Jesteśmy naprawdę razem Szwecja
min. Pokazało, że jest silne, zwarte, zorganizowane i żaden morderca go nie zniszczy – powiedział premier Szwecji Stefan Löfven.
We wtorek 11 kwietnia – cztery dni po zamachu – przedstawiony został raport o przebiegu akcji ratunkowej. Sztab kryzysowy Sztokholmu skupiający 37 służb w centrum dowodzenia SOS Alarm otrzymał pierwsze zgłoszenie o godzinie 14.52. Karetki pogotowia pojawiły się na miejscu już po sześciu minutach. Zaraz po nich byli policjanci, strażacy i komandosi. Metro zostało zamknięte po piętnastu minutach, pięć minut później stanęły wszystkie podmiejskie pociągi. Wszyscy policjanci otrzymali kamizelki kuloodporne i broń, a budynki rządowe zostały natychmiast odizolowane.
Zamachowiec został uchwycony na monitoringu metra, składającym się z 4500 kamer, już trzy minuty po pierwszym zgłoszeniu. Jego zdjęcie zostało upublicznione o godz. 17.50. – Mogliśmy śledzić całą trasę ucieczki zamachowca. Został zatrzymany o 19.55 w dzielnicy Märsta, gdzie z lotniska jechał 10 minut autobusem – opowiada Claes Keisu, rzecznik SOS Alarm. – Opróżnienie stacji T-Centralen, na której krzyżują się trzy linie metra i w godzinach od 15 do18 korzysta z niego 110 tysięcy osób, zajęło nam 40 minut.
Świadkowie zamachu podkreślają, jak ważną rolę odegrali policjanci. Nie tylko dyrygowali ruchem, lecz uspokajali przerażonych ludzi i odprowadzali w bezpieczne miejsca. Z pomocą zgłaszali się też funkcjonariusze niebędący na służbie. Przez następne dni sztokholmczycy dziękowali napotkanym policjantom, a ich samochody obrzucali kwiatami za „ludzkie działanie w centrum piekła”. Inspektor Erik Åkerlund z komendy w Botkyrka, podsztokholmskiej dzielnicy zdominowanej przez imi- grantów, przyznał: – Nawet znani nam członkowie gangów i wcześniej karani przestępcy podchodzili do nas i składali wyrazy uznania. To przecież nasze miasto – mówili.
Sztokholm jest dumny z faktu, że jego mieszkańcy pochodzą aż ze 183 krajów świata. Jak napisał dziennik „Dagens Nyheter”, w tych dniach wszyscy pokazali niezwykłą wręcz solidarność, jedność i wspólnotę, pomagając sobie wzajemnie.
W poniedziałek 10 kwietnia w samo południe cała Szwecja stanęła w minucie ciszy. Podczas wiecu na placu Sergels Torg położono tysiące kwiatów. Pochodziły z kwiaciarni, których właściciele nie chcieli za nie pieniędzy. Irańczyk Tarek Rehai, którego rozpędzona ciężarówka minęła zaledwie o metr, zorganizował spontaniczną manifestację. Zapalił 400 zniczy uformowanych w napis „Miłość zwycięża zawsze”. – Spędziłem w tym mieście praktycznie całe życie. Jestem sztokholmczykiem – powiedział z dumą.
– Te dni ujawniły, że Szwecja nie jest tak podzielona, jakby to wielu chciało i jak to wielu rozgłasza. Jesteśmy naprawdę razem, bez względu na pochodzenie, i to jest cenne. Sztokholm udowodnił, jak bardzo jest silny, jak prężne jest to miasto i społeczeństwo wbrew wszystkim krytykom wielokulturowej integracji – stwierdził znany reżyser Morgan Alling. – Jestem dumna ze Sztokholmu, który jest moim domem – oświadczyła Nour El Refai, aktorka i gwiazda telewizyjna pochodzenia syryjskiego. – To był atak na moje miasto, na mój kraj – mówili przed kamerami telewizji mieszkańcy Sztokholmu o różnych kolorach skóry.
Miejsce zamachu odwiedziła też następczyni tronu – księżniczka Victoria, z bardzo dyskretną ochroną, jako „zwykła mieszkanka Sztokholmu”. Jej ojciec król Carl XVI Gustaf przerwał wizytę w Brazylii i wraz z małżonką Sylvią pierwszym samolotem przyleciał do Sztokholmu. W orędziu do narodu podkreślił, że „Szwecja pozostanie bezpiecznym i otwartym krajem”.
62 procent Szwedów oceniło, że premier Stefan Löfven pokazał, że jest prawdziwym mężem stanu. „New York Times” napisał, że jest dojrzałym przywódcą nowoczesnego, wielokulturowego państwa, w przeciwieństwie do takich polityków jak Viktor Orbán i Marine Le Pen. Świat nie jest tak czarno-biały, jak oni głoszą. I nie można łączyć terrorystów, imigrantów ekonomicznych i ludzi uciekających przed wojną.
Szwedzi nadal zadają sobie pytanie, co dalej? Obawiają się kolejnego ataku. Okazało się, że Rachmat Akilov był nie tylko sympatykiem Państwa Islamskiego, ale w grudniu otrzymał odmowę prawa pobytu. Policja potwierdziła, że takich osób, które „zapadły się pod ziemię”, jest w Szwecji... 13 tysięcy, a w samym Sztokholmie cztery – ich szukaniem zajmuje się 20 policjantów.
Partie opozycyjne mają już pomysł na „proste” rozwiązanie tej sytuacji. – Po wyłapaniu wszystkich z odmową pobytu należy im założyć obroże monitorujące – zaproponowali Chrześcijańscy Demokraci (KD). Propozycje skrajnie radykalnych Szwedzkich Demokratów (SD) to zbudowanie ogrodzonych drutem kolczastym obozów z klatkami o dwóch metrach powierzchni dla każdego oczekującego na deportację. – Będą tam przebywać do wydalenia lub do chwili, kiedy nie będą już w stanie wytrzymać tych warunków i zorganizują wyjazd na własny koszt – powiedział Adam Marttinen, rzecznik partii.
Premier Löfven odpowiedział im: – Nie tędy droga. Obronimy nasz styl życia oparty na wolności, otwartości i szacunku dla praw człowieka w sposób demokratyczny. I nie pozwolimy zakłócić naszych wartości przez nienawiść... Demokracja nigdy nie zostanie pokonana przez fundamentalizm.