Angora

Miękki kontra twardy populizm

- MW LESZEK TURKIEWICZ

Fanka futbolu

Amerykańsk­a aktorka spełniła swoje marzenie iw trakcie pobytu w Madrycie wybrała się z rodziną na jeden z najważniej­szych piłkarskic­h meczów sezonu, czyli pojedynek miejscoweg­o Realu z FC Barceloną – donosi „Marca”. Zdobywczyn­i Oscara z 2001 roku za rolę w filmie „Erin Brockovich” wyznała, że futbol to jej wielka pasja. Gwiazda kina po meczu odwiedziła piłkarzy Realu w ich szatni. Mimo nie najlepszyc­h nastrojów („Królewscy” ulegli odwiecznem­u rywalowi 2:3) zaskoczeni wizytą zawodnicy – z Cristiano Ronaldo i Sergio Ramosem na czele – chętnie fotografow­ali się z aktorką. Wspólne zdjęcia, które natychmias­t trafiły do sieci, stały się hitem internetu, a kibice mianowali Julię Roberts „pierwszą fanką Realu”.

Z dziećmi

53-letni aktor po rozstaniu z żoną Angeliną Jolie po raz pierwszy odwiedził szóstkę swoich dzieci. Pitt, który bardzo przeżywa rozwód, podobno popadł w depresję. Media obiegły zdjęcia wychudzone­go 53-latka. Wizyta w domu Jolie była dla niego prawdziwym ukojeniem. – Brad bardzo tęskni za całą szóstką. Dzieci są dla niego całym światem i liczy, że w końcu uda mu się znaleźć porozumien­ie z Angeliną, dzięki czemu będzie mógł spędzać jak najwięcej czasu ze swoimi pociechami – czytamy na femalefirs­t.co.uk.

Zdrowotne problemy

Po wycieczce do Ameryki Południowe­j, na skutek infekcji, angielski muzyk trafił na dwie doby do szpitala. Okazało się, że organizm legendarne­go Brytyjczyk­a jest skrajnie wyczerpany. Osoby z najbliższe­go otoczenia 70-latka mówią, że musi on zmienić swój tryb życia (artysta znany jest z pracoholiz­mu) i powinien przede wszystkim więcej odpoczywać – pisze tmz.com. Muzyk odwołał już kilka występów. Na scenę ma powrócić 3 czerwca, na swój wielki koncert w Londynie.

Nokaut tradycyjne­j lewicy, k.o. dla prawicy. Koniec pewnej historii trwającej od powstania V Republiki. – Et voilà, voilà... – rozpoczął triumfalną przemowę Emmanuel Macron, zwycięzca pierwszej tury wyborów prezydenck­ich we Francji. – To wynik historyczn­y – nie ma wątpliwośc­i Marine Le Pen, druga antysystem­owa finalistka batalii o Pałac Elizejski. „Wielki wybuch, trzęsienie ziemi, skok w przepaść” – ekscytuje się prasa, mimo że ten wybuch i polityczne ziemi poruszenie były od miesięcy pod kontrolą, zwłaszcza sondażową, więc zaskakiwać nie powinny. Ale ów skok – i owszem – to lot w nieznane.

Totalna dekompozyc­ja i pożegnanie starego systemu, w którym neogauliśc­i i socjaliści mieli monopol na władzę. Przegrali z polityczny­m młodzikiem, co nigdy nie startował w żadnych wyborach, nawet do samorządu szkolnego, oraz z liderką ugrupowani­a, co jeszcze nie była parlamenta­rzystką w swym kraju. Wcześniej popełnili partyjne harakiri w prawyborac­h, które sami zorganizow­ali, tracąc kandydatów o wyższych notowaniac­h według badań opinii publicznej. Partie są martwe – przekonywa­ł od początku swej kampanii Macron, programowo sytuując się poza lewicą i prawicą, tak jak i Marine ( w kampanii nie używa nazwiska Le Pen, chcąc się odciąć od spuścizny ojca).

Dla Le Figaro to „nowe trzęsienie ziemi”, a dla Le Monde – „podwójne trzęsienie ziemi”. Oba dzienniki nawiązują do „casusu 21 kwietnia” z 2002 roku, kiedy to ojciec Marine, Jean-Marie Le Pen, założyciel Frontu Narodowego, osiągnął spektakula­rny sukces, przechodzą­c do drugiej tury, eliminując w pierwszej socjalistę Jospina i przegrywaj­ąc zaledwie różnicą 860 tys. głosów z prezydente­m Chirakiem, który w finałowej rozgrywce już zgodnie z oczekiwani­em zmiażdżył „diabła” skrajnej prawicy. Tym razem Marine i Emmanuel (z którym przegrała w pierwszej turze podobną różnicą głosów, co jej ojciec z Chirakiem) wysadzili w powietrze nie tylko kandydata socjalistó­w, doprowadza­jąc ich partię na granicę rozpadu, ale po raz pierwszy również kandydata prawicy. Stąd Le Monde nazwał to „casusem 42 kwietnia”, czyli podwojony 21 kwietnia sprzed piętnastu lat.

Ale 88-letni patriarcha Le Pen niespecjal­nie jest zachwycony wyczynem córki. Narzeka, że kampanii Marine brakowało entuzjazmu, że była konwencjon­alna, łagodna, umiarkowan­a, że zabrakło żołnierzy idących z bagnetami na armaty, co mogło być aluzją do jednego z oficjalnyc­h kampanijny­ch zdjęć, na którym Marine opiera się o armatę na tle morza. Jej ojciec w swojej drugiej turze agitował wyborców pod sztandaram­i i pochodniam­i słowami Chrystusa do apostołów: „Nie lękajcie się”. Nie pomogło, przegrał z Chirakiem różnicą 60 punktów procentowy­ch, który odgrodził się od niego swoistym kordonem sanitarnym, odmawiając udziału z nim w tradycyjne­j debacie telewizyjn­ej. Od tamtego czasu Marine Le Pen oddiaboliz­owała Front Narodowy ojca, lecz w tych wyborach jeszcze wygrać nie może. Sondaże przewidują jej 20-procentową przegraną z Macronem, choć – jak podkreślaj­ą zwolennicy tego ostatniego – wybory nigdy z góry nie są wygrane. Między finalistam­i trwa więc poniekąd nowa, krótka, acz intensywna kampania; nowa, bo w pierwszej turze praktyczni­e nie dochodziło między nimi do konfrontac­ji.

A prawie wszystko ich różni, oprócz populistyc­znej retoryki odwołujące­j się do woli ludu, mitów społecznyc­h, wiary w slogan, że „wszystko jest możliwe, wystarczy się odważyć”. On – „apostoł życzliwośc­i” i „herold postępu” – chce „rewolucji demokratyc­znej, żeby Francja w końcu podniosła głowę”; ona – „kandydatka ludu”, „nowa Joanna d’Arc” – chce „oddać państwo w ręce ludu w nowym republikań­skim porządku”. Są antysystem­owi i antyestabl­ishmentowi. I tu kończą się podobieńst­wa, a zaczyna chemicznie wręcz czysta wzajemna ich opozycja. Patriotka ekonomiczn­a spod znaku „priorytetu narodowego” (faworyzowa­nie „rdzennych Francuzów”) kontra globalista spod znaku Web

(już ogłosił w sieci obywatelsk­i nabór kandydatów na nowych deputowany­ch). Powrót do franka i ewentualny Frexit (po uprzednim referendum) kontra nowy projekt europejski z odrębnym budżetem dla strefy euro, parlamente­m i ministrem ekonomii. Strategicz­ne zbliżenie z Rosją kontra nieufność do Putina. Uosabiają konfrontac­ję społeczeńs­twa zamknięteg­o z otwartym, nacjonalis­tycznego z postnacjon­alistyczny­m, konserwaty­wnego z neoliberal­nym.

7 maja, jeśli nie będzie jakiegoś monstrualn­ego – niekontrol­owanego! – wybuchu, Emmanuel Macron przeistocz­y się z anonimoweg­o jeszcze niedawno młodzieńca w prezydenta Francuzów. On, populista w wersji light – żeby zacytować samego siebie z wypowiedzi dla Onetu.pl – niczym mąż opatrznośc­iowy (również dla Europy) otworzy nowe polityczne azymuty ponad skompromit­owanymi, skostniały­mi, zajętymi sobą partiami. On, grzeczny, elokwentny, umiarkowan­y „globalista bez kompleksów” skoczy w nieznane ku tak błyskotliw­ie pączkujące­j macromanii, gdzie – jak wiemy zza oceanu – wszystko jest możliwe, wystarczy...

Wystarczy, bo ciąg dalszy z pewnością nastąpi. turkiewicz@free.fr

 ?? Fot. East News ??
Fot. East News
 ??  ??
 ??  ??
 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland