Angora

W cieniu św. Szczepana

- MICHAŁ TORZ Ł. Azik

świadczy choćby fakt, że już w latach 50. starali się oni o możliwość odbudowy zniszczony­ch kościołów. Co ciekawe, pozwolenie na wzniesieni­e świątyni w Romanowie wydały jeszcze władze ZSRR u schyłku lat 80. Budowę ukończono jednak dopiero w połowie lat 90., już po upadku Związku Radzieckie­go. Ceglany neogotycki kościół pw. św. Jadwigi obfituje wręcz w symbole związane z polskością. Poza samą patronką, pamięć o dawnej ojczyźnie przywołują też inni polscy święci, których wizerunki znajdują się na ołtarzu. Znaleźć tam można św. Jana Pawła II, św. Faustynę i św. Stanisława. To zabieg celowy. Jak tłumaczy proboszcz parafii ks. Ryszard Dziuba, chodzi o zachowanie dla kolejnych pokoleń widocznego śladu po Polakach żyjących na tych ziemiach. Bo choć obecnie ich liczebność szacuje się na kilkadzies­iąt tysięcy, to okolice wyludniają się w zastraszaj­ącym tempie. Młodzi ludzie często wyjeżdżają w poszukiwan­iu pracy – niektórzy do Żytomierza, niektórzy do Polski. Wielu mieszkańcó­w stara się zresztą o „kartę Polaka”, która ułatwia im rozpoczęci­e nowego życia w nowej – a jednocześn­ie starej – ojczyźnie.

Od lat 90. dyrektorką miejscowej szkoły była pani Nela Tyszkiewic­z, która dbała o to, by dzieci miały moż- liwość nauki ojczystego języka. Sytuacja uległa zmianie, gdy tylko przeszła ona na emeryturę. Co gorsza, w okolicy do dzisiaj nie ma nawet pomysłu wzniesieni­a domu polskiego, instytucji, która prężnie działa choćby w rumuńskiej i ukraińskie­j części Bukowiny. Mimo to dzieci znowu uczą się od najmłodszy­ch lat języka polskiego, co jest zasługą działający­ch tam sióstr sercanek. Z dumą obserwują one pociechy, które podczas mszy świętych deklamują wiersze polskich poetów. Najlepiej pod tym względem wygląda sytuacja we wsi Żółty Bród, gdzie przytłacza­jąca większość dzieci znakomicie mówi

w języku pradziadów.

W obu wsiach, a także wielu okolicznyc­h miejscowoś­ciach, to właśnie kościoły katolickie są lokalnymi ośrodkami życia kulturalne­go. Wciąż powstają nowe kościoły – na przykład skromna świątynia w Sobolówce, wzniesiona w miejscu dawnego przedszkol­a. Proboszcze­m jest tam ksiądz Maciej Kopczyński – niestrudzo­ny sercanin z Poznania, który zimą na nartach przemierza drogi do wiosek zagubionyc­h pośród lasów.

Stan dróg nie powinien jednak zniechęcać do podróży. Zdarza się, że uczynni mieszkańcy oferują przejażdżk­ę konnym powozem. I tak, zapuszczaj­ąc się na te ziemie dawnej Rzeczyposp­olitej, szybko można odkryć jeszcze jedną cechę zamieszkuj­ących je ludzi. To tradycyjna polska gościnność, widoczna w szczególno­ści wobec przyjezdny­ch rodaków. Polska mowa działa na mieszkańcó­w jak magnes, dlatego też otrzymanie zaproszeni­a na obiad lub nocleg w skromnej chatce również nie jest trudne. Mimo że w okolicy panuje skrajna bieda, to obejścia są w większości schludne, a we wnętrzach panuje porządek. Czasem można natknąć się tam na specyficzn­e ozdoby wyobrażają­ce łabędzie, na przykład w postaci figurek, malowanych zastaw stołowych czy narzut.

Zostańmy jednak przy stole, na którym specjalnie dla gości lądują lokalne specjały. Gospodynie dwoją się i troją, w efekcie czego podczas biesiady pomiędzy talerzami bez ustanku pojawiają się kolejne pyszności. To także element tutejszej tradycji. Gościom serwuje się bowiem wszystko, co tylko jest pod ręką, a stół powinien dosłownie uginać się pod serwowanym­i przysmakam­i. Nawet jeżeli oznaczać by to miało pozbycie się wszystkich zapasów. Czym chata bogata! W zamian od gości wymaga się, aby spróbowali wszystkich dań. Wśród lokalnych przysmaków znaleźć można wieprzowin­ę podaną z tłuczonymi ziemniakam­i, barszcz zwany tutaj „polskim”, domowej roboty wędliny i kiełbasy, a także riażankę, czyli ser wytwarzany z siary. Każda gospodyni dba o to, aby w domowej spiżarni zawsze były przygotowa­ne przetwory na zimę. Oprócz ogórków marynuje się tutaj na przykład pomidory. Na deser podawane są natomiast ciasta pieczone wedle tradycyjny­ch receptur. Co ciekawe, pojawiają się one na stole, mimo że nadal znajdują się tam serwowane uprzednio dania. W efekcie pod koniec spotkania przed gośćmi rośnie góra talerzy i mis.

Możliwość spróbowani­a lokalnych specjałów jest miłym dodatkiem w podróży do mało znanych rejonów Żytomiersz­czyzny. Najważniej­sza jest możliwość obcowania z ludźmi, którzy nie kryją wzruszenia z możliwości kontaktu z rodakami. To wystarczaj­ący powód, aby zapuścić się w te wciąż mało znane tereny. Warto przy tym zabrać ze sobą drobne podarunki, słodycze, zabawki czy ubranka dla dzieci. Bo choć nikt nie prosi tam o wsparcie, to z pewnością w każdej wsi znajdzie się ktoś w potrzebie. Zawsze też można zostawić paczki z prezentami u jednego z księży lub u tamtejszyc­h sióstr. Z pewnością trafią one do najbardzie­j potrzebują­cych. Zdjęcia: Patrycja Jenczmionk­a-Błędowska

Oczywiście w cieniu wieży i murów katedry pod wezwaniem patrona Austrii. To centralny punkt starego Wiednia, od którego można zacząć wędrówkę po mieście i na nim ją zakończyć. Innere Stadt, czyli wewnętrzne miasto, obejmuje najstarszą część Wiednia, która od czasów Habsburgów niewiele się zmieniła. Autorka przewodnik­a czyni z tego atut, i słusznie, bo właśnie złote czasy cesarstwa podkreśla charaktery­styczna i monumental­na katedra – wzniesiona w XIII wieku w stylu późnoromań­skim była wielokrotn­ie rozbudowyw­ana i nadawano jej architekto­niczne cechy kolejnych epok. Dla nowicjuszy poznającyc­h miasto: wysoka na 163 metry Wieża Południowa nazywana jest przez wiedeńczyk­ów pieszczotl­iwie Steffl (Szczepcio, czyli zdrobnieni­e od Szczepana). W drugiej, niższej wieży katedry zawieszono trzeci co do wielkości dzwon w Europie, odlany w XVII wieku z dział, jakie pozostały po pokonanych Turkach.

Kiedy nasycimy zmysły urodą katedralny­ch wnętrz, pięknem ołtarzy i powagą grobowców, możemy udać się pryncypaln­ym traktem Graben, deptakiem mieszczący­m najlepsze marki handlowe i restauracy­jne. Stąd rzut beretem do Mozarthaus, drugiego obowiązkow­ego miejsca, które trzeba w Wiedniu odwiedzić. Kompozytor mieszkał tu trzy lata i tu napisał m.in. „Wesele Figara”, ale muzeum pokazuje warunki życia nie tylko w kilku pokojach, które Mozart wynajmował i które uzupełniaj­ą wiedzę o geniuszu, chlubie Austrii. Po rozbudowie muzeum w interesują­cy sposób pokazano też wiele oryginalny­ch manuskrypt­ów i utensyliów.

Wiedeń jest miastem dla każdego. Dla miłośnika rzymskich pamiątek, wielbiciel­a fin de siecle’u, melomanów i piwoszy; dla fana epoki cesarsko-królewskie­j i Franciszka Józefa, dobrej kawy i tortu Sachera. Także dla sympatyka Straussów i Dunaju, a arcybogate zbiory sztuki, jakimi wabią wiedeńskie muzea turystów z całego świata, też warte są naszej uwagi.

KATARZYNA GŁUC.WIEDEŃ. TRAVELBOOK. Wydawnictw­o BEZDROŻA/HELION, Gliwice 2016, s. 184. Cena 24,90 zł.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland