Jak wynieść ze sklepu majątek, nie zapłacić i nie wpaść?
W supermarketach zainstalowano kasy samoobsługowe. Kasa liczy ilość nabitych artykułów i wagę. Automat jest automatem, programem stworzonym przez ludzi, czyli omylnym. Dla kasy automatycznej kilogram towaru zawsze będzie kilogramem. Ale nad tym, co będzie w środku, maszyna nie ma kontroli. Dlatego da się oszukać taką kasę.
Często ofiarą padają artykuły z działu bakalie, czyli orzechy, ciasteczka i cukierki. Wystarczy, by do reklamówek wsypać najdroższe cukierki o wartości 30 zł za kilogram, potem wpisać inny artykuł, np. daktyle za 8 złotych. Waga wydrukuje nalepkę (paragon) z nazwą artykułu, wagą i ceną. Z tą reklamówką idziemy do kasy samoobsługowej. Towar się nabija jako daktyle, maszyna sprawdza wagę, tu wszystko jest w porządku i tyle. Rozmawiam z manedżerem jednej z sieci.
– Patrzymy, cukierki jednej firmy zostały całkowicie sprzedane, ale półka jest pełna... To najlepszy przykład, że doszło do kradzieży. Ale największy problem mamy z orzechami, które kosztują powyżej 70 złotych. Mamy np. orzechy za 140 zł, klienci wsypują dwa kilogramy i kupują jako słonecznik zamiast 280 złotych płacą 14 zł, bo to cena słonecznika. Co z tego, że przy kasie samoobsługowej czuwa nasz pracownik, skoro nie ma prawa kontroli...? Może wezwać policję, ale to oznacza niepotrzebne zamieszanie w sklepie.
Rozmawiam z kasjerką. – Naprawdę tak jest? – pytam. – Naprawdę, wystarczy spojrzeć na porzucone pełne reklamówki przy wadze. Osoby, którym się nie udało, wychodzą bez towaru i artykuły trafiają z powrotem na półki. Ciężko nazwać to kradzieżą, bo nie jest to typowa kradzież. Klient zawsze może powiedzieć, że się pomylił i wycofał towar.
Połączyłem się z kolegą mieszkającym w Moskwie. Supermarket omawianej sieci jest jednym z najpopularniejszych sklepów na Wschodzie:
– Ten numer przerabiany już jest od kilku lat. Kiedy Zachód wprowadził sankcje gospodarcze, Rosjanie zaczęli oszczędzać. U nas nikt tego nie pilnuje. Podam przykład: młodzież wymyśliła zachowanie, które można nazwać „kaptur”. Na czym polega? Z grupy kumpli wybiera się najbardziej rosłego kolegę, do kaptura jego kurtki wrzuca się flaszkę wódki, wiedząc, że zasięg czujników nie wykryje kradzieży.
Złodziei łapie się na gorącym uczynku. Zdarzają się nietypowe „przechwyty”. Do punktu kasowego podchodzi człowiek z butelką whisky, w której zamiast drogiego trunku jest herbata. Gdyby uważnie prześledzić monitoring sklepu, wyszłoby, że mężczyzna butelkę po whisky napełnioną herbatą ukrywa pod kurtką. Potem w sekundę podmienia ją na normalną whisky z półki, tę chowa pod kurtką. Może bezpiecznie wyjść, bo ochroniarzom wszystko na półkach się zgadza.
Inny sposób, to wózki dziecięce. Skradzione towary chowane są w wózku, który później i tak piszczy po przekroczeniu bramek, bo jest metalowy. Nie każdy ochroniarz to sprawdza. Tu działa zwykła psychologia – rodzice z małymi dziećmi są bardziej wiarygodni.
Od kilku lat popularna jest tzw. „broń” albo „torba”. Robi się aluminiowy przenośny worek i chowa go w plecaku lub w kolejnej torbie. Właśnie tak wynosi się skradzione artykuły, bo aluminium zagłusza czujniki. Za „przenośnik” może posłużyć także pudło po butach, najlepiej dobrej, drogiej firmy typu Badura, Venezia czy Kazar. Ochrona już na wejściu widzi, że ma do czynienia z poważnym klientem. Pudełko jest oczywiście puste – do czasu. Potem wynosi się w nim skradzione, zapakowane w aluminium, rzeczy. Ochrona nie reaguje – poważnych klientów nie stawia się w kłopotliwej sytuacji...
Nie macie aluminiowych toreb? W internecie jest wszystko: zagłuszacze bramek, gotowe torby, druciki, nawet magnesy.
Sklepowy detektyw ujawnia: – Czasami nie zabezpieczamy naszych artykułów kodem magnetycznym, czyli klipsem lub – jak mawiają ochroniarze – batonem, by zwrócić uwagę złodziei na te właśnie artykuły. Lepiej, żeby ukradli coś tańszego niż np. wyroby Armaniego czy Hugo Bossa. Dlaczego? Bo na utratę wyrobów naszych wewnętrznych producentów nas stać. Jeśli jednak łapiemy takiego złodzieja, często straszy nas zemstą i sugeruje odwet na tzw. mieście. Jedynie w niewielkim procencie są to prawdziwe groźby.
To tylko mały procent znanych do tej pory sposobów. Nieodkryte zostają te najbardziej nietypowe.