Ile kosztuje twoje oko?
Abu Jaffar pracował jako ochroniarz, ale gdy do Libanu zaczęli napływać uchodźcy, zmienił profesję. Jego zajęciem stało się wyszukiwanie zdesperowanych ludzi, którzy chcą sprzedać część swojego ciała. – Wykorzystuję ich – przyznaje Jaffar, lecz zrezygnowanie z jednego narządu jest dla nich niczym w porównaniu z okropnościami, jakich już doświadczyli. Za biuro służy mu obskurny pokoik pełen starych mebli i klatek z papugami, mieszczący się na tyłach małej kawiarni na przedmieściach Bejrutu. W ciągu ostatnich trzech lat dokonał tu 30 transakcji. Jego mocodawcy zwykle poszukują nerek. – Ale mogę załatwić i inne narządy – chwali się Jaffar. – Kiedyś zapytali o oko i udało mi się znaleźć człowieka gotowego sprzedać swój wzrok. Zrobiłem zdjęcie oka i wysłałem tym facetom z prośbą o potwierdzenie, a później dostarczyłem je klientowi. Uchodźców potrzebujących pieniędzy nie trzeba w Libanie długo szukać. Większości z nich miejscowe prawo nie pozwala na pracę, więc migrujące rodziny skazane są na wegetację. Najwięksi desperaci to Palestyńczycy, którzy uciekli z Syrii. Już tam dostali status uchodźcy, dlatego w Libanie nie mogą być ponownie zarejestrowani. W podobnym położeniu są Syryjczycy, którzy przyjechali po 2015 roku, kiedy to rząd libański zwrócił się do ONZ o zaprzestanie ewidencjonowania nowych przybyszów. Pozbawieni możliwości zarobkowania, wysyłają na ulicę swoje dzieci. To najlepsi żebracy, wzbudzają współczucie. Młodzi chłopcy pucują buty, krążą między samochodami, sprzedając gumę do żucia albo chusteczki higieniczne. Niektórzy zarabiają prostytucją. Ale najszybszy i największy dochód przynosi sprzedaż narządów. Gdy Jaffar znajdzie odpowiedniego kandydata, zawiązuje mu oczy i wiezie do wynajętego domu przekształconego w tymczasową klinikę. Lekarze już czekają. – Po operacji odwożę ich z powrotem. Kontaktuję się z nimi jeszcze przez tydzień, do usunięcia szwów. Później przestają mnie obchodzić. Jego ostatnim klientem był 17-letni chłopak. Uciekł z Syrii po tym, jak zabito jego ojca i braci. Zanim zdecydował się sprzedać prawą nerkę za 8 tys. dolarów, mieszkał w Libanie bez pracy trzy lata, starając się utrzymać matkę i pięć sióstr. – Interes się kręci – mówi Jaffar. – Wciąż rośnie, nie maleje. Wiem, że to, co robię, jest nielegalne, ale pomagam ludziom. Zapala papierosa i patrzy uważnie na reportera: – Ile chciałbyś dostać za swoje oko? (EW) irytację Pekinu, jedynego sojusznika Korei Północnej, który obawia się, że radary Thaad zostaną wykorzystane do penetracji chińskiego terytorium. Dzień wcześniej Koreańska Armia Ludowa uczciła 85. rocznicę powstania, urządzając na brzegu morza w pobliżu miasta Wonsan ćwiczenia, może największe w historii. Wzięły w nich udział setki czołgów oraz około 400 dział wielkiego kalibru, strzelających ostrą amunicją. Kanonadę obserwował najwyższy przywódca Kim Dzong Un, trzeci już z rządzącej w KRLD dynastii Kimów, który oświadczył zadowolony, że „dzielni artylerzyści bezlitośnie iw satysfakcjonujący sposób trafili cele”. Jeśli nastąpi czarny scenariusz, lawina pocisków z tych luf spadnie na stolicę Korei Południowej, Seul, zabijając w pierwszych dwóch godzinach 130 tysięcy ludzi.
Dyktator chce przetrwać
Komentatorzy są zgodni, że problem Korei Północnej jest największym wyzwaniem dla administracji Trumpa. Z technicznego punktu widzenia wojna na Półwyspie wciąż trwa. Działania zbrojne zakończono w 1953 tylko rozejmem. Reżim w Pjongjangu gotów jest zawrzeć pokój tylko na swoich warunkach, do czego potrzebuje odstraszających wrogów sił zbrojnych. Kim Dzong Un jest dyktatorem cynicznym, pozbawionym skrupułów, gotowym poświęcić życie setek tysięcy swych obywateli, ale przecież w pewien sposób przewidywalnym. Pragnie przetrwać! Kim dobrze wie, że inni autokraci, Saddam Husajn i Muammar Kaddafi, wyrzekli się programów nuklearnych. Nie mieli broni atomowej, więc zginęli. 33-letni wnuk Kim Ir Sena nie zamierza popełnić tego błędu. Chce rządzić i korzystać z życia. Zbroi się, nie przejmując kosztami oraz lekceważąc międzynarodowe sankcje.
– stwierdził pewien dyplomata w kwaterze głównej NATO w Brukseli. Reżim ma rakiety na paliwo stałe typu Bukgeukseong-1. W odróżnieniu od pocisków na paliwo ciekłe nie wymagają kłopotliwego napełniania przed startem. Mogą być wystrzeliwane z mobilnych wyrzutni, których wykrycie i zniszczenie nie jest łatwe. Pjongjang dysponuje pociskami, które mogą dosięgnąć Japonii. Prawdopodobnie już za pięć lat w arsenale Kima znajdą się rakiety dalekiego zasięgu zdolne porazić terytorium USA.
Lęk przed masakrą
Zdaniem specjalistów wojskowych, arsenału rakietowego i nuklearnego Kima nie uda się unicestwić chirurgicznym uderzeniem – celów jest za wiele i są zbyt dobrze ukryte. A walczący o życie dyktator może odpowiedzieć uderzeniem atomowym. Wnuk Kim Ir Sena nie musi wysyłać milionowej armii do szturmu na Południe. Wystarczy, że rozkaże załogom swych 14 tysięcy dział obrócić Seul w morze ognia. Analityk Victor Cha, wcześniej zasiadający w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego USA, przewiduje, że Północ sparaliżuje Koreę Południową zmasowanym uderzeniem bronią chemiczną. – Arsenał 600 rakiet typu Scud z głowicami chemicznymi może zostać wystrzelony na wszyst-
Generałowie przewidują, że ostatecznie USA i Korea Południowa wyszłyby zwycięsko z tej masakry, ale cena będzie straszliwa. W obronie sojusznika z Północy może stanąć mocarstwo nuklearne – Chiny, które nie chcą mieć amerykańskich baz wojskowych w pobliżu swej granicy. Czy więc nadciąga widmo trzeciej wojny światowej?
Trump liczy na Chiny
Komentatorzy twierdzą, że klucz do rozwiązania problemu leży w Pekinie. Chiny mogą wywrzeć nacisk na KRLD, z którą mają formalny sojusz obronny. Ponad 90 procent handlu Korei Północnej stanowi wymiana z Państwem Środka, bez wsparcia chińskich banków reżim nie mógłby zdobywać funduszy niezbędnych do przetrwania. Ale podczas spotkania na Florydzie prezydent Chin Xi Jinping wyjaśnił Donaldowi Trumpowi, że Pekin nie ma aż takiego wpływu na Pjongjang, jak Waszyngton sobie wyobraża.
Apokalipsa na Półwyspie Koreańskim jest zatem mało prawdopodobna. Nie sposób jednak przewidzieć rozwoju wypadków. W gorącej atmosferze manewrów wojskowych przypadkowa wymiana ognia może rozniecić pożogę wojny. (KK)
PS Kolejny test rakietowy przeprowadzono w sobotę nad ranem lokalnego czasu. Nie wiadomo, jaką odległość osiągnęła wystrzelona na północ od Pjongjang rakieta. Ale amerykańska armia informuje, że próba była nieudana, a rakieta miała eksplodować tuż po wystrzeleniu. Według nieoficjalnych informacji nie opuściła granic Korei Północnej. Był to pocisk średniego zasięgu typu KN-17.