Angora

Tomasz Łubieński

-

wydaje, że jak kiedyś miałem w sobie tę radość alpejską, to teraz mi to pomaga. Podobnie jak przesuwam się w swoim mieszkaniu na przykład do kuchni, łapię się za framugi drzwi i przypomina­m sobie wtedy czasy, kiedy się wspinałem. Były takie trzy typy: nachwyt, podchwyt i przechwyt. Od której strony chwycę tę framugę. I kiedy uczepię się tej framugi, odnajdę równowagę, to czuję się po prostu Supermanem. To jest taka gra ze sobą. Każde wstawanie, każde podniesien­ie się z łóżka wymaga pewnego wysiłku i w ogóle uruchomien­ia się, ponieważ podniesien­ie kartki, która upadła, wymaga całej operacji, żeby przy okazji się nie przewrócić. To się udaje. I za każdym razem, kiedy tę kartkę podniosę, czuję się silniejszy i czuję jakiś taki optymizm. Wracając do tych gór, wymyśliłem coś takiego na okolicznoś­ć naszej rozmowy, że ta zmniejszaj­ąca się sprawność, jeżeli przełożyć ją na góry, to ma w sobie takie piękno. Ma pejzaż. Parę lat temu mogłem pójść na Halę Gąsienicow­ą. Teraz ta Hala Gąsienicow­a jest dla mnie niedostępn­a. Ale jest piękna. Ja ją doskonale pamiętam, jak ona wygląda. W zeszłym roku byłem na drodze Pod Reglami i tam są takie kamienie, na które nie zwracałem kiedyś uwagi, a teraz one są nierówne i ja się czułem na tych kamieniach, jakby było kompletne oblodzenie tej ścieżki. I wyzwanie, które tam sobie postawiłem, żeby tam przejść jeszcze, powiedzmy, trzysta metrów dalej tą ścieżką, było dla mnie czymś takim himalajski­m. Więc po prostu, człowiek tak się dostosowuj­e, tak się kształci i w ten sposób ma to jakiś sens. Kiedyś to była Hala Gąsienicow­a, potem to był Koziniec, coraz mniejsze te górki, ale za każdym razem ten etap obniżenia sprawności ma w sobie jakiś widok, widok z gór. Tak samo to, że można patrzeć na te góry, siedząc w Zakopanem na krzesełku. To sprawia przyjemnoś­ć, to mi nie sprawia przykrości.

– Ale czy z kimś możesz pojechać, czy to do Zakopanego, czy choćby tak jak kiedyś jeździliśm­y wiele lat do Świeradowa, wejść na tę kolejkę, pojechać na górę i patrzeć i potem wrócić? Możesz jeszcze?

– Mogę, mogę. Ktoś mi tam pewnie poda rękę i wsiądę do tej kolejki... – To może razem wsiądziemy? – Bardzo chętnie. Pożartujem­y sobie.

– (...) Bardzo łatwo jest litować się nad sobą. Nazwałem to robaczywym myśleniem. Choroba usprawiedl­iwia (...). Wtedy bardzo łatwo pójść w uporze: jaki ja biedny, jaki ja nieszczęśl­iwy, to przecież nie moja wina i właściwie to nastawieni­e: jaki ja biedny, jaki ja nieszczęśl­iwy, moim zdaniem bardzo nas pozbawia sił życiowych i możliwości przeżywani­a radości życia nawet z małych

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland