się niestosownie. Zamiast uczcić zasłużonego działacza ważnego segmentu kultury narodowej co najmniej komandorią, przywiesiły mu na spracowanej piersi Gloria Artis, odznaczenie resortowe, którego nie ma jedynie woźny w wykreowanej przez niego Szkole.
Zaniedbania w dziedzinie honorowania zasług są w Rzeczypospolitej nie do odrobienia. Stąd bierze się tak duża liczba odznaczeń pośmiertnych. Zanim to jednak nastąpi w stosunku do ludzi tańca, należy generalnie i gruntownie zreformować polskie szkolnictwo baletowe, w tym gdański konkurs, przed którym czmychnąłem, zanim ogłosił swe mało optymistyczne werdykty.
Powinny zabrać się do tego cytowane powyżej autorytety, ale z większym udziałem młodszej generacji twórców, pedagogów i kreatorów sztuki na pointach.