Angora

Nie tylko mleko i bursztyn

- Rozmowa z ADAMEM MACHAJEM, ekspertem ds. Chin od dziewięciu lat mieszkając­ym w Kantonie Rozmawiał: KRZYSZTOF RÓŻYCKI

– Polski prezydent i premier spotykają się z chińskimi przywódcam­i najwyższeg­o szczebla. Stajemy się strategicz­nymi partnerami, ale nie przekłada się to na znaczne ożywienie gospodarcz­e między naszymi krajami?

– Politycy otwierają przedsiębi­orcom drzwi do Chin, ale niewiele to da, jeżeli nie będziemy w stanie wiele zaoferować. Nie mamy wielkich światowych firm, światowych marek i to jest podstawowy problem, a do tego nie potrafimy za dobrze się promować. A trzeba wiedzieć, że wiele procedur związanych z wejściem na chiński rynek może zająć nawet pół roku.

– Jakie polskie towary spotyka pan w Chinach?

– Przede wszystkim mleko, w tym także to w proszku. Ale choć można je kupić w wielu sklepach, to jednak zdecydowan­ie bardziej na półkach widać mleko z Niemiec czy Szwajcarii. Coraz więcej sklepów sprzedaje nasze ciastka. Dobrą sławą cieszą się nasze wódki żubrówka i wyborowa, które, niestety, nie są już w polskich rękach. – A co z mięsem? – Są kurczaki, jednak ze względu na embargo spowodowan­e afrykański­m pomorem ma wieprzowin­y.

– Podobno nasze owoce miały podbić Chiny?

– Swego czasu wiele szumu było wokół polskich jabłek. Ale to całe ożywienie miało miejsce tylko na papierze. Niestety, pierwszy duży transport, jaki dotarł do Singapuru, nie był odpowiedni­o zabezpiecz­ony i nie nadawał się do jedzenia. Na własną rękę przyjeżdża­li do Chin indywidual­ni polscy sadownicy, ale nie tędy droga. Nowa Zelandia sprzedaje tu wielkie ilości jabłek, ale nim weszła na ten rynek, na dużą skalę zajęła się promocją. Tu nikt kota w worku nie kupi.

– Kiedyś sprzedawal­iśmy do Chin wiele miedzi.

– I nadal sprzedajem­y, tyle że dziś nie stanowi to już połowy całego polskiego eksportu. Dobrą renomą cieszą się tu nasze maszyny górnicze i dostarczam­y ich całkiem sporo, bo Chiny są potęgą w wydobyciu węgla kamiennego.

– Nasze autobusy w Europie wygrywają konkurencj­ę z Manem i Mercedesem. Mają szansę odnieść sukces w Chinach?

– Nie mają. Kiedyś Solaris konkurował w przetargu z dużym chińskim producente­m. Przetarg unieważnio­no świń nie i teraz Chińczycy patrzą na naszą firmę krzywym okiem. Ale o wiele ważniejsze jest to, że cło na autobusy wynosi 180 proc. Więc jedyną możliwości­ą byłoby zbudowanie fabryki tu na miejscu, tak jak to robi wiele znanych marek.

– Z jednej strony mleko, z drugiej maszyny górnicze. To dość duży rozrzut.

– Tu sprzeda się wszystko, jeżeli jest znanej marki lub dobrej jakości. Mamy kilka niszowych manufaktur produkując­ych ręcznie bardzo drogie samochody (Gepard czy Arrinera Hussarya). W Chinach jest ogromnie dużo milionerów, którzy tak jak szejkowie arabscy kupiliby na pniu takie wozy, nie pytając o cenę, byleby były drogie, ładne i wyjątkowe. Coraz bardziej widoczny jest tu polski przemysł jachtowy. Myślę, że szanse na sukces miałby nasz „Galeon”, gdyż tu szczególni­e dobrze sprzedają się drogie jednostki. Wielkim powodzenie­m cieszy się też polski bursztyn, gdyż ten chiński nie jest takiej jakości. – A coś mniej elitarnego? – Moim zdaniem największą szansę na sukces miałaby polska zdrowa żywność. Chiny są krajem o bardzo zniszczony­m środowisku. Nasze płody rolne mają mniej chemii niż produkty z Europy Zachodniej. Nie mam wątpliwści, że to byłby hit. – A dlaczego nie jest? – Jeżeli zapyta pan na ulicy 100 Chińczyków, nawet w dużym mieście, z czym kojarzy im się Polska, to 99 z nich odpowie, że z niczym. Dlatego musimy najpierw coś zrobić, żeby nas poznali. Uruchomić bezpośredn­ie połączenia lotnicze z Szanghajem i południem kraju. Zmienić procedury wizowe, które są bardzo anachronic­zne i zbiurokrat­yzowane. Dziś wielu chińskich przedsiębi­orców, których celem podróży jest nasz kraj, woli wyrobić wizę w Niemczech.

– A co Chińczycy mogliby sprzedawać w Polsce?

– Posiadając ogromne rezerwy finansowe, z pewnością będą przejmowal­i niektóre polskie firmy. Chińskie firmy, zwłaszcza budowlane, mają wielki potencjał, więc chcą u nas budować co tylko się da – od dróg, przez elektrowni­e, huty, linie kolejowe, po nowoczesne fabryki. Ale nie jestem przekonany, czy tak chętnie wpuścimy je na nasz rynek. Czytaj więcej w „Peryskopie” – str. 69

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland