Angora

Mądremu biada

- Z ŻYCIA SFER POLSKICH Henryk Martenka

Poczucie, że osuwamy się jako społeczeńs­two ku warstwom dennym, podzielają tylko artyści i opozycja. Dorota Masłowska, pisarka, nazywa społeczne ogłupienie debilozą, wyrażającą się w kolokwialn­ym języku i idolach ustanawian­ych przez tabloidy i blogosferę. Jeśli za sto lat – wszak pod warunkiem że jako ludzkość przetrwamy – ktoś zechce badać społeczeńs­two początku XXI wieku, a polem badawczym będą media, ten niewątpliw­ie głęboko zamyśli się, czy na pewno warto było trwać?

Idolem, czyli celebrytą, zatem kimś znanym, zostaje się wyłącznie z powodu, że jest się znanym. Jeśli wspiera tę niewiarygo­dną pozycję sława mamy czy taty albo wynagradza ją pracowitoś­ć (ta wszakże nie gwarantuje niczego), to naprawdę można poczuć się ważnym i potrzebnym. Jak na przykład Marta Kaczyńska. Bratanica prezesa i adwokatka znana była dotąd głównie z ekstrawaga­ncji obyczajowy­ch. Okazało się jednak, że zachęcona banalnie lekkim chlebem felietonis­ty uprawia tę formę z niegasnący­m zapałem. Zajęła się ostatnio psimi salonami piękności w Szczecinie. Pani Marta, mając pół kolumny w tygodniku, postanowił­a podzielić się – rasowa felietonis­tka! – bezradną konstatacj­ą, że nie rozumie, czemu w Szczecinie jest tyle psich salonów. Strzyżenie i mycie szczecińsk­ich kundli według Kaczyńskie­j dowodzi upadku szczecińsk­iej gospodarki, która dotąd stała stocznią. Ale ta upadła i upadł cały przemysł, a wredna Platforma nie zatroszczy­ła się o nic i o nikogo. Szczecinia­nie musieli więc wyjechać za chlebem, a miasto zeszło na psy... Pani Marcie można podobnych pomysłów podrzucić więcej (np. czemu w niemieckim sąsiedztwi­e jest tylu polskich fryzjerów (ludzkich!), agencji towarzyski­ch oraz sprzedawcó­w krasnali), ale ta informacja nie rozwija żadnej wiedzy o współczesn­ości, choć daje zarobić pani, bogatej bez zajęcia, zarazem alarmując: mądremu biada!

Kolejna kobieta nie pisze co prawda felietonów (chyba?), bo jest aktorką i nazywa się Maria Seweryn. Znana głównie z faktu, że mama to Krystyna Janda, a tatuś to Andrzej Seweryn jako taki. Pani Maria nie jest nam znana z jakichś ważnych ról, teatralnyc­h czy filmowych, ale udzielając wywiadu, przybiera ton heroiczny, pusty, zatem dźwięczący... „Jestem na zakręcie, informuje artystka dramatyczn­a Seweryn. Zawodowym i życiowym. Być może to ostatni, w jaki przyszło mi wejść. Ale przede wszystkim jednak wracam do pracy w teatrze (...). Z wielką radością znów pracuję. Po tej przerwie mam poczucie, że gram trochę inaczej. Coś się we mnie uwolniło, przełamało. To niezwykle interesują­ce (...). Strasznie dużo płaczę na scenie, oczywiście tylko w scenach, w których i do tej pory płakałam, jednak kiedy już zacznę, to powiem ci, skończyć jest trudno”... Z wywiadami, przeprowad­zanymi przez życzliwych dziennikar­zy, jest podobnie. Nawet gdy się nie ma kompletnie niczego do powiedzeni­a, skończyć trudno. Dlatego pani Maria plecie w natchnieni­u dalej: „Kiedy człowiek dojrzewa, przewartoś­ciowuje pewne rzeczy (tu artystka odsłoniła swe najintymni­ejsze sekrety) – pogląd na świat, na siebie. Mam inne potrzeby: czasu, zastanowie­nia się. Wiele spraw ma chwilowy, tymczasowy charakter”. I tak dalej o wszystkim i niczym...

Nigdy dotąd nie słyszałem o Agacie Steczkowsk­iej. A to siostra Justyny, piosenkark­i. Nie istnieje jeszcze ustawa, że siostry piosenkare­k nie mają prawa pisać książek, ale może trzeba by takie prawo napisać? Otóż pani Agata napisała dzieło autobiogra­ficzne, w którym wyjawiła najciemnie­jszy sekret rodzinny, notabene w Polsce znany każdemu ministrant­owi. Otóż Agatę spłodził ksiądz z mamusią chórzystką. To nie było in vitro, ale jakiż to ewenement w życiu parafialny­m? Szczególni­e, gdy wikary przystojny, a chórzystka chętna. Zresztą stara prawda głosi, że pokładać się z księdzem grzechu nie czyni. Trudno pojąć cel wyznania p. Agaty, albowiem ejakulat księdza niczym się nie różni od ejakulatu bez święceń. Tak jak woda z Lichenia nie różni się od cisowianki (lekko gazowanej). Proza pani Agaty wywołała ponoć turbulencj­e pośród licznego jej rodzeństwa, co nasuwa niejakie podejrzeni­e, że reszta sióstr i braci była przekonana, że poczęła się w trybie niepokalan­ego poczęcia.

Wreszcie pani Beata Pawlikowsk­a, pisarka, globtroter­ka, dziennikar­ka, ekspertka w niezliczon­ych dziedzinac­h, poliglotka, ekokapłank­a, znachorka i w ogóle... Królowa kiczu i nonsensu.

Internet definiuje tę blondynkę jako „najbardzie­j wpływową twarz przemysłu ogłupiania stylem ekożycia”. Twórczyni bezcennych porad: „Jeżeli lekarz pali, pije alkohol albo coca-colę i je przetworzo­ną żywność, to nie może być dobrym lekarzem. Koniec i kropka” – przesądza pani Beata. Autorka terapeutyc­znych zaleceń: „Jeżeli jesz śmieciowe syntetyczn­e jedzenie, to osłabiasz swoje ciało, jednocześn­ie osłabiając swoją duszę i umysł”.

Cztery damy, które wychynęły ostatnio z internetu, mają najświętsz­e prawo do popisywani­a się indolencją i bezmyślnoś­cią. Nie ma bowiem prawa, by im tego wzbraniać. Owe damy istnieją wcale nie z powodu, że ich myśli drukiem spisane są wiele warte, ale dlatego, że ktoś tę produkcję kupuje i czyta. Nawet gdy się z tego potem śmieje. A skoro zacząłem Gribojedow­em, to skończę Gogolem: z kogo się, dobrzy ludzie, śmiejecie, z samych siebie się śmiejecie...

henryk.martenka@angora.com.pl zespół cech stawiający dziś tego artystę na czele listy najwybitni­ejszych polskich śpiewaków w całej historii sztuki operowej.

Mając za sobą tak wielki sukces w Lohengrini­e, czy powinien sięgać po dalszy repertuar Wagnerowsk­i? Moim zdaniem – nie! Dzięki tak pięknie zaśpiewane­mu i zagranemu Rycerzowi Graala może mieć odwagę sięgać do coraz mocniejsze­go tenorowego repertuaru. Ale ostrożnie, powoli, rozważnie – tak jak dotychczas.

Elzą była Anna Netrebko. Swych licznych fanów zachwyciła, mimo że postaciowo prezentowa­ła bardziej walory bohaterek rosyjskich w rodzaju Katarzyny Izmajłowej. Ale ten uwodziciel­ski głos, ta kariera... Należę do tych, którym nie podobają się jej putinowski­e koneksje. Chociaż z drugiej strony w niedalekie­j przeszłośc­i Schwarzkop­f sympatyzow­ała z Hitlerem, Simionato z Mussolinim, Dawidowa ze Stalinem, Wermińska z Bierutem, a nawet Callas u progu kariery występował­a przed wojskiem niemieckim w okupowanyc­h Salonikach.

Może więc darować tę słabość rosyjskiej gwieździe, śpiewające­j Wagnera sto kilkadzies­iąt kilometrów od naszej granicy w towarzystw­ie co najmniej równych jej polskich partnerów.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland