Wirtualna otchłań
Używamy ich w domu, w szkole, podczas podróży i na ulicy. Wykorzystujemy je do utrzymywania kontaktu z rodziną i przyjaciółmi, dla rozrywki, w celach naukowych. Telefony komórkowe towarzyszą nam cały czas i robią za nas prawie wszystko. Budzą nas, powiadamiają o ważnych wydarzeniach, robią zdjęcia, prowadzą do odpowiednich miejsc, a nawet liczą przebyte przez nas kilometry. „Bez telefonu jak bez ręki”, mawiają niektórzy. Niegdyś telefon był luksusem, teraz każdy jakiś posiada – czy to klawiszowy, czy najnowszy model iPhone’a. Kiedyś były pożyteczne, teraz pochłaniają nasz czas. Wiele razy słyszałam o przypadkach potrącenia pieszego wpatrującego się w ekran swojego małego urządzenia. Podczas przerw na szkolnych korytarzach połowa uczniów nie widzi świata poza komórką. Piszą ze znajomymi, przeglądają Facebooka, Instagrama lub Aska, robią selfie, grają, wstawiają snapy. Czy naprawdę tak ma wyglądać nasza młodość? Place zabaw są puste, na podwórku siedzą już tylko nieliczni, a i tak większość zapatrzona jest w smartfony.
Czy chcemy zmarnować swoje dzieciństwo, przejmując się tym, że pod zdjęciem na Facebooku mamy 80 lajków, a nie 180? Czy naprawdę na starość chcemy opowiadać o swoim rekordzie serduszek na Instagramie? Myślę, że w głębi serca nikt tego nie chce. Niektórzy nie uważają tego za uzależnienie, ale jak nazwać sprawdzanie Snapchata co 10 minut, żeby zobaczyć, kto wrzucił coś na My Story? Z pozoru niewinny nałóg może doprowadzić nas do wielu problemów. Parę lat temu głośno było o dziewczynie, która popełniła samobójstwo przez złośliwe komentarze na portalu Ask.Fm.
Może zamiast tego wyjdźmy na dwór i spotkajmy się z przyjaciółmi? Przecież większość z nas jest jeszcze dziećmi. Nie wstydźmy się huśtania na huśtawce czy wspinania na drabinki. Korzystajmy z młodości dopóki jeszcze możemy. Będziemy mieli jeszcze mnóstwo czasu na siedzenie w domu. Nikt nie jest idealny, ale chociaż spróbujmy nie utknąć w tym wirtualnym świecie.