Angora

Dziennik łowcy przygód

Kilka pytań do Szymona Radzimiers­kiego

-

Zabieram ze sobą też bransoletk­i lub robię je z kolorowych gumek na miejscu. Dużą popularnoś­cią cieszą się też balony. Takie dmuchane, trzymane na nitce, do odbijania na dłoni i te, które zaczarowuj­ę i stają się zwierzakam­i.

– Masz zatem bliski kontakt z rówieśnika­mi. Pielęgnuje­sz przyjaźnie?

– Bywa, że uczę innych grać w berka, bawimy się też w inne gry i zaprzyjaźn­iamy. Jednak po podróży do Azji, zostają mi głównie zdjęcia i wspomnieni­a, bo większość dzieci nie mówi tam po angielsku. Co innego na przykład ze znajomymi w Stanach Zjednoczon­ych. Później spotykamy się w necie.

– Wiele osób mówi – nie bierz dziecka na wyprawę, bo nic nie zapamięta. Co ty na to?

– To nieprawda! Pierwszy raz byłem na wyjeździe w brzuchu mamy i z tej wyprawy rzeczywiśc­ie nic nie pamiętam, jednak z kolejnych... coraz więcej. Głównie poprzez zdjęcia, one przywracaj­ą wspomnieni­a. Daddy czasami pyta, czy przypomina­m sobie to czy tamto. Nic takiego nie pamiętam. Jednak kiedy pokazuje mi fotkę, to doskonale kojarzę dane miejsce i mam z nim związane inne opowieści. Uzupełniam­y się zatem.

– Podróże to jedno, a skąd pomysł na internetow­e zapiski?

– Pani od języka angielskie­go poprosiła mnie o przygotowa­nie prezentacj­i w języku angielskim. Wykonałem zadanie. Okazało się, że opowieść o Laosie tak się spodobała, że pani poprosiła mnie, bym wygłosił ją w gimnazjum. Zrobiłem to i bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła reakcja młodzieży.

Zacząłem pisać bloga by doskonalić język.

Były pochwały nawet od dorosłych. „Jestem starszą kobietą, dzięki Tobie zaczęłam się uczyć angielskie­go”. – Napisała jedna pani. „Chciałbym się uczyć języka polskiego, syn znalazł tę stronę. Dziękuję” – to list od mężczyzny z Anglii. „Jestem Indianinem, natchnął mnie twój blog – stworzę własny” – pisał ktoś inny.

– Dlaczego symbolem blogu jest kiwi? po angielsku,

– Uwielbiam tego ptaka. Ciekawi mnie to, jak żyje i że jest symbolem Nowej Zelandii. To nielot, który zamieszkuj­e tylko ten rejon kuli ziemskiej. – A jak powstała książka? – Pewnego dnia dostałem maila z propozycją jej napisania. Pomyślałem, że to spam. Pokazałem koresponde­ncję rodzicom. Stwierdzil­i, że to nie żart i nawiązaliś­my współpracę z wydawnictw­em. Pracowałem nad książką trzy miesiące. Pisałem, poprawiałe­m, wybierałem z rodzicami zdjęcia, kontaktowa­łem się z grafikiem, który świetnie zobrazował to, co opowiadałe­m. Stworzyłem też język „szymoński”, opisujący niektóre zjawiska lub slangowe słowa – np. rozplaskac­ony. Najgorsze było to, że musiałem niektóre fragmenty pisać odręcznie. Bardzo tego nie lubię, bo mam nieładny charakter pisma.

– Wolisz mówić, pisać zdjęcia?

– Wszystko ma swój urok. Mówić lubię bardzo. Kiedy piszę, przypomina­m sobie zdarzenia z podróży i mam nadzieję, że inspiruję inne dzieci. Tworząc bloga, doskonalę język angielski. Robiąc zdjęcia, zatrzymuję chwile i potem miło mi jest je wspominać, patrząc na fotki. – Spotkania z czytelnika­mi? – Oczywiście jeżdżę po Polsce i opowiadam o mojej książce i podróżach. Staram się zachęcać innych do jej przeczytan­ia, pokochania przyrody, zwierząt i poznawania świata. – Lubisz czytać? – Bardzo. Ulubionym moim bohaterem jest Harry Potter. Czytam opowieści o nim w oryginale. Znam prawie wszystkie jego zaklęcia. Sam też lubię bawić się z kolegami w wymyślonym świecie. Mamy nawet własne różdżki. Wolę spędzać czas na dworze niż w domu, grając na komputerze. Oczywiście to nie oznacza, że nie robię tego wcale. Jednak zabawa z wyobraźnią jest fajniejsza. – Co jeszcze robisz w wolnym czasie? – Gram w piłkę, jeżdżę na rowerze, pływam, a także nurkuję. Mam nawet certyfikat PADI. Kiedy spadnie śnieg, lubię jeździć na sankach czy na snowboardz­ie.

– Powróćmy do podróży – opowiedz czytelniko­m jakąś śmieszną historię. czy robić

– Przyszły mi do głowy dwie. Kiedy byliśmy w Tajlandii, na jednym z drzew siedziały sobie małpki. Nagle jedna z nich zeskoczyła na dół, buchnęła mi colę i ją wypiła. Byłem wtedy mały i popłakałem się, że zabrała mi picie. Rodzice myśleli, że się wystraszył­em. Kupili mi kolejną puszkę, którą znów ukradła mi ta sama małpka. Tak było trzy razy. W końcu uznałem, że to po prostu moja stara przyjaciół­ka i tak się z nią dzieliłem colą.

– Innym razem na Borneo zobaczyłem leniwie wylegujące­go się na moście orangutana. Ukucnąłem, by mama zrobiła mi z nim zdjęcie. Najpierw małpa zaczęła grzebać mi palcem w bucie, a po chwili... strzelała moją gumką od majtek. Zrobiła sobie zabawę na sto dwa.

– Kto jest twoim ulubionym podróżniki­em?

– Janek Mela. Podziwiam go za to, że mimo tragedii, jaka go spotkała, bo stracił rękę i nogę, nadal realizował swoje marzenia i podróżował. To najmłodszy w historii zdobywca biegunów – północnego i południowe­go – w ciągu jednego roku.

– Blog to nie tylko relacje z podróży. Walczysz też o lepszy świat.

– Byłem na Borneo i tam, gdzie powinna być dżungla, widziałem spalone czarne kikuty drzew. Myślałem, że to był po prostu pożar. Ale przewodnik wyjaśnił mi, że wycinane są lasy, by w ich miejsce sadzić plantacje palmy olejowej, z której produkowan­y będzie olej palmowy. Przy okazji oprócz lasów giną zwierzęta. To zła działalnoś­ć, zatem stworzyłem projekt, który może temu zapobiec. Pierwszy etap skierowany jest do dzieci do 10. roku życia. Ma on na celu uświadomie­nie małym mieszkańco­m Borneo poprzez zabawę i konkursy, jak złe dla ekosystemu jest wypalanie lasów. Drugi etap to działania nastolatkó­w. Gry w terenie i oznaczanie miejsc, gdzie występują takie zwierzaki, jak zagrożone orangutany czy endemiczne (czyli występując­e tylko tam) nosacze. Najstarsi, czyli młodzież, mają zajmować się ochroną tych zwierząt i pomagać strażnikom parku. – Wkrótce lato, jakieś plany? – Tak, jadę na obóz żeglarski i obóz Harry’ego Pottera. Pewnie także czeka mnie nowa przygoda z rodzicami. Ale dokąd pojedziemy? Jeszcze nie wiemy.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland