Pomocnik aptekarski Bartłomiej Misiewicz przejął Centrum na rozkaz ministra Antoniego Macierewicza
Krzysztof Dusza, wysoki oficer polskiego kontrwywiadu, w oczach nowego rządu jest największym grzeszni-
„Zabawa” trwała kilka tygodni, ale potem zaczęło się już na dobre. Najpierw odebrano pułkownikowi poświadczenia bezpieczeństwa. Oznacza to utratę dostępu do tajnych dokumentów, jakim przy tego typu pracy jest w zasadzie każdy dokument. Inaczej mówiąc, skazano go na profesjonalną śmierć. Pod koniec roku 2015 do Centrum wtargnęła Żandarmeria Wojskowa z karabinami maszynowymi, a jego, który tę instytucję stworzył i kierował nią, zatrzymał przed bramą uzbrojony żołnierz. Nigdy nie wpuszczono go już do środka. Pułkownikowi zawalił się nieomal świat.
Ta akcja wystraszyła Słowaków, gdyż w Centrum mieli swe pomieszczenia, sejfy i aparaturę szpiegowską, a nikt nie wiedział, co Polacy odważyli się otworzyć. Dlatego nasi specjali- przetrzymywanie tajnych dokumentów, mimo że jego biuro przeczesywali żołnierze bez świadków i bez prokuratora, co jest złamaniem prawa. O tym, co miał w sejfie, decydują wyłącznie jego oskarżyciele.
Jeszcze bardziej poniżające było oskarżenie o kontakty z rosyjską służbą wywiadowczą. Pułkownik walczył z nią przez całe życie. Dowodem mają być wizyty w ambasadzie rosyjskiej, choć do kontaktów ze stroną rosyjską upoważnił go pisemnie i zobowiązał były premier Donald Tusk. Pułkownik doskonale zna metody presji psychicznej, choć teraz z trudem stawia jej czoła. Wezwania na przesłuchania otrzymywał początkowo pocztą, teraz przynoszą je żandarmi, a sąsiedzi zaczęli na Duszę spoglądać podejrzliwie. Jego córce zarzucono w szkole, że ma ojca zdrajcę.