Kolekcjoner przeżyć
Krystian Bala skazany na 25 lat pozbawienia wolności za zabójstwo doczekał się filmu na swój temat
Na ekrany kin wszedł właśnie film Kasi Adamik „Amok”. To film inspirowany historią Krystiana Bali, autora książki pod tym samym tytułem. Sama książka nigdy nie przyniosłaby mu jednak sławy. Jest po prostu kiepska. W 2008 roku Bala został skazany na 25 lat pozbawienia wolności za zabójstwo. Do dziś mówi się też, że w książce, którą napisał, zawarł szczegóły zbrodni. Sąd jednak nigdy nie uznał książki za dowód w sprawie.
Krystian Bala sprzedał prawa do swojej książki. Cena nigdy nie została ujawniona. To na jej podstawie miał powstać scenariusz filmu „Amok”. Twórcy starają się teraz wypromować swoje dzieło. W zapowiedziach na temat obrazu można usłyszeć, że autor książki został skazany „w kontrowersyjnym procesie poszlakowym”, ale „ wątpliwości co do jego winy pozostały do dziś”. O jakich kontrowersjach jest mowa? Kto, oczywiście oprócz skazanego i jego najbliższych, ma wątpliwości? Tego już się nie dowiemy. Sam Bala czuje się zresztą chyba bardziej artystą i pisarzem niż skazanym. W internecie, prasie można znaleźć przynajmniej kilka wywiadów z nim, gdzie mówi wprost: „... zostałem skazany przez układ zamknięty niedouczonych chamów w todze...”.
Pytany przez dziennikarzy o popularność mówi z uśmiechem: „To państwo przyjeżdżacie do mnie”. I dodaje, że chociaż sąd nakazał utajnienie jego danych osobowych, on zawsze chce występować pod swoim nazwiskiem w każdym artykule o nim. Ponoć dorobił się również grona fanek, które do wrocławskiego więzienia ślą mu listy i prezenty.
– Pochlebia mi to – mówi z uśmiechem w jednym z wywiadów telewizyjnych.
– To jest osoba, która chce robić coś wyjątkowego. Zawsze chce być najważniejszy – tak w trakcie jego procesu na temat Krystiana Bali mówiła jedna z biegłych psychiatrów.
Grafomański twór
Dariusz J., za którego zabójstwo Bala został skazany, zginął w połowie listopada 2000 roku. Śledztwo w sprawie jego śmierci po roku zostało umorzone. W 2003 roku ukazała się książka „Amok” Krystiana Bali. Najdelikatniej mówiąc, nie była sukcesem literackim.
– Grafomański twór – mówi o niej Kasia Adamik, reżyserka.
Jeszcze w trakcie procesu można ją było kupić za parę złotych w internecie. Dzisiaj to prawdziwy biały kruk. Za 300 złotych naprawdę można sprzedać ją od ręki. Są także aukcje, na których osiągnęła cenę nawet 900 złotych!
Krótko po zabójstwie Dariusza J. Bala wyjechał z kraju:
– Od 2001 roku wyjeżdżałem do USA, Korei, Tajlandii, Filipin, Japonii. Wróciłem pod koniec 2005 roku. Obecnie oczekuję na kontrakt w Egipcie, gdzie mam pracować jako instruktor nurkowania – tak zaraz po zatrzymaniu opowiadał śledczym.
Sprawą niewyjaśnionego zabójstwa Dariusza J. w 2003 roku zajęła się nowa grupa policjantów. Szybko skorygowali błędy popełnione przez poprzedników. Pierwszym okazał się telefon komórkowy zamordowanego. Przy zwłokach go nie znaleziono. Było to niemożliwe. Jego ciało zostało wyłowione z Odry 10 grudnia 2000 roku, czyli niemal miesiąc po zaginięciu. Tymczasem jego telefon komórkowy został wystawiony do sprzedaży na portalu aukcyjnym Allegro cztery dni po zaginięciu – 17 listopada 2000 roku. No i najważniejsze. Telefon zmarłego Dariusza J. wystawił na sprzedaż oskarżony. Krystian B. logował się na Allegro jako Chris B. Zapożyczył zatem imię od swojego książkowego bohatera.
Podczas pobytu w areszcie mężczyzna nie był zbyt rozmowny. Dlatego wywołał niemałe zdziwienie, kiedy napisał list do prokuratury, że chce być jednak przesłuchany.
– Nikt mi nie pomagał ani ja nikomu nie pomagałem. To ja zabiłem Dariusza J. – tak w czasie owego przesłuchania miał mówić. – Wyprowadziłem się od żony w 1999 roku. W 2000 roku dowiedziałem się, że ma romans.
W tym miejscu prokurator zanotował, że przesłuchiwany poprosił o wodę i stwierdził, że nie będzie dalej wyjaśniać. Zaraz po tym, jak dostał wodę, zaczął słaniać się na krześle. Żądał też sprowadzenia lekarza. A przede wszystkim odmówił podpisania protokołu z przesłuchania, czyli tego, że przyznał się do zabójstwa.
Łańcuch poszlak
Faktem jest, że nigdy nie znaleziono bezpośredniego dowodu zbrodni. Proces Bali był poszlakowy. Tyle że tych poszlak śledczy zebrali sporo. Zwłaszcza że skazany utrzymywał, iż nigdy nie znał i nie widział ofiary. Nie zaprzeczał, że sprzedał w internecie jego telefon komórkowy. Nie potrafił jednak wyjaśnić, jak wszedł w jego posiadanie. Najpierw mówił, że znalazł go gdzieś przypadkiem. Potem utrzymywał, że kupił ową komórkę w lombardzie. Dokładnego adresu sklepu nie pamiętał, podał tylko ulicę. Sąd sprawdził wszystkie lombardy, jakie istnieją lub istniały wcześniej przy tej ulicy. W żadnym nie potwierdzono wersji oskarżonego. Karta do automatu telefonicznego to kolejny dowód, który pognębił oskarżonego. Karty tej fizycznie nie ma, ale biegły odtworzył jej zawartość, a właściwie historię połączeń. Na początku zbadano połączenia telefoniczne z godziny 9 rano 13 listopada 2000 roku, jakie wykonano do firmy zamordowanego, oraz te, które Dariusz J. odebrał na swoim telefonie komórkowym. Tego właśnie dnia Dariusz J. zaginął. Stwierdzono, że w obu tych przypadkach dzwoniono z budki telefonicznej położonej niedaleko biura ofiary. I – co najważniejsze – do obu połączeń użyto tej samej karty. Teraz badanie było już łatwe. Karty telefoniczne mają bowiem swoje numery. Dość szybko biegły sporządził listę 32 rozmówców, z którymi ktoś łączył się za pomocą tej karty. Biegłemu z zakresu telekomunikacji lista firm i nazwisk powiedziała niewiele, ale śledczym bardzo dużo. I tak z tej samej karty, z której 13 listopada dzwoniono do firmy, a później na komórkę Dariusza J., wykonano także połączenia do rodziców oskarżonego Krystiana B. Na liście połączeń znajduje się oczywiście wiele innych nazwisk. W większości przypadków osoby te znają oskarżonego i przyznają, że utrzymywały z nim kontakt telefoniczny.
Chory z zazdrości
Wrocławski sąd, który orzekał w tej sprawie, był przekonany, że Krystian B. zabił z zazdrości. Zazdrosny był o żonę, z którą już wówczas żył w separacji. Jak dowiedział się o jej kontaktach z Dariuszem J.? Nie wiadomo. Faktem jest jednak to, że krótko przed śmiercią mężczyzny zadzwonił do jednej ze wspólnych koleżanek jego i żony z pytaniem o Dariusza J. właśnie. „Nigdy nie dopuszczę, aby mój syn mówił tato do któregokolwiek z gachów” – to e-mail, jaki Krystian napisał do swojej żony. – To jedyny e-mail, który można zacytować publicznie – podkreślał sąd. – Pozostałe to po prostu stek wyzwisk i wulgaryzmów. Niemniej wszystkie mają potwierdzać jedno – Krystian B. był wręcz chory z zazdrości.
Książkę, którą napisał oskarżony, jego listy, e- maile, zeznania, a także jego samego wielokrotnie poddawano badaniom psychologów. Jednak zgodził się na rozmowę tylko z jedną z biegłych, a właściwie na wykonanie testów. – W mojej ocenie jest egocentrykiem. Dla niego najważniejszy jest on sam – zeznawała biegła psycholog. – Ważne są dla niego przeżycia. Koncentruje się na doznaniach. On kolekcjonuje te swoje przeżycia.
W dniu ogłoszenia wyroku w pierwszej instancji Krystian Bala był wyraźnie niezadowolony. Zwykle rozmowny, nie chciał nic powiedzieć dziennikarzom. Żona zamordowanego Dariusza J. zawsze unikała mediów. Tamtego dnia usłyszeli od niej tylko jedno zdanie:
– Przestańcie robić z mordercy bohatera!