Biegł przez Alaskę dla psów
Mówili na niego: „krejzi”
– To co pan jadł? – Na sankach miałem liofilizaty, czyli aluminiową torbę ze sproszkowanym jedzeniem, do której nalewa się wrzątku, miesza, czeka kilka minut i udaje, że to strogonow. Posiłkowałem się tym, co zdobywałem po drodze od maszerów albo ludzi mieszkających tam.
– Często udało się kogoś spotkać na trasie biegu?
– Część kanadyjska szlaku była bardziej cywilizowana od tej na Alasce. Tam co jakieś 100 km docierałem do osady albo małego miasteczka. Na szlaku po stronie Alaski przez setki kilometrów byłem sam. Zdarzało się, że przez ponad cztery dni nie widziałem człowieka. Ale kiedy już kogoś spotkałem, słyszałem: „You are crazy” (red. – jesteś szalony). Nie wierzyli, że na własnych nogach, bez zaprzęgu czy sań śnieżnych, chcę pokonać szlak. Do swoich sanek miałem doczepione flagi polską i kanadyjską, więc biegnąc tak, musiałem wyglądać zabawnie. Zdarzało się, że zatrzymywali się jacyś maszerzy z sankami, bo takiego dziwoląga jak ja nie widzieli. Ale każdy był życzliwie nastawiony.
– Ile dziennie pokonywał pan kilometrów? Jak wyglądała trasa?
– Marzyło mi się, żeby każdego dnia pokonywać 80 km. Ale gdybym spotkał tego faceta, który miał takie założenie, to kazałbym mu popukać się w czoło. Im dalej, tym było trudniej. Szlak był naprzemienny: łańcuch górski, zamarznięte jeziora i rzeki. Poruszałem się z prędkością 5,5 km na godzinę, odpychając się w biegu kijkami jak narciarze biegowi. Dziennie pokonywałem średnio 50 km, ale bywały i takie momenty, kiedy zatrzymywałem się na jeden dzień i odpoczywałem. Maksymalny dystans, jaki pokonałem, to 67 mil, czyli ponad 100 km. Raz też biegłem całą dobę, bez snu, ale to z powodu niebezpiecznych warunków w górach. Na metę dobiegłem po 33 dniach; gdybym ten dystans pokonał, idąc 1,5 km/godz., czyli w marszu, zajęłoby mi to dwa miesiące. Ale wszystko tak naprawdę zależało od warunków albo od tego, czy miałem gdzieś po drodze jakiś dom traperski, w którym mogłem przenocować, bo normalnie nocowałem pod gołym niebem na sankach i w śpiworze. – Co na to niedźwiedzie i wilki? – Niedźwiedzi nie spotkałem, choć miałem profilaktycznie gaz do obrony. Nigdy nie widziałem też wilków, choć je słyszałem, ale wszyscy miejscowi mówili, że wilki za to doskonale mnie widziały i towarzyszyły w drodze.
– Bieg był jednak nie tylko imponującym wyczynem sportowym i sprawdzeniem swoich umiejętności. Chodziło o zbiórkę pieniędzy dla psów w polskich schroniskach. Ile wpłacono?
– Na razie jest ponad 20 tys. zł, ale mimo że już nie biegnę, specjalnie stworzone na ten cel subkonto będzie otwarte przynajmniej do maja, więc można wpłacać. Za każdy pokonany przeze mnie kilometr pieniążek – minimalnie można wpłacić jeden grosz, czyli w sumie 16 złotych. To nie są pieniądze, o które wstydziłbym się prosić.
Zakup fotela bujanego nie stanowi obecnie żadnego problemu. Duży asortyment pozwoli na dobór w zależności od oczekiwanego designu, miejsca jego użytkowania (mieszkanie, ogród). Pewnym problemem może być dobór odpowiedniego fotela w zależności od tego, kto ma go użytkować. Decyduje tu stabilność konstrukcji, możliwość regulacji oparcia, a przede wszystkim zakres jego ruchu (odchylania). Przed zakupem sprawdźmy, czy nie mamy już w swoim domu fotela, który jest mało użytkowany, ale może służyć po dołożeniu płóz jako fotel bujak. Płozy możemy wykonać we własnym zakresie, wykorzystując drewniany łuk używany do budowanych pergoli w ogrodzie. Łuk pergoli o długości 180 cm zakupimy w marketach budowlanych lub w centrach ogrodniczych w cenie 35 – 60 zł. Po przecięciu w połowie uzyskujemy dwie płozy. W zależności od grubości nóg fotela czy krzesła dobieramy odpowiednie elementy stalowe do zamocowania płóz. Duży promień gięcia łuków zapewnia nam całkowite bezpieczeństwo podczas korzystania z fotela bujaka. Musimy pamiętać o tym, że dla seniora nawet bardzo małe wychylanie fotela zapewni mu znaczny relaks. Płozy przymocowane do łóżeczka dziecinnego również mogą pomóc nam w pewnym okresie rozwoju dziecka w jego uspokojeniu. Z uwagi na wysokość łuku, z którego zamierzamy wykonać płozy, może zaistnieć konieczność skrócenia nóg fotela lub krzesła. W zależności od miejsca użytkowania fotela do płóz od spodu mocujemy: w ogrodzie – gumę, w mieszkaniu – filc. janik@angora.com.pl